Babcia Szymona: nie byłam świadkiem przemocy w domu syna
Jarosław R. i Beata Ch., odpowiadający za zabójstwo prawie dwuletniego syna Szymona, tworzyli udany związek - mówiła przed katowickim sądem babcia dziecka, matka Jarosława R. Zenobia R. twierdzi, że nigdy nie była świadkiem przemocy lub agresji w rodzinie syna.
14.11.2013 | aktual.: 14.11.2013 14:03
Według niej to Jarosław R. był bardziej opiekuńczym rodzicem, Beacie Ch. zarzuciła oziębłość wobec dzieci.
Zenobia R., która jest w procesie oskarżycielką posiłkową często przychodziła do będzińskiego mieszkania syna i jego partnerki, by opiekować się dziećmi - Beata Ch. i Jarosław R. mają jeszcze dwie córki.
Kobieta powiedziała przed sądem, że nigdy nie była świadkiem awantury w domu syna. Ani Jarosław R., ani Beata Ch. nie skarżyli jej się na współpartnera. - W mojej ocenie był to bardzo udany związek - powiedziała kobieta.
Według niej to jej syn był bardziej opiekuńczym rodzicem: kąpał dzieci, karmił je i bawił się z nimi. Beata Ch. - według babci Szymona - nie zajmowała się dziećmi w takim stopniu jak Jarosław R., była wobec nich oziębła. Zenobia R. zeznała też, że Beacie Ch. zdarzało się karcić dzieci - miała uderzać Szymona po rękach.
Babcia Szymona opowiadała też, jak pewnego dnia Szymon trafił do szpitala ze spuchniętą i zaczerwienioną ręką, lekarze podejrzewali złamanie. Jej zeznania nie wyjaśniają, w jakich okolicznościach doszło do tych obrażeń. Zenobia R. oceniła, że Szymon wymagał szczególnej opieki, był bardzo delikatnym i słabym dzieckiem, nie radził sobie z gryzieniem pokarmu.
Z ustaleń śledztwa wynika, że babcia Szymona długo nie zdawała sobie sprawy, że dziecko nie żyje, bo podobnie jak inni członkowie rodziny była okłamywana przez rodziców dziecka.
Przed sądem Zenobia R. zeznała, że po śmierci Szymona nie była w mieszkaniu R. i Ch. przez cały rok. Najpierw zastała zamknięte drzwi, potem Beata i Jarosław mówili jej, że wyprowadzili się do ojca Beaty. Gdy pytała o Szymona, syn i jego partnerka mówili jej, że z dzieckiem wszystko w porządku. Pokazywali nawet zdjęcia dziecka w telefonie komórkowym. Zakładała, że to Szymon.
Podczas rozprawy sąd pytał też kobietę o listy, które kilka miesięcy temu Jarosław R. przysłał jej z aresztu z pominięciem sądowej cenzury. Z treści listów, odczytanych kilka tygodni temu przed sądem, wynika, że oskarżony instruował w nich matkę, jakie ma składać zeznania i że ma obciążać Beatę Ch. Zenobia R., która potwierdziła, że w jej domu zatrzymano listy od syna oświadczyła, że nigdy nie była nakłaniana przez Jarosława R. do fałszywych zeznań.
Sprzeczne zeznania rodziców
Wyjaśnienia oskarżonych dotyczące okoliczności śmierci dziecka są całkowicie sprzeczne. Zdaniem Beaty Ch. 24 lutego 2010 r. Jarosław R., nie mogąc uspokoić płaczącego Szymona, po raz pierwszy miał go uderzyć. 27 lutego ojciec miał zadać Szymonowi kolejny silny cios pięścią w brzuch. Tego samego dnia dziecko zmarło. Jarosław R. twierdzi, że to Beata Ch. nadepnęła na brzuch Szymona, a chwilę wcześniej klęczała na dziecku, leżącym na wersalce.
Śledztwo ws. śmierci dziecka prowadziła Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej, która przyjęła wersję bliższą wyjaśnieniom Beaty Ch., jednakże o zabójstwo Szymona oskarżyła oboje rodziców. Przyjęła, że godzili się na śmierć dziecka, nie udzielając mu pomocy, pomimo konieczności natychmiastowego podjęcia leczenia.
Rodzice próbowali reanimować Szymona, ale na pomoc było już za późno. Jeszcze w dniu śmierci zwłoki syna przewieźli samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Policja długo nie mogła ustalić kim jest znalezione w stawie dziecko. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 r. Grozi im dożywocie. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu tego roku.