PolskaBardzo surowe wyroki za bestialski podwójny mord

Bardzo surowe wyroki za bestialski podwójny mord

24.06.2010 10:10, aktualizacja: 24.06.2010 16:17

Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wyroki skazujące sprawców bestialskiego zabójstwa biznesmena z Kęt i jego dziewczyny przed 10 laty. Dwaj mężczyźni zostali prawomocnie skazani na dożywocie, dwaj na 25, a jeden na 15 lat więzienia.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Michał Marzec podkreślił bestialstwo, z jakim sprawcy dokonali zbrodni. Bez wahania zdecydowali się zabić również 21-letnią dziewczynę, gdy okazało się, że towarzyszy ona biznesmenowi, którego zamierzali - na zlecenie jednego z oskarżonych - pozbawić życia.

- Zabijając tę kobietę bez jakiegokolwiek powodu, oskarżeni dali przejaw tego kim są i w tym momencie sami wybrali rodzaj kary, na jaki zasługują. Nie wykazali żadnej litości, dali wyraz kompletnego braku człowieczeństwa - argumentował sędzia.

Wyrok jest prawomocny, przysługuje od niego jedynie skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Jeden z obrońców już zapowiedział jej złożenie, poddając w wątpliwość m.in. ocenę dowodów, dokonaną przez sądy pierwszej i drugiej instancji.

Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w katowickim sądzie okręgowym w październiku zeszłego roku. Apelację wnieśli obrońcy części oskarżonych. Wskazywali m.in., że oskarżenie oparte jest na wyjaśnieniach jednego z oskarżonych, który składając je - ich zdaniem - kierował się przede wszystkim chęcią złagodzenia kary oraz pretensjami do innego oskarżonego.

Sąd apelacyjny uznał jednak te wyjaśnienia, które pozwoliły na szczegółowe odtworzenie przebiegu zbrodni, za wiarygodne. Sędzia Marzec podkreślał, że nie jest to jedyny dowód w sprawie - są też m.in. zeznania świadków, bilingi rozmów telefonicznych, informacje o przemieszczaniu się oskarżonych na podstawie ich telefonów komórkowych. Sąd odwoławczy uznał, że sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę wszystkie zgromadzone w sprawie dowody i okoliczności oraz prawidłowo je ocenił.

Do zbrodni doszło latem 2000 roku. Ciała ofiar udało się odnaleźć dopiero po pięciu latach dzięki wyjaśnieniom jednego z przestępców i żmudnej pracy policjantów, prokuratorów oraz naukowców, którzy przeszukiwali las przy pomocy georadaru. Akt oskarżenia trafił do sądu latem 2007 r. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób, dwaj inni sprawcy już nie żyją.

Sąd skazał na dożywocie Przemysława J. i Mariusza S., nie dopatrując się dla nich żadnych okoliczności łagodzących. Wyroki po 25 lat więzienia usłyszeli Piotr G. i Paweł M. Ten pierwszy współpracował z prokuraturą - w wyjaśnieniach ujawnił zleceniodawcę i szczegóły dotyczące przebiegu zbrodni. Drugi był w chwili zabójstwa młodociany, a takiej osobie w myśl polskiego prawa nie można wymierzyć kary dożywocia. Skazany na 15 lat więzienia Grzegorz D. nie brał bezpośredniego udziału w zabójstwie, a zlecił zabójstwo biznesmena.

16 lipca 2000 r. 37-letni przedsiębiorca z Kęt Wiesław W. został zwabiony do domku letniskowego na terenie ośrodka wypoczynkowego przy jeziorze Pogoria w Dąbrowie Górniczej pod pozorem spotkania w interesach. Na miejsce przyjechał ze swoją 21-letnią dziewczyną z Bielska-Białej, Iwoną K. Oboje byli bici drewnianymi pałkami, duszeni przy pomocy paska, sznurowadła i foliowych worków, a potem zakopani w dole, przygotowanym wcześniej w lesie.

- Ten dół nie został wykopany na dzień-dwa przedtem po to, żeby go zakopać po pobiciu ofiary, ale po to, by zabić ofiarę - mówił sędzia, zbijając argumenty oskarżonych, którzy utrzymywali, że ich zamiarem było jedynie pobicie biznesmena, a nie zabójstwo.

Rodziny ofiar przez kilka lat nie wiedziały, co było przyczyną zaginięcia ich bliskich. Pierwszy trop pojawił się w 2005 r., kiedy podczas śledztwa w sprawie serii kradzieży z włamaniem jeden z podejrzanych wspomniał, że znane mu osoby z półświatka mówiły o zabójstwie dwóch osób w okolicach Dąbrowy Górniczej. Informacja była jednak mało precyzyjna - podejrzany nie wiedział, kto, gdzie i dlaczego został pozbawiony życia.

Po żmudnych działaniach operacyjnych i procesowych - m.in. analizie wielu tomów akt umorzonych spraw i przesłuchaniach świadków oraz podejrzanych - policyjno-prokuratorski zespół odtworzył najbardziej prawdopodobny przebieg zbrodni i ustalił osoby, które popełniły przestępstwo. Ciała ofiar udało się odnaleźć dzięki naukowcom z Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa, którzy w poszukiwaniach wykorzystali georadar. Obszar wskazany nieprecyzyjnie przez jednego z podejrzanych przeszukiwano przez kilka tygodni.

Według ustaleń procesu, główną rolę w planowaniu przestępstwa odegrali dwaj mężczyźni: Grzegorz D.- wspólnik przedsiębiorcy oraz jego znajomy - obywatel byłej Jugosławii, przebywający przez lata w Polsce, Zlatan H. To Zlatan H. przekazał zlecenie zabójstwa Piotrowi G., którego poznał wcześniej w areszcie. Motywem zabójstwa - jak ustalono w śledztwie - była chęć usunięcia ofiary z rynku obrotu wierzytelnościami i przejęcie jego zysków oraz zemsta za obciążenie jednego ze sprawców w toczącej się wówczas sprawie karnej.

Wykonawcy mieli dostać dużą kwotę pieniędzy do podziału, tak się jednak nie stało. Po zbrodni Zlatan H. zabrał wszystkie pieniądze i samochody, które miały być zapłatą za wykonanie zlecenia i wyjechał z Polski. Kilka lat temu umarł na raka w szpitalu w Sarajewie. Inny z podejrzanych, który złożył wyjaśnienia na temat zbrodni, popełnił później samobójstwo w Areszcie Śledczym w Katowicach.

Prokuratura oskarżyła mężczyzn o podwójne zabójstwo, popełnione ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Sąd pierwszej instancji nie mógł ich skazać za tak kwalifikowane zabójstwo z uwagi na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził nieważność przepisu wprowadzającego brzmienie tego artykułu w życie. Nie zmieniło to jednak wymiaru kary w I instancji.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (48)
Zobacz także