"Bardzo poważny błąd komendanta". Szef policji krytykowany nawet w PiS

- Oczekiwałbym, że komendant główny policji odda się do dyspozycji ministra spraw wewnętrznych i administracji. Rezygnacja też wchodzi w grę, ale chociażby ta łagodniejsza forma, czyli poddanie się ocenie, byłaby oczekiwana i zostałaby dobrze przyjęta - mówi w Wirtualnej Polsce Jarosław Zieliński, poseł PiS i były wiceszef MSWiA. Jarosław Szymczyk po odpaleniu granatnika we własnym gabinecie przekonuje, że "nie widzi powodów do dymisji". Szef policji przekonuje, że dwie tuby były prezentami po wizycie w Ukrainie. Minister MSWiA Mariusz Kamiński napisał w mediach społecznościowych, że "wyklucza dymisję".

Były wiceszef MSWiA mówi o poważnym błędzie komendanta głównego policji
Były wiceszef MSWiA mówi o poważnym błędzie komendanta głównego policji
Źródło zdjęć: © East News, reporter | Zbyszek Kaczmarek
Patryk Michalski

Opinia publiczna nie ma wątpliwości, że po odpaleniu granatnika w Komendzie Głównej Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk powinien podać się do dymisji. Z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski wynika, że aż 80,1 proc. ankietowanych uważa, że Szymczyk powinien pożegnać się z zajmowanym stanowiskiem. W tym aż 53,3 proc. odpowiedziało "zdecydowanie tak". Za pozostaniem komendanta na stanowisku opowiedziało się 8,1 proc. respondentów. Krytyczne oceny słychać również w szeregach Prawa i Sprawiedliwości, choć jednoznacznych wezwań do dymisji na razie nie ma.

O dymisji nie chce przesądzać też poseł PiS Jarosław Zieliński, były wiceszef MSWiA, który w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że to resort ma wszystkie instrumenty, żeby zbadać sytuację i ocenić, czy dymisja jest konieczna. Polityk podkreśla jednak, że "sytuacja jest niepokojąca". - Zagrożenie mogło być jeszcze większe, tym bardziej, że granatnik był przewożony do gabinetu komendanta. Eksplozja mogła przynieść jeszcze gorsze skutki. Całe szczęście, że nikomu nie stało się nic groźniejszego - podkreśla Zieliński.

Poseł ucieka od jednoznacznej odpowiedzi o dymisję, ale jego słowa zdradzają krytyczną ocenę działań szefa polskiej policji. - Kiedy wcześniej byłem pytany o to, czy komendant główny policji powinien być odwołany, wówczas rozłożyłem ręce, bo nie wiem. Trzeba to wszystko ocenić na podstawie faktów. Wydaje się jednak, że był element nieodpowiedzialności, czy braku przezorności komendanta głównego, mówiąc ostrożnie i delikatnie. Konsekwencje powinien wyciągać ten, kto jest zobowiązany, żeby to zbadać - dodaje były wiceminister.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: "Jest pośmiewiskiem wśród policjantów". Będzie dymisja?

"Niezrozumiałe zaufanie"

Zieliński zwraca uwagę, że gen. insp. Szymczyk jest doświadczonym policjantem i powinien być bardziej przezorny. Polityk nie rozumie też, jak komendant mógł bezgranicznie zaufać tym, którzy go obdarowali. - To jest oficer w najwyższym stopniu, jaki można uzyskać w policji, który ma wieloletni staż służby. Gdyby chodziło o funkcjonariusza z mniejszym doświadczeniem, to można byłoby to bardziej tolerancyjnie oceniać. Zaufanie do tych, którzy obdarowali pana komendanta, jest dziwne i niezrozumiałe - dodaje.

- Niezależnie od zapewnień, to jednak trzeba było sprawdzić, co dostał, zanim zostało to przywiezione do Komendy Głównej Policji. Po pierwsze dlatego, że jest to niebezpieczny przedmiot, a po drugie na Ukrainie toczy się wojna. W normalnych warunkach zaufanie mogłoby być pewnie większe, a w sytuacji wojennej trzeba wszystko sprawdzać - wyjaśnia polityk PiS.

Były wiceszef MSWiA zwraca uwagę, że w śledztwie komendant ma status pokrzywdzonego. - To kwestia prokuratury, jak ten status interpretować, na czym polega to, że jest on pokrzywdzony. Ale jest też kwestia odpowiedzialności na tym stanowisku. Nie chcę przesądzać jednoznacznie, ale naprawdę wydaje mi się, że bardzo poważny błąd został przez pana komendanta popełniony - mówi. Zieliński dopytywany, czy dobrym rozwiązaniem byłaby dobrowolna rezygnacja ze stanowiska albo oddanie się do dyspozycji szefa MSWiA, potwierdza, że według niego byłby to pożądany ruch.

- Takiego zachowania bym oczekiwał. Sam pan komendant powinien tak postąpić, poddać się ocenie. Własna dymisja może wchodzić w grę, ale nawet ta łagodniejsza forma, gdyby postawił się do dyspozycji swojego zwierzchnika, czyli ministra spraw wewnętrznych i administracji, zostałoby dobrze oceniona. Tego bym oczekiwał - dodaje Zieliński.

Tymczasem źródła portalu Onet podają, że gen. Szymczyk ma zrezygnować ze stanowiska jeszcze w tym tygodniu. Decyzja - jak podaje portal - miała zostać wymuszona na szefie policji politycznie. Najpoważniejszym kandydatem na jego następcę ma być obecny komendant stołeczny policji nadinsp. Paweł Dzierżak.

Doniesieniom tym zaprzeczył w poniedziałek szef MSWiA Mariusz Kamiński. "Wykluczam dymisję Komendanta Głównego Policji" - napisał w mediach społecznościowych.

Gen. Szymczyk o okolicznościach, które doprowadziły do wybuchu w Komendzie Głównej Policji, opowiedział ze szczegółami w "Rzeczpospolitej". - Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja - tłumaczył. Gen. Szymczyk podkreślił jednocześnie, że na obecnym etapie śledztwa w sprawie wybuchu jest osobą pokrzywdzoną. Przyznał, że "można było coś więcej zrobić" i "podporządkuje się" ewentualnej decyzji premiera i szefa MSWiA ws. dymisji.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kgpjarosław szymczykwybuch
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (786)