Beata Tadla zaatakowała Michała Karnowskiego. Ten nie wytrzymał: to kłamstwo
Beata Tadla była w dziewiątym miesiącu ciąży, gdy jej ówczesny przełożony w radiu Michał Karnowski wezwał ją na dywanik i bezpardonowo okrzyczał "jak szalony". Taką skandaliczną sytuację opisała w swojej najnowszej książce sama dziennikarka. Sprawę wyciągnął na forum publicznym niejako przy okazji naczelny "Super Expressu" Sławomir Jastrzębowski i w tym momencie jeden z braci Karnowskich nie wytrzymał.
"To kłamstwo. Nigdy na nigdy na nikogo w pracy nie krzyczę" zapewnił na Twitterze Michał Karnowski.
Prawicowy dziennikarz zareagował w ten sposób na wpis redaktora naczelnego "Super Expressu" Sławomira Jastrzębowskiego. Szef tabloidu zamieścił zdjęcie fragmentu książki Tadli, w którym znalazł się opis niechlubnej sytuacji.
Jastrzębowski próbował załagodzić sytuację słowami "Michale, ale czemu Ty na mnie krzyczysz? Książkę sobie po prostu czytam", jednak założyciel wPolityce.pl stwierdził, że "opluwanie kogoś kłamstwami ogłaszanymi po 15 latach to... słabe strasznie".
Do rozmowy postanowiła włączyć się Tadla. Zdecydowanie nie zgodziła się z Karnowskim i dodała, że na poparcie swoich słów ma świadków.
Dziennikarka nie przywołała konkretnych nazwisk. Do jej wypowiedzi Karnowski się już nie odniósł, ale jeszcze raz upomniał naczelnego "Super Expressu", przypominając mu o potencjalnym zasięgu "paszkwilu", w którym "nawet daty się nie zgadzają".
Jastrzębowski nie zdecydował się jednak na usunięcie swojego wpisu i wrzucił Karnowskiego w krąg osób odpowiedzialnych za rozpropagowanie prozy Tadli.