PolitykaBenjamin Stanley: PSL może pozbawić PiS większości w Sejmie

Benjamin Stanley: PSL może pozbawić PiS większości w Sejmie

- Podział mandatów sugerowany przez exit poll wskazuje na to, że PiS będzie mógł rządzić samodzielnie. Jednak może się jeszcze okazać, że partia Kaczyńskiego nie zdobędzie absolutnej większości. Wszystko zależy od ostatecznego wyniku PSL - mówi politolog Uniwersytetu Sussex i SWPS dr Benjamin Stanley. Wbrew pozorom, zwycięstwo PiS niekoniecznie będzie cieszyć europejskiego partnera PiS Davida Camerona.

Oskar Górzyński

25.10.2015 | aktual.: 25.10.2015 23:43

Według IPSOS, partia Jarosława Kaczyńskiego wprowadzi do sejmu 242 posłów - o 11 więcej niż potrzebne jest do samodzielnych rządów. Jednak zdaniem brytyjskiego politologa, prawdziwy rozkład mandatów może być jednak inny, być może gorszy dla PiS. Wszystko przez metodologię zastosowaną przez pracownię.

- Zdecydowanie za wcześnie jest jeszcze by przesądzać o tym, że PiS zdobędzie większość absolutną. Podana projekcja wydaje się bowiem bazować jedynie na ogólnopolskich wynikach, a nie na sytuacji w poszczególnych regionach. Problem w tym, że układ sił w lokalnych okręgach ma duży wpływ na rozkład mandatów - wyjaśnia Stanley. - Kluczowy dla ostatecznego wyniku będzie to, czy PSL przekroczy próg wyborczy, bo ludowcy i PiS konkurują ze sobą o mandaty w podobnych regionach i elektoratach - dodaje.

Jak mówi politolog, największą niespodzianką wyborów był słaby wynik Zjednoczonej Lewicy, która - jeśli wyniki exit poll się potwierdzą - nie wprowadzi swoich kandydatów do parlamentu, po raz pierwszy w historii III RP. Jednym z czynników może być wysoki wynik drugiej lewicowej partii, Razem, która "zabrała" ZL kluczowe 1,5 procenta głosów potrzebnych do przekroczenia progu wyborczego.

- To oczywiście nic pewnego, bo znaczna część wyborców Razem mogłaby po prostu nie pójść na wybory, gdyby nie miała wyboru pomiędzy dwoma lewicowymi partiami - komentuje Brytyjczyk.

Zdaniem Stanleya, wynik wyborów w Polsce nie pozostanie bez odzewu. Paradoksalnie, mimo sojuszu łączącego PiS i brytyjskich konserwatystów w Parlamencie Europejskim, premier David Cameron wcale nie musi być zadowolony z wygranej PiS. Szef Partii Konserwatywnej liczy co prawda na poparcie nowego polskiego rządu w jego misji odebrania części uprawnień Brukseli, ale współpraca z PiS może narazić na szwank wizerunek jego formacji.

- Bycie w jednej frakcji z PiS-em to dla konserwatystów w pewnym sensie "miecz obosieczny", bo z jednej strony ułatwi współpracę między rządami, ale z drugiej naraża na kontrowersje ze względu na opinię, jaką ma w brytyjskiej prasie i społeczeństwie ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego. Jeszcze bardziej kłopotliwe będzie, jeśli PiS będzie musiało podzielić się władzą z Kukizem - mówi Stanley. Dodaje, że efektu tego nie zmieni fakt, że premierem tym razem nie będzie prezes PiS, lecz "łagodniejsza twarz" partii Beata Szydło. - Pytanie na ile samodzielnym premierem będzie Szydło. To przecież Kaczyński, a nie Szydło wygłosił zwycięską przemowę po ogłoszeniu wyników - zaznacza ekspert.

Według wyników exit poll, wybory wygrał PiS z 39,1 proc. głosów. Za nim uplasowały się Platforma Obywatelska - 23,4 proc., Kukiz'15 - 9 proc., Nowoczesna 7,1 proc. i Zjednoczona Lewica - 6,6 proc. Jeśli wyniki badania się potwierdzą, mandaty do sejmu zdobędzie jeszcze PSL z 5,2 proc. głosów. W Sejmie nie zobaczymy natomiast polityków ZL, KORWiN-a (4,9 proc.) i Partii Razem (3,9 proc.) Frekwencja wyniosła 51,6 proc.

Zobacz również: Beata Szydło głosowała w Przecieszynie
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (858)