Berlusconi: niemiecki eurodeputowany jak kapo
Premier Włoch Silvio Berlusconi, rozjuszony ostrą krytyką lewicowych posłów do Parlamentu Europejskiego, odpowiedział jednemu z nich, eurodeputowanemu niemieckiej SPD, że zaproponuje go do roli kapo w filmie o obozach koncentracyjnych. Rząd niemiecki uznał wypowiedź włoskiego premiera za nie do przyjęcia i wyraził swe niezadowolenie ambasadorowi Włoch w Berlinie - poinformował rzecznik rządu niemieckiego.
Wywołało to gwałtowne protesty w sali plenarnej unijnego parlamentu w Strasburgu, gdzie szef centroprawicowego rządu Włoch przedstawiał priorytety zainaugurowanego wczoraj półrocznego przewodnictwa swego kraju w Unii Europejskiej.
"Pewien producent we Włoszech robi właśnie film o nazistowskich obozach koncentracyjnych. Zaproponuję mu pana jako kapo" - powiedział Berlusconi eurodeputowanemu Martinowi Schultzowi.
Włoski premier usiłował później załagodzić oburzenie, jakie wywołała ta jego wypowiedź.
Współpracownik Berlusconiego powiedział, że premier na zamkniętym spotkaniu konserwatywnej Europejskiej Partii Ludowej zapewnił, że "nie chciał obrazić uczuć kraju, uczuć mających historyczną motywację".
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Irlandczyk Pat Cox wyraził ubolewanie z powodu tej "zniewagi", ale Berlusconi odmówił przeprosin za swoją - jak to określił - ironię, "dopóki pan Schultz nie wycofa swoich raniących słów" pod jego adresem.
W swoim wcześniejszym krótkim wystąpieniu w debacie nad priorytetami włoskiego przewodnictwa Schultz nawiązał do rozmaitych oskarżeń wysuwanych przeciwko Berlusconiemu przez włoskie i hiszpańskie organa ścigania.
Schultz zaczął od tego, że zgadza się z przedmówcą, włoskim eurodeputowanym i byłym sędzią śledczym Antonio Di Pietro, że Europie grozi zarażenie się "wirusem konfliktu interesów", który jakoby nosi w sobie Berlusconi.
Przypomniał też podejrzenia hiszpańskiego sędziego śledczego Baltasara Garzona, że Berlusconi mógł wiedzieć o oszustwach podatkowych należącej do niego hiszpańskiej stacji telewizyjnej Tele 5.
Nawiązał do zarzutów Garzona, że poprzednia przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Nicole Fontaine skutecznie odwlekała w 2001 roku rozpatrzenie wniosku o cofnięcie immunitetu poselskiego Berlusconiemu, gdy ten był jeszcze członkiem parlamentu unijnego.
Schultz wytknął Berlusconiemu, że w swoim przemówieniu programowym nie wspomniał o planach powołania do życia urzędu wspólnego unijnego prokuratora, o wdrażaniu decyzji o "europejskim nakazie aresztowania" ani o wzajemnym uznawaniu wyroków sądowych.
Deputowany SPD oświadczył też, że Berlusconi ponosi odpowiedzialność za wypowiedzi swego koalicyjnego partnera Umberto Bossiego. Zdaniem Schultza, są one sprzeczne z unijną Kartą Praw Podstawowych i zasługiwałyby na równie ostrą reakcję, jak niegdyś słowa austriackiego populisty Joerga Haidera.
Wystąpienie Schultza nie było wcale najbardziej krytyczne. Wiele równie, a nawet bardziej krytycznych uwag pod adresem Berlusconiego padło z ust innych eurodeputowanych z grup socjalistów, zielonych i komunistów, w tym posłów włoskich partii opozycyjnych. Padły m.in. słowa "troglodyta", "ślepy wykonawca woli USA".
Kilku eurodeputowanych z grupy zielonych powitało zresztą premiera Włoch w środę rano tabliczkami z napisem: "Prawo jest jednakowe dla wszystkich" oraz "Precz z ojcami chrzestnymi". W czasie debaty, jeszcze przed incydentem z "kapo", bronili natomiast Berlusconiego eurodeputowani z partii chadeckich, konserwatywnych i skrajnie prawicowych.