"Bestia" Obamy poradziła sobie z wielką kałużą
Wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy w Warszawie towarzyszą utrudnienia komunikacyjne i nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Przejazd Obamy przez stolicę nie cieszy się zainteresowaniem warszawiaków - być może dlatego, że władze miasta zachęcały do pozostania w domach. Tu i ówdzie zebrały się jednak grupy osób chcących zobaczyć choćby limuzynę prezydenta USA. Kilkudziesięcioosobowa grupa czekała przy skrzyżowaniu ulic Żwirki i Wigury i Sasanki. Tutaj limuzyna z amerykańskim prezydentem musiała pokonać wielką kałużę, która powstała po silnych opadach deszczu.
Utrudnienia w stolicy spotęgował dodatkowo, obradujący od rana, szczyt 20 przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej. Nad bezpieczeństwem gości czuwała większa niż zazwyczaj liczba policjantów oraz strażników miejskich. Do stolicy ściągnięto funkcjonariuszy z innych województw. Ilu - tego policja nie ujawnia.
- W mieście jest spokojnie; nie odnotowaliśmy żadnych niepokojących sygnałów - powiedziała Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Nad centrum miasta od rana krążył policyjny śmigłowiec, tuż przed przylotem Obamy można było go zobaczyć nad Okęciem. Funkcjonariusze policji zabezpieczali ulice, przez które przejeżdżały specjalne kolumny samochodów z VIP-ami chronione przez oficerów Biura Ochrony Rządu. Towarzyszyły im karetki pogotowia mające zapewnić pomoc medyczną.
Przejazd Obamy nie cieszył się specjalnym zainteresowaniem mieszkańców stolicy, choć amerykańskiego prezydenta można było zobaczyć przez szybę limuzyny. Na wiodącej do lotniska Okęcie ulicy Żwirki i Wigury chętni, by zobaczyć prezydencką limuzynę, gromadzili się głównie przy skrzyżowaniach.
Ok. stu osób obserwowało przejazd kolumny z prezydentem przy skrzyżowaniu ulic Żwirki i Wigury oraz 17 Stycznia. Większość z nich stanowili goście pobliskiego hotelu, byli też warszawiacy, którzy przystanęli, żeby zobaczyć Obamę w drodze z pracy do domu. Widać było też rodziny z dziećmi - mieszkańców okolicznych bloków.
Nieco mniejsza, kilkudziesięcioosobowa grupa czekała na Obamę na skrzyżowaniu z ulicą Sasanki. Tutaj limuzyna z amerykańskim prezydentem musiała pokonać wielką kałużę, która powstała po silnych opadach deszczu.
W centrum Warszawy poruszano się głownie pieszo. Osoby, które po południu wyszły z pracy, nie kryły irytacji, gdy okazało się, że wstrzymano ruch tramwajów. Wiele osób postanowiło na piechotę dojść do przystanków kolei. Bardzo tłoczno było na stacjach metra.
Przed przylotem amerykańskiego prezydenta do Warszawy, w związku z zamknięciem ul. Żwirki i Wigury, spore utrudnienia czekały osoby jadące na lotnisko. Ostatni odcinek drogi wielu pasażerów z walizkami pokonywało pieszo.
W programie wizyty w Obamy w Polsce nie ma spotkania z mieszkańcami, choć takie wydarzenia miały miejsce, gdy amerykański prezydent był w Irlandii czy Wielkiej Brytanii.