Babia Góra. Poszła w szortach w góry, jest w szpitalu. "Nowa, chora moda"
Nowy trend wśród turystów, którzy przyjeżdżają zimą w góry, przeraża wręcz ratowników GOPR. Chodzi o suche morsowanie, które dla niektórych oznacza kilkugodzinne wędrówki po górach zimą wyłącznie w butach i szortach. - Teraz były nawet stringi. To chora moda - mówi WP ratownik górski z Beskidów.
"Górskie morsowanie" i ponad 3-godzinna wyprawa na szczyt Babiej Góry tylko w szortach zakończyły się w sobotę dramatyczną akcją ratunkową Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jedna z uczestniczek w stanie ciężkiej hipotermii trafiła do szpitala. Jej stan jest poważny.
- Rozumiem, że można morsować w taki sposób, kiedy jest w okolicach zera na termometrze, a w pobliżu jest samochód czy schronienie, gdzie można rozgrzać się po kilku minutach. Ale w takich warunkach? To irracjonalne zachowanie - stwierdza Maciej Stanisławski, szef szkolenia Grupy Beskidzkiej GOPR.
- To "chora moda" - słyszymy od innego ratownika w bazie w Szczyrku.
Ratownicy z Beskidów mówią, że w ostatnich tygodniach coraz częściej widać na szlakach turystów, którzy rozbierają się, chcąc hartować w ten sposób organizm.
Zobacz też: Skoki narciarskie. Zakopane. Mnóstwo kibiców pod Wielką Krokwią. Apele policji nie pomogły
- Pierwsze przypadki mieliśmy już kilka lat temu, ale nasilenie "suchego morsowania" mamy tej zimy, co widać na fali zdjęć na Facebooku. Być może to wynik mody na morsowanie w wodzie? - zastanawia się Maciej Stanisławski.
Dodaje, że nikt z ratowników nie jest w stanie zrozumieć, jak można wybrać się w samej bieliźnie podczas śnieżycy na kilkugodzinną wyprawę. - Ze względu na doświadczenie górskie wiemy, że wychłodzenie następuje bardzo szybko i wtedy mróz może zabić - dodaje ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR.
Babia Góra. Poszła w szortach w góry, jest w szpitalu. "Nowa chora moda" na morsowanie
Sobotni przypadek to skrajny przypadek, ale pokazuje, jak można być nieodpowiedzialnym. Turystów w samej bieliźnie podczas górskich wypraw coraz częściej spotyka również asp.szt. Roman Szybiak z policji w Bielsku-Białej.
- Chodzę często po szlakach i w tamtym roku zwolenników "suchego morsowania" było mniej - relacjonuje policjant. Sam utrzymuje dobrą kondycję i jego zdaniem można tak zahartować organizm, aby wytrzymać w negliżu na 10-stopniowym mrozie kilka godzin, ale do tego potrzeba przygotowania kondycyjnego organizmu.
- Niezależnie od warunków w góry zawsze powinniśmy zabierać mapę papierową, bo telefon może się rozładować, termos z herbatą, ale bez alkoholu, bo wychładza, a do tego folię termiczną - mówi mundurowy o ekwipunku, który jego zdaniem jest niezbędny, nawet podczas krótkiej wyprawy.
To właśnie taka folia uratowała prawdopodobnie życie kobiecie w sobotę na Babiej Górze. Inni turyści, którzy byli w pobliżu, zachowali się tej sytuacji bardzo dobrze i byli właściwie przygotowani.
- Pytanie, ile osób, z tych które dzisiaj wyszły na szlaki, nie zdaje sobie sprawy, jak groźne mogą góry... Bo turystów jest sporo - zastanawia się ratownik ze Szczyrku.