Bartłomiej Misiewicz odejdzie, gdy tylko wróci z urlopu
Bartłomieja Misiewicza w rządzie broni już tylko minister Antoni Macierewicz (PiS). Szef MON szuka dla niego nowego stanowiska, które mógłby zająć po powrocie z urlopu. A wróci - sugerują rozmówcy WP - gdy minister takie miejsce znajdzie. Jeśli tak się jednak nie stanie, cień Macierewicza sam zrezygnuje.
06.02.2017 | aktual.: 06.02.2017 19:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj także: Jacek Gądek: W obronie Bartłomieja Misiewicza. Dla własnego dobra uczeń Macierewicza powinien zejść z areny
Bartłomiej Misiewicz swój urlop, na którym teraz przebywa, ustalał bezpośrednio i osobiście z ministrem Antonim Macierewiczem. MON nie podaje nawet terminu, w którym kończą się jego "wakacje". W ich trakcie obowiązki rzecznika prasowego pełni biuro prasowe MON. Z funkcji szefa gabinetu politycznego ministra obrony - jeśli wierzyć zaktualizowanemu Biuletynowi Informacji Publicznej - już odszedł. W tej roli jest zastępowany - tak podaje MON - przez Krzysztofa Łączyńskiego.
Współpracownik Macierewicza formalnie nie odszedł z MON i pozostaje pracownikiem ministerstwa. To podkreśla i biuro prasowe ministerstwa, i sam minister. W Prawie i Sprawiedliwości narasta tymczasem zdziwienie, że Misiewicz wciąż formalnie w ministerstwie jest. A tu trwa poszukiwanie sposobu na zagospodarowanie go, którego ot tak z dnia na dzień Antoni Macierewicz nie chce odsunąć, bo Misiewicz od 16. roku życia dla niego pracował.
Oficjalnie przedstawiciele rządu - poza wyjątkami - nie chcą komentować sytuacji Misiewicza. Nieoficjalnie jednak, co jest presją na Macierewicza, do mediów docierają sygnały o rychłej dymisji Misiewicza. Publicznie sygnał dał do tego - ale też nie po raz pierwszy - Jarosław Kaczyński. - Wierzę, że minister Macierewicz tę sprawę załatwi [problem wizerunkowy z Misiewiczem - red.] - stwierdził w wywiadzie w "Do Rzeczy".
Sam Macierewicz - jak mówił - liczy, że jego cień nadal będzie pracował w Ministerstwie Obrony Narodowej, chyba że sam zrezygnuje. Ten scenariusz został więc zakreślony tak: jeśli nie znajdzie się nowe, ale ciche już miejsce dla Misiewicza, to wówczas współpracownik odejdzie.
W Podkomisji Smoleńskiej dr. Wacława Berczyńskiego, którą powołał Antoni Macierewicz, nie potwierdzają, że Misiewicz miałby tam pracować, choć takie plotki zaczęły już krążyć. W rozmowie z Wirtualną Polską jej sekretarz prof. Jan Obrębski nie chce odpowiedzieć na pytanie o to, czy Misiewicz jest przymierzany do pracy na jej zapleczu.
Beata Szydło nie ma żadnego wpływu na ministra obrony. Szef MON w praktyce nie uznaje jej zwierzchnictwa. Także wprost już wyrażanych oczekiwań prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego ws. odsunięciu Misiewicza minister nie traktuje jako rzecz, którą musiałby wykonać od razu. Chce dać swojemu współpracownikowi możliwość odejścia z twarzą. Temu służy też doniesienie do prokuratury o dezinformacji wymierzonej w rząd, a dotyczącej Misiewicza. Wedle komunikatu MON nieprawdziwymi informacjami mają się zająć też służby specjalne.
Jednak MON wśród przejawów tej dezinformacji wymieniło sytuację oczywistą, jak fałszywe konto na Facebooku podszywające się pod Misiewicza oraz publiczne pomawianie urzędnika (Misiewicza) państwowego o działania przestępcze. Informacji o odejściu Misiewicza z ministerstwa już w zawiadomieniu do prokuratury nie ujmuje, choć dezinformacji resort mógłby się tu dopatrywać, bo źródłem okazać by się mogły osoby dobrze Macierewiczowi znane z szeregów partyjnych PiS.