B. europoseł żąda 4 mln zł. "To był zmasowany atak"
B. europoseł Marcin Libicki oświadczył przed poznańskim sądem, że jest stuprocentowo pewny, że gdyby znalazł się na liście kandydatów do PE, zostałby wybrany. Wielkopolski polityk wytoczył proces dziennikowi "Polska Głos Wielkopolski", który pisał o jego rzekomej współpracy z wywiadem PRL.
08.12.2011 | aktual.: 08.12.2011 15:09
Były europoseł PiS domaga się od dziennika ponad 4 mln zł za naruszenie dóbr osobistych i utraconą pensję europarlamentarzysty. Proces rozpoczął się we wrześniu 2010 roku.
Gazeta pisała o rzekomej współpracy polityka z organami bezpieczeństwa PRL i - według Libickiego - to publikacje "Głosu" spowodowały, że jego nazwisko zniknęło z listy kandydatów PiS przed wyborami do PE w 2009 r.
W czwartek przed sądem Libicki podkreślił, że do czasu publikacji w gazecie był zapewniany m.in. przez lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, że będzie liderem listy do Parlamentu Europejskiego w Wielkopolsce.
- Zmasowany atak "Głosu" na mnie nastąpił w lutym i marcu 2009 roku, a więc w okresie poprzedzającym decyzje Komitetu Politycznego PiS w sprawie list wyborczych. (...) Na posiedzeniu zarządu PiS Jarosław Kaczyński miał powiedzieć, że ma problem z Marcinem Libickim, bo jest on celem ataków największej gazety regionalnej w Wielkopolsce - stwierdził przed sądem Libicki.
- Miałem stuprocentową pewność, że gdybym znalazł się na liście, to zostałbym wybrany. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że wybrany został umieszczony na pierwszym miejscu (zamiast Libickiego) Konrad Szymański, który w tym czasie nie był związany z tym regionem - dodał.
Libicki przedstawił przed sądem zestawienie utraconych dochodów, jakie otrzymywałby jako europoseł. Złożyłyby się na nie m.in. comiesięczna pensja europosła w wysokości 6,1 tys. euro, 304 euro codziennej diety pobytowej, a także, po zakończeniu kadencji, emerytura większa o 1519 euro.
W kwietniu 2009 r. Marcin Libicki nie otrzymał rekomendacji Komitetu Politycznego PiS do startu w wyborach do PE. Po usunięciu go z listy kandydatów wystąpił o autolustrację i odszedł z partii. Sąd uznał, że Libicki złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne oraz że nie był świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.
"Polska Głos Wielkopolski" twierdzi, że publikacje gazety były oparte na dokumentach historycznych oraz wypowiedziach ekspertów.