Będziemy żyć z tym chamstwem
Język polityków staje się coraz
brutalniejszy. Padają słowa "chamstwo", "warcholstwo", "łotry
polityczne". Zdaniem prof. Walerego Pisarka, językoznawcy z
Uniwersytetu Jagiellońskiego, taki poziom debaty przypomina II
Rzeczpospolitą, a zwłaszcza jej pierwsze dziesięciolecie, i to, co
działo się przed przewrotem majowym 1926 roku.
Potem też różnie bywało, ale takiego nasilenia agresji międzypartyjnej nie było ani przedtem, ani długo potem- mówi prof. Pisarek, którego zdaniem obniżony poziom kultury języka prowadzi do generalnego obniżenia intelektualnego i merytorycznego poziomu polityków. Ze stratą dla całego społeczeństwa.
Pisarek nie wierzy, żeby poważni politycy aż tak bardzo dawali się ponosić emocjom. U prawdziwego polityka bardzo często występuje kalkulacja wynikająca z chęci przypodobania się własnemu elektoratowi, uzyskania jego poklasku i aprobaty. Kiedy bowiem lży się przeciwnika, to wiadomo, że tym sposobem nie można go przekonać do swoich racji, natomiast można jeszcze bardziej do swoich racji przekonać zwolenników. Nazwanie wicepremiera Leppera "warchołem" było obliczone na szeregi PiS. Podobny mechanizm kierował Lepperem, gdy zarzucał "chamstwo" premierowi.
Elektoraty tych akurat partii wyraźnie to akceptują. Co więcej, taki język sprzyja zwieraniu szeregów brzmiąc jak zawołania wojenne, twierdzi prof. Pisarek. (PAP)