Trwa ładowanie...
d4b369u
19-04-2012 13:45

B. Piecha: Arłukowicz nie panuje nad resortem zdrowia

W szpitalach wciąż brakuje leków onkologicznych. Chorzy są odsyłani przez lekarzy, nie wiedzą, kiedy otrzymają kolejną dawkę chemii. Minister Zdrowia uspokaja, że leki już jadą do Polski, nie potrafi jednak wskazać konkretnie, kiedy trafią do szpitali. - To skandal. Ministerstwo nie zdało egzaminu, zupełnie nie radzi sobie z polityką lekową – mówi Wirtualnej Polsce były minister zdrowia Marek Balicki. Przewodniczący sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha z PiS nie zostawia na ministrze zdrowia suchej nitki: - Arłukowicz nie panuje nad resortem. - To, co teraz się dzieje, pokazuje marazm ministerstwa - podkreśla.

d4b369u
d4b369u

Ministerstwo Zdrowia poinformowało w zeszłym tygodniu, że firma farmaceutyczna produkująca część leków onkologicznych tzw. cytostatyków ma problemy z zagwarantowaniem ich dostępności. Resort zapewnił jednak, że chorzy na nowotwory nie zostaną pozbawieni dostępu do leczenia. Tymczasem coraz więcej pacjentów jest odsyłanych przez szpitale, właśnie z powodu braku podstawowych leków stosowanych w chemioterapii.

Problem dotyczy placówek medycznych w całej Polsce. Pani Elżbieta z Warszawy od dwóch lat walczy z rakiem piersi. Ma przerzuty do kości. Gdy kilka dni temu przyszła do szpitala po kolejną dawkę chemii, okazało się, że jej nie otrzyma – w szpitalu skończył się zapas potrzebnego dla niej leku. W podobnej sytuacji jest wielu innych chorych. Ilu dokładnie? Trudno określić, lekarze nie tworzą list odesłanych pacjentów.

Od 13 do 17 kwietnia do Biura Rzecznika Praw Pacjenta Krystyny Kozłowskiej wpłynęło w sumie 10 sygnałów od pacjentów, którzy mają problem z dostępem do konkretnych leków stosowanych w chemioterapii. Pięć sygnałów dotyczy Warszawy, dwa Gdańska, po jednym Rzeszowa, Dąbrowy Górniczej i Bielska-Białej. - Ponieważ pacjenci przekazali nam adresy konkretnych placówek medycznych, wystąpiłam i na bieżąco występuję bezpośrednio do wskazanych świadczeniodawców z prośbą o wyjaśnienia, a także o szybkie podjęcie konkretnych działań, aby zapewnić pacjentom planowany dostęp do leczenia – mówi Wirtualnej Polsce Krystyna Kozłowska. Pacjenci najczęściej sygnalizowali brak następujących preparatów: Etoposidu, Adriamycinu, Adriblastinu i Cyklofosfamidu.

Resort: nie wiedzieliśmy o problemach chorych

Przedstawiciele ministerstwa zdrowia tłumaczą, że nie zdawali sobie sprawy z trudnej sytuacji szpitali. Wiceminister zdrowia Jakub Szulc zajmujący się polityką lekową tłumaczył w zeszłym tygodniu, że resort nie wiedział o problemach pacjentów z dostępem do leków. Został zaalarmowany dopiero przez dziennikarzy, którzy nagłośnili sprawę.

d4b369u

We wtorek, gdy było już wiadomo, że sprawa jest naprawdę poważna, uspokajał, że ministerstwo skontaktowało się z czterema producentami leków, którzy produkują zamienniki cytostatyków, żeby zwiększyli dostawy i z hurtowniami farmaceutycznymi, które sprowadzają leki, by sprowadzały ich więcej. Jego zdaniem na tym zadanie resortu zdrowia się kończy. Ministerstwo – jak tłumaczył - nie może kupić leków, bo nie jest podmiotem obrotu farmaceutycznego. Wiceminister winą za problemy pacjentów obarczał dyrektorów szpitali. Jego zdaniem, gdyby złożyli wnioski o import docelowy, to leki onkologiczne byłyby dostępne, gdyż resort „decyzje wydaje od ręki”.

W środę głos zabrał wreszcie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Do tej pory unikał wypowiedzi. Zapewnił, że producent, który miał problemy z produkcją leków stosowanych w chemioterapii, jest w trakcie wysyłki tych leków do Polski. - Otrzymaliśmy pisemne potwierdzenie od producenta, że te leki, których produkcja została spowolniona ze względów technologicznych, w określonej ilości trafią do Polski - mówił w Polsat News. Kiedy dokładnie? Tego minister nie powiedział. Zaapelował natomiast do szpitali, które mają problemy z dostępnością leków, by na bieżąco zgłaszały to resortowi.

"To skandal!"

Były minister zdrowia, a obecnie dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie Marek Balicki komentując sytuację mówi krótko: „To skandal”. Dziwi go spokój resortu zdrowia. - Ministerstwo nie zdało egzaminu, nie radzi sobie z lekami. Utrudnia życie szpitalom, a płacą za to pacjenci - przekonuje. W jego opinii ministerstwo wiedziało o problemie od kilku tygodni, i nie podjęło żadnych działań, by ograniczyć zagrożenie. - Minister zwala winę na szpitale, ale to nie dotyczy jednego szpitala, to jest problem systemowy. Jeśli ministerstwo nie potrafi sobie z nim poradzić, to pojawia się pytanie: od czego ono jest? – dodaje.

Podkreśla, że pacjentów nie interesują tłumaczenia resortu, ale efekt jego pracy. A efekt jest taki, że chorzy nie dostają leków w terminie. A to nie są jakieś nadzwyczajne leki, ale środki powszechnie dostępne. Balicki za niepoważne uważa apele ministerstwa do pacjentów, by zgłaszali się do Biura Rzecznika Praw Pacjenta, w sytuacji nieotrzymania chemioterapii. - Przecież wiadomo, że leków nie ma. Wystarczy zadzwonić do hurtowni farmaceutycznej - zaznacza.

d4b369u

"Arłukowicz nie panuje nad resortem"

Równie ostro o działaniach resortu wypowiada się przewodniczący sejmowej komisji zdrowia poseł PiS Bolesław Piecha. - Minister Arłukowicz nie panuje nad resortem. To, co teraz się dzieje, pokazuje marazm jego ministerstwa, które pogubiło się w swoich kiwkach - uważa. Za jedną z przyczyn bałaganu uważa wciąż zmieniających się pracowników. Wiceszef resortu Jakub Szulc zajmuje się polityką lekową od niecałych dwóch miesięcy. Jest trzecim w ciągu krótkiego czasu odpowiedzialnym za to wiceministrem zdrowia. Jeszcze w grudniu był nim Adam Frączak. Potem przez niecałe dwa miesiące leki nadzorował Andrzej Włodarczyk. Na początku lutego zrezygnował.

– Nadzorujący politykę lekową pracownicy najemni, nazywani sekretarzami czy podsekretarzami, zupełnie się pogubili. Nic dziwnego, w końcu zmieniają się jak rękawiczki. No i mamy to, co mamy – zaznacza, dodając, że nie życzy ministrowi Arłukowiczowi, żeby ktoś z jego rodziny znalazł się w oku tzw. „chwilowych trudności” z dostępem do leków onkologicznych.

Piecha tłumaczy, że import docelowy, z którego obecnie zgodnie z wytycznymi resortu zdrowia mają korzystać dyrektorzy szpitali nie jest dobrym rozwiązaniem. Zdaniem polityka pogłębia to jedynie mitręgę biurokratyczną, a także podnosi koszty. – Zawsze, jak się coś robi interwencyjnie, trzeba zapłacić drożej – zwraca uwagę. Szpitalne apteki, w których zaczyna brakować specyfików na raka, gotowe są zapłacić za nie niemal każda cenę. Były szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych dr Leszek Borkowski mówił „Gazecie Polskiej Codziennie”, że apteki płacą za leki onkologiczne nawet 12 razy więcej niż wcześniej. Wkrótce lecznicom zabraknie pieniędzy na innego rodzaju terapie.

d4b369u

- Rząd musi znaleźć wyjście z tej sytuacji. Na razie jednak wypuszcza jedynie sprzeczne sygnały. Wielkim nieobecnym, który powinien zabrać głos, jest Bartosz Arłukowicz. Minister zniknął tak, jak leki dla chorych na raka – zaznacza Piecha.

Polityk mówi o strachu wśród chorych. - Każdy pacjent boi się i będzie się bał nadal. Choroba nowotworowa to nie jest przeziębienie, które można leczyć ząbkiem czosnku. To są zbyt poważne sprawy. Chodzi przecież o ludzkie życie - dodaje.

Bezpieczeństwo pacjentów

Czy opóźnienie w przyjęciu kolejnej dawki chemii ma znaczenie dla końcowych efektów leczenia? Dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld, kierownik Centrum Onkologii w Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie tłumaczy, że przesunięcie chemii o tydzień nie powinno wpłynąć na obniżenie skuteczności kuracji. Jednak dłuższe np. miesięczne opóźnienie może zaważyć na efekcie końcowym leczenia.

d4b369u

- W chemioterapii ważne jest zachowanie pewnego rytmu. Standardowo w leczeniu uzupełniającym pacjent przechodzi sześć cykli chemii oddzielonych trzytygodniowymi przerwami. Kuracja trwa cztery i pół miesiąca. Jeśli w tym czasie pacjent otrzyma mniej niż 85% planowanej całej dawki leku, kuracja może okazać się mniej skuteczna niż oczekiwano. „Wypadnięcie” jednego cyklu to ubytek około 15% całej dawki – tłumaczy.

Lekarka wyjaśnia, że prawie u każdego pacjenta są jakieś drobne przesunięcia – czasami wynikają one z przyczyn medycznych np. przeziębienia, czasami decydują względy losowe – chory w dniu, kiedy ma przyjąć kolejną dawkę leku, ma wesele syna w innym mieście i nie może stawić się w szpitalu. - Najważniejsze, by planowana dawka nie została pominięta, ponieważ wpływa to na intensywność całej chemioterapii – podkreśla dr Jagiełło-Gruszfeld.

Na razie pacjenci ze szpitali, w których brakuje leków, jeżdżą do większych placówek. W poznańskim szpitalu imienia Przemienienia Pańskiego na chemioterapię przyjeżdżają pacjenci z dwóch województw - wielkopolskiego i lubuskiego. Szpital ma zapasy na dwa tygodnie. - To sytuacja na ostrzu noża – ostrzega jeden z lekarzy.

Paulina Piekarska, Wirtualna Polska

d4b369u
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4b369u
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj