"Bączek, kilka strzałek i węgierskie wino. Wstyd!"
"Mamy pierwszy sukces polskiej prezydencji. Minister Sikorski oświadczył, że w czasie jej trwania, będziemy promować konsumpcję dobrych, węgierskich win" - ironizuje w serwisie PiS.org.pl europoseł PiS Tomasz Poręba. I dodaje, że decyzja o wyborze win jest kpiną z polskich winiarzy.
21.06.2011 | aktual.: 21.06.2011 17:52
W poniedziałek minister Radosław Sikorski poinformował o podpisaniu z ministrem spraw zagranicznych Węgier memorandum, że "nie tylko podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Warszawie, ale w ogóle podczas polskiej prezydencji będziemy promować konsumpcję dobrych, węgierskich win". - Skonsultowałem z najlepszymi polskimi sommelierami, wręcz dokonaliśmy w pałacyku MSZ na Foksal degustacji. No i jakby to powiedzieć... ta degustacja nie skończyła się pełnym sukcesem - powiedział Sikorski.
Te właśnie słowa europoseł Tomasz Poręba nazwał "kpiną z polskich winiarzy". "Przecież w Polsce produkuje się coraz więcej dobrej klasy i jakości win.Naprawdę nie mamy się czego wstydzić" - dowodził.
Europoseł Poręba uważa, że polska prezydencja, byłaby "świetną okazją do zaprezentowania smaku" polskich win. "Kiedy kilka miesięcy temu zorganizowałem w PE degustację wina z Podkarpacia, przyszły setki osób. Wiele z nich na winie znających się wyśmienicie. Byli Francuzi, Włosi, Hiszpanie. Wszyscy podkreślali, że po pierwsze nie wiedzieli, że w Polsce produkuje się wina. Po drugie, że są takie dobre".
Tomasz Poręba opisuje, że wielu z gości degustacji chciało dowiedzieć się, gdzie można kupić polskie wina.
Jak pisze, w Polsce przyjęto nowe prawo, otwierające przed winiarstwem szerokie perspektywy. Winiarze mogą wreszcie sprzedawać wino i na tym zarabiać, a tym samym rozwijać swoją działalność. "Są to często małe, rodzinne gospodarstwa, które mogą podnieść wartość turystyczną wielu regionów w Polsce" - czytamy.
Europoseł proponuje, by "nawet jeśli zdecydowano się na wino węgierskie", podczas prezydencji serwować także i polskie wina.
Tomasz Poręba kończy stwierdzeniem, że w innych krajach taka sytuacja byłaby niewyobrażalna, u nas jest całkiem możliwa. "Z polską prezydencją kojarzyć się będzie słynny drewniany bączek, kilka abstrakcyjnych strzałek jako logo i węgierskie wino na stole. Wstyd. Po prostu wstyd" - konkluduje.