B. milicjanci: słyszeliśmy krzyk Przemyka
Przed warszawskim sądem okręgowym odbyła się konfrontacja milicjantów, którzy brali udział lub byli
świadkami wydarzeń związanych z zatrzymaniem i pobiciem Grzegorza
Przemyka w maju 1983 roku.
Przed sądem zeznawało ośmiu byłych milicjantów. Wszyscy twierdzili, że nie pamiętają lub nie widzieli, by Przemyk był bity na komisariacie. Podkreślali jednak, że maturzysta szarpał, wymachiwał rękami i był uspakajany. Pamiętali też jego krzyki.
Jeden z nich (funkcjonariusz, który pracował wówczas w komisariacie) Józef C. powiedział nawet, że słysząc krzyk Przemyka, wyszedł - "bo nie lubił tego typu sytuacji". Dopytywany przez sąd i prokuraturę nie chciał jednak sprecyzować, o co mu chodzi.
Żaden z funkcjonariuszy nie potrafił też przypomnieć sobie, w jakim stanie był Przemyk, gdy wezwano do niego pogotowie, niektórzy z nich podkreślali, że wyszedł z komisariatu z sanitariuszami "o własnych siłach".
Komendant komisariatu Konstanty M. powiedział, że zdecydował się na wezwanie pogotowia ze względu na "wygląd, zachowanie i strój Przemyka". Podkreślał, że chłopak był blady, miał potargane włosy, porozpinane ubranie i był bez butów. Jeden z podwładnych - nie pamiętał który - miał mu też powiedzieć, że maturzysta szarpał się z zomowcami i że zachowywał się "jak wariat". Wyjaśnił też, że wezwał pogotowie, bo chciał się Przemyka "pozbyć z komisariatu" - bał się, że jego koledzy mogą próbować go odbić.
Przyjaciel Przemyka Cezary F. powiedział natomiast, że maturzystę biło trzech funkcjonariuszy. Zaczął ten, który doprowadzał chłopaka na komisariat. Do bicia - jak wyjaśnił F. - doszło po wymianie zdań w sprawie zawieszenia stanu wojennego. Jeden z milicjantów miał wyciągnąć pałkę by uderzyć chłopca, ten ją złapał - wtedy według relacji F. doszło do bicia.
Jedynym funkcjonariuszem, którego Cezary F. rozpoznał spośród zeznających we wtorek był Krzysztof D.
Prokurator Maria Grabska-Taczanowska oceniając konfrontacje, podkreśliła, że "wszystkie te zeznania układają się w jakąś całość". Nie chcą mówić wszystkiego, ale z tych sprzeczności, które są układa się materiał, z którego wynika, kto uderzał, kto bił- podkreślała.
W tym procesie, toczącym się już po raz piąty, na ławie oskarżonych zasiada Ireneusz K. Kolejna rozprawa odbędzie się 7 marca - będzie na niej kontynuowana konfrontacja tym razem tylko funkcjonariuszy ZOMO: Krzysztofa D., Bogusława B., Jana W.-J., Piotra J., którzy doprowadzili Przemyka na komisariat. Weźmie w niej udział też przyjaciel maturzysty, który został z nim zatrzymany - Cezary F.
Sąd zwróci się także do biegłych by ocenili stan zdrowia i możliwość przesłuchania b. milicjanta Arkadiusza Denkiewicza, który został już skazany w tej sprawie na dwa lata więzienia.
Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, został pobity przez milicję 12 maja 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano tylko jego z całej grupy, świętującej na Starówce zdane egzaminy maturalne. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Jak dotąd sądy I instancji cztery razy uniewinniły Ireneusza K. od stawianego mu zarzutu, ale w wyniku decyzji wyższych instancji - także Sądu Najwyższego - sprawa wracała do ponownego osądzenia.
Niezależnie od procesu, własne śledztwo w tej sprawie prowadzi Instytut Pamięci Narodowej. Bada, kto utrudniał wyjaśnienie zbrodni. Planuje postawienie zarzutów w tej sprawie.