PolskaB. oficer SB, który groził dziennikarzowi, stanął przed sądem

B. oficer SB, który groził dziennikarzowi, stanął przed sądem

Proces byłego szefa Wydziału IV SB w Krakowie,
odpowiedzialnego za inwigilację księży, Kazimierza A. rozpoczął
się przed sądem rejonowym w Krakowie. Oskarżony jest on
o kierowanie gróźb karalnych pod adresem dziennikarza
telewizyjnego Macieja Gawlikowskiego.

24.08.2006 | aktual.: 24.08.2006 13:11

W marcu tego roku TVP wyemitowała dokumentalny film Gawlikowskiego "Zastraszyć księdza". Dokument opisywał drastyczne metody działania Wydziału IV SB w Krakowie, odpowiedzialnego za inwigilację księży. Wypowiedzi byłych esbeków, w tym Kazimierza A., zostały nagrane bez ich wiedzy ukrytą kamerą. Po emisji filmu oskarżony miał dzwonić do Gawlikowskiego, ubliżać i grozić mu.

Przed sądem oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, podtrzymując wyjaśnienia złożone w toku postępowania przygotowawczego. Przeprosił też pokrzywdzonego za wulgarne słowa wypowiedziane pod jego adresem.

Według odczytanych przez sąd wyjaśnień oskarżonego, nieznany dziennikarz przyszedł do niego, chcąc porozmawiać o jego pracy w SB. W sumie odbyło się kilka spotkań z Gawlikowskim, podczas których odpowiadał na jego pytania, nie wiedząc, że jego wypowiedzi są nagrywane ukrytą kamerą.

Zdaniem oskarżonego, w filmie jego wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu i wypaczone, aby stanowiły sensacyjną całość. Wyjaśniał on, że po emisji dzwonił do dziennikarza, żeby ustalić jego adres, ale nigdy mu nie groził, ani straszył.

Zamiar mój był taki, aby załagodzić sytuację, ale byliśmy tak rozemocjonowani, że rozmowa przybrała gwałtowny przebieg - mówił Kazimierz A. przed sądem.

Przesłuchany w charakterze świadka Maciej Gawlikowski przyznał, że nagrał wypowiedzi byłego oficera SB bez jego zgody i wiedzy za pomocą ukrytej kamery, a następnie w filmie wykorzystał ich fragmenty. Zgodnie z prawem, uniemożliwił jednak identyfikację rozmówcy poprzez zasłonięcie oczu oraz niepodawanie jego personaliów w podpisie.

Zgodnie z zeznaniami poszkodowanego, dzień po emisji filmu, przy świadkach - dziennikarzach z krakowskiego oddziału TVP - odebrał telefon od oskarżonego, w którym ten mówiąc powoli i stanowczo lżył go, a potem użył sformułowania "ja cię dopadnę". Podobny telefon powtórzył się dzień później.

Uznałem więc, że groźby nie były jednorazowe. Uznałem też, że groźby ze strony byłego wysokiego oficera SB są niebezpieczne i stanowią realne zagrożenie dla mnie i mojej rodziny, dlatego zdecydowałem zgłosić sprawę na policji - mówił Gawlikowski. Przypomniał, że w przeszłości był dwukrotnie pobity przez nieznanych sprawców.

Obrońca we wstępnym piśmie przedłożonym sądowi argumentowała, że brak jest podstaw, aby groźby traktować poważnie, a oskarżony przeprosił już poszkodowanego. Dlatego wnioskuje o uniewinnienie lub warunkowe umorzenie postępowania.

Byłemu kapitanowi SB za kierowanie gróźb karalnych grozi kara dwóch lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)