Balcerowicz: czuję się wyróżniony przez los
Piętnaście lat minęło od rozpoczęcia transformacji polskiej gospodarki. "Rzeczpospolita" zamieszcza wywiad z prof. Leszkiem Balcerowiczem, wicepremierem w latach 1989 - 1991 oraz 1997 - 2000, współtwórcą polskich reform gospodarczych.
05.11.2004 | aktual.: 05.11.2004 06:56
- 15 lat to okrągła rocznica. Czy warto było w 1989 roku w ogóle zaczynać, po to, żeby patrzeć na Polskę, taką, jaka jest dziś? Z rozwijającą się gospodarką, ale i drażniącą, trudną do zaakceptowania, ze swoją jałową sceną polityczną i wielkimi nierozwiązanymi problemami społecznymi?
- A w jakiej Polska byłaby sytuacji, gdyby tkwiła w bagnie socjalizmu? Nie potrzebujemy daleko szukać przykładu, mamy go za miedzą, to Białoruś. Kto zna choćby odrobinę polskiej historii, ten nie może mieć cienia wątpliwości, że warto było zerwać z socjalistyczną dyktaturą. Okres od 1989 r. jest pod względem możliwości najlepszy w naszej historii ostatnich 300 lat. Problem nie polega na tym, że rozpoczęliśmy reformy, ale na tym, że ich w kilku kluczowych punktach nie dokończyliśmy.
- Balcerowiczowi nie brakuje więc osobistej satysfakcji?
- Satysfakcja nie jest pełna, bo widzę, o ile byłoby np. mniejsze bezrobocie, gdyby nie przeforsowano wadliwych rozwiązań socjalnych i nie blokowano reform w tej sferze. Wiem jednak, że miałem okazję uczestniczyć w czymś wyjątkowym. Kiedy w latach 80. zajmowałem się sukcesami Korei Południowej czy Niemiec Zachodnich, przez głowę mi nie przeszło, że to może być użyteczne inaczej, niż tylko intelektualnie. Czuję się więc wyróżniony przez los.
- Dokąd doszliśmy jako Polska w ciągu 15 lat? Gdzie jesteśmy na przykład w porównaniu z Węgrami, Czechami?
- Produkt krajowy brutto wzrósł w Polsce od roku 1989 do 2003 o 30%. W Słowenii podniósł się w tym czasie o 21%, na Węgrzech o 12%. Jeżeli więc popatrzymy na PKB, jesteśmy w absolutnej czołówce. Podobnie, jeżeli chodzi o inflację. Tu odnieśliśmy duże sukcesy, startując z dużo gorszej pozycji niż Czechu lub Węgry. Odnotowaliśmy ogromny postęp w zdrowotności, ochronie środowiska, szkolnictwie wyższym itd.
- Czy nie największym impulsem dla polskiej gospodarki było dążenie do Unii Europejskiej, otwieranie rynków, harmonizowanie prawa?
- W pewnym uproszczeniu mogę powiedzieć tak: kiedy rządzili reformatorzy, spełniało ono rolę niewielką, bo oni i tak chcieli kraj reformować. Ponieważ jednak nie cały czas takich mieliśmy u steru rządów, dążenie to odegrało bardzo pozytywną rolę w niektórych okresach.
- W Unii już jesteśmy, ale droga do euro jeszcze daleka. Czy dążenie do wejścia do strefy euro, dostosowanie się do obowiązujących w niej zasad, może być znowu motorem naszego rozwoju?
- Czy droga do euro jest bliska, czy daleka, zależy od nas, a ściślej - od tempa uzdrawiania finansów naszego państwa. Euro to dobra perspektywa dla Polski. Z dużym prawdopodobieństwem można oczekiwać dzięki euro większych inwestycji, większego eksportu i wzrostu. Oczywiście, jeżeli wejdzie się w warunkach trwale uzdrowionych finansów publicznych i uelastycznionych rynków. Ale trwałego uzdrowienia finansów nie zrobi się, odkładając je na lata. Najlepiej byłoby to zrobić w sposób skoncentrowany, po litewsku czy po słowacku.