Barack Obama - i chciałby, i boi się

Albo Barack Obama rzeczywiście chce być prezydentem wszystkich Amerykanów, albo nie ma pomysłu na swoją prezydenturę i balansując między prawą a lewą stroną sceny politycznej, chce zyskać na czasie.

Obraz
Źródło zdjęć: © AFP

Sondaże opinii publicznej są zdecydowanie nadużywanym miernikiem oceny efektywności działań polityków. W dobie 24-godzinnych mediów, ważniejsze jest, jak się mówi i jak się działa, niż co się mówi i co się działa. Dodatkowo, gdy zarówno polityka, jak i gospodarka, przenosi się z rzeczywistości realnej do wirtualnej, wyniki sondaży także obarczone są wirtualnym obciążeniem.

Wyborcy, a więc ci, którzy opinię w sondażach wyrażają, też coraz większą część swego życia spędzają w internecie. Tam robią zakupy, rozmawiają z ludźmi, pracują, oglądają filmy. I uczestniczą w szeroko pojętym życiu politycznym. Tymczasem prawdziwa polityka tkwi ciągle w "realu". I nie zawsze przystaje do swojej internetowej wersji 2.0.

Jedną z ważniejszych zasad kreowania wizerunku jest spójność komunikatu.O taką spójność trudno, gdy stoi się w rozkroku między światem wirtualnym - światem współzależności i nieskończonych możliwości, a niezgrabną, anachroniczną Realpolitik. W takim rozkroku stoi teraz Barack Obama. Stoi i nie zamierza się ruszyć - nie wie, w którą stronę.

Zwrot ku liberalnej polityce zagranicznej mógłby doprowadzić go w końcu do zamknięcia w szufladce idealistycznego fantasty, co z pewnością - z globalnego punktu widzenia - nie polepszyłoby i tak już mocno nadwątlonej pozycji USA jako światowego mocarstwa. Byłby najwyżej ozdobą zjazdów głów państw, rozdającym uśmiechy na prawo i lewo, niezmiennie nawołującym do "zmiany". Trochę jak Dalajlama - każdy szef państwa chce się z nim sfotografować, ale żaden nie jest gotów poprzeć przywódcy Tybetu w "prawdziwym" życiu.

Malowanego prezydenta zdominowałaby Hillary Clinton, która takich okazji marnować nie zwykła. Skończyłoby się na tym, że główna światowa potęga mówiłaby dwoma głosami w polityce zagranicznej. Że to mało korzystne dla kraju jako całości, wiemy z własnego doświadczenia.

Dlatego Barack Obama nie idzie w lewo. W prawo też nie - na jego oczach dogorywa bowiem prezydentura George'a W. Busha, który znowu poszedł za bardzo w prawo. Obama musi dbać o własną legendę. Nie chce skończyć jak Bush - w upokorzeniu.

John L. Gaddis napisał kilka miesięcy temu, że prezydenta Busha dużo lepiej oceni historia niż dzisiejsi publicyści. Że to możliwe widać na przykładzie Richarda Nixona, który - chociaż skompromitowany aferą Watergate - jest pamiętany przez pryzmat otwarcia na komunistyczne Chiny.

Ale Obama, póki nie dokona przełomu w polityce zagranicznej, musi samodzielnie tworzyć przyszłą pamięć o swojej prezydenturze. Wybrał strategię konsensusu. Prezentuje się jako polityk środka, otwarty na poglądy i rady płynące z obu stron sceny politycznej. W założeniu - świetny pomysł. Barack Obama w ten sposób miał jawić się jako osoba ciekawa świata, nie skażona ideologią - jakże to dalekie od zaściankowego neokonserwatyzmu Busha!

Dzięki takiej postawie Obama wygrał wybory. Ale trwając dalej w takim ideologiczno-politycznym rozkroku, Barack Obama nie będzie w stanie sprawować prezydentury. Nie da się wszystkich zadowolić i nikomu nie narazić. Nie może istnieć wieczny kompromis. Bo ludzie są różni, czasy zmienne, a świat coraz bardziej przyśpiesza.

Z jednej strony - polityka zagraniczna wymaga od Obamy dużego zaangażowania. Z drugiej - poza Ameryką "zaangażowanie" Stanów Zjednoczonych utożsamiane jest z agresją, niepopularnym Bushem i jeszcze bardziej niepopularną inwazją na Irak.

Barack Obama ma więc unikatową szansę, by prowadzić łagodną, ale zaangażowaną i niedefensywną, politykę zagraniczną. Dostał szansę. Ci, którzy do tej pory z Bushem - radykałem nie rozmawiali, będą gotowi do rozmów. Ci, którymi Bush pomiatał - docenieni przez Obamę, pójdą za nim w ogień.

Nowy prezydent USA ma ponoć wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi. Niech więc ich zjednuje, niech oprze politykę zagraniczną na zjednywaniu - nie tylko innych głów państw, ale i całych społeczeństw - co jest dużo prostsze, dzięki nowoczesnej komunikacji.

Obama nie może stać dłużej z założonymi rękami i opracowywać teoretycznych planów i koncepcji politycznych. Polityk nauczy się efektywnego działania tylko w praktyce, obserwując wyniki swoich działań w realnym świecie, na własne oczy. Bolesne skutki własnych błędów to najlepsza nauka, czasami nie do uniknięcia, ale bardziej miarodajna niż konstrukcje i modele prezydenckich doradców.

John F. Kennedy, po bolesnej nauczce z operacji w Zatoce Świń, wyciągnął odpowiednie wnioski i dzięki temu umiejętnie odsunął widmo wybuchu wojny nuklearnej podczas kryzysu kubańskiego. Wbrew sporej części doradców, postawił na swój naturalny instynkt polityczny, na ludzki instynkt samozachowawczy. Zaryzykował i wygrał.

Ale działał, nie czekał na gotową ekspertyzę z wytycznymi. Barack Obama, który tak często jest przecież porównywany do JFK, powinien wziąć przykład z Kennedy - prezydenta i polityka. Kennedy - legenda właściwie narodził się przecież po śmierci samego JFK, więc po co Obama ma się śpieszyć do własnej legendy?

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Kreml odmawia komentarza. Spotkanie Trump-Putin odwołane z powodu noty?
Kreml odmawia komentarza. Spotkanie Trump-Putin odwołane z powodu noty?
Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Polska poderwała myśliwce
Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Polska poderwała myśliwce
Pogoda szybko się zmieni. Jest najnowsza prognoza pogody
Pogoda szybko się zmieni. Jest najnowsza prognoza pogody
Koszty wyjazdu Hołowni do USA. Podano konkretne kwoty
Koszty wyjazdu Hołowni do USA. Podano konkretne kwoty
Prokuratura zabiera głos ws. zwłok 18-latka. Wiadomo, co po sekcji
Prokuratura zabiera głos ws. zwłok 18-latka. Wiadomo, co po sekcji
Śmiertelny wypadek na obwodnicy Brzegu. Nie żyje policjant
Śmiertelny wypadek na obwodnicy Brzegu. Nie żyje policjant
Dotarł wniosek do Zbigniewa Ziobry. To kluczowy etap
Dotarł wniosek do Zbigniewa Ziobry. To kluczowy etap
Bruksela nie odpuści. Chodzi o embargo na ukraińskie produkty
Bruksela nie odpuści. Chodzi o embargo na ukraińskie produkty
Nowe zagrożenie w Europie. WHO ostrzega przed groźnym wirusem
Nowe zagrożenie w Europie. WHO ostrzega przed groźnym wirusem
Afera ws. działki pod CPK. Robert Telus odpowiada na zarzuty
Afera ws. działki pod CPK. Robert Telus odpowiada na zarzuty
Poszukiwania dronów z 10 września. Komunikat Dowództwa Operacyjnego
Poszukiwania dronów z 10 września. Komunikat Dowództwa Operacyjnego
Kolejny krok do uchylenia immunitetu Ziobry. Znamy szczegóły
Kolejny krok do uchylenia immunitetu Ziobry. Znamy szczegóły