Bandyci postrzelili polskiego jubilera. Dzielnica się boi
W ciągu ostatnich dwóch tygodni na Greenpoincie doszło do trzech groźnych napadów. Celem rabusiów padły dwa polskie sklepy jubilerskie, a także całodobowy sklep spożywczy, również należący do Polaka. Policja zapewnia, że dzielnica wciąż jest bardzo bezpieczna. Mieszkańcy nie są jednak o tym przekonani.
Napad na jubilera
Pierwszy z napadów był naprawdę groźny. Doszło do niego pod koniec lipca, w biały dzień, kilka minut po południu, przy jednej z głównych ulic polskiej dzielnicy. Dwóch napastników z bronią wtargnęło do sklepu jubilerskiego. Jeden z nich postrzelił w klatkę piersiową właściciela, Ryszarda Sanockiego. Następnie obaj zaczęli pakować do worków biżuterię znajdującą się w sklepowych gablotach.
Napad trwał kilka minut. Został zarejestrowany przez kamery wideo wewnątrz sklepu. Na filmie udostępnionym później przez policję widać, że napastnikami było dwóch Latynosów w wieku około 40 lat. Obaj zbiegli z miejsca zdarzenia, zanim przyjechał radiowóz.
Właściciel miał dużo szczęścia, że przeżył postrzał. Gdyby kula trafiła o kilka centymetrów wyżej prawdopodobnie utkwiłaby w sercu. Ryszard Sanocki przeszedł operację w pobliskim szpitalu i obecnie dochodzi do zdrowia.
Zaledwie dwa dni później inny polski jubiler na Greenpoincie został okradziony. Tym razem obyło się bez broni i strzałów. Jak wynika z informacji policji sprawcą kradzieży był młody, czarnoskóry chłopak, który udawał klienta. Długo oglądał drogą złotą figurkę i w pewnym momencie korzystając z nieuwagi sprzedawcy po prostu wybiegł z nią z ze sklepu.
Ofiarą kolejnego napadu z bronią, który miał miejsce na początku sierpnia padł polski sklep spożywczy, otwarty 24 godziny na dobę. Napastnikami okazali się Afroamerykanie. Byli zamaskowani, pistoletami sterroryzowali pracownicę sklepu i zażądali wydania pieniędzy.
Podczas tego napadu nikt nie został ranny, ale rabusie uciekli ze sklepu z całym utargiem.
Nadal jest bezpiecznie
Policja pilnująca porządku w polskiej dzielnicy zapewnia, że mimo tych wydarzeń Greenpoint jest wciąż miejscem bardzo bezpiecznym. Statystycznie, bowiem do napadów i kradzieży dochodzi tu raczej rzadko. Niektórzy mieszkańcy czują się jednak niepewnie przypominając, że nie dalej jak w czerwcu postrzelono na ulicy Polaka.
- Napady zdarzają się wszędzie, ostatnio jednak dużo się słyszy o Greenpoincie, nie jest to przyjemne dla kogoś, kto mieszka tu na stałe - mówi pan Edward, w polskiej dzielnicy od 14 lat.
Właściciele sklepów nie wykluczają instalacji dodatkowych zabezpieczeń, czy zatrudnienia ochroniarzy. Szczególne powody do niepokoju mogą mieć jubilerzy. Wysoka cena złota sprawia, że są oni wyjątkowo kuszącym obiektem dla złodziei.
Pewnym pocieszeniem i uspokojeniem dla mieszkańców Greenpointu może być fakt, że policja dość szybko ustaliła napastnika, który strzelał do Ryszarda Sanockiego. Okazał się nim 50-letni Felix Lagoa, kryminalista, który odsiedział 22 lata w więzieniu za morderstwo i napad rabunkowy. Na wolności przebywał od 2005 roku. W miejscu zatrzymania, w Sunset Park, który podobnie jak Greenpoint znajduje się na Brooklynie funkcjonariusze odkryli część łupu. Drugi z napastników wciąż jest poszukiwany.
Sprawcy pozostałych dwóch rabunków również są na wolności.
Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski