B. europoseł i jego syn: w IPN mogło dojść do nadużyć
Były europoseł Marcin Libicki i jego syn poseł Jan Filip Libicki domagają się sprawdzenia, czy dwaj pracownicy wrocławskiego IPN nie nadużyli stanowisk służbowych dla potrzeb politycznych w sprawie lustracji.
Specjalne oświadczenie w tej sprawie obaj politycy wydali po ogłoszeniu orzeczenia sądu okręgowego w Poznaniu, który uznał, że Marcin Libicki złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. "Domagamy się sprawdzenia przez uprawnione organy państwa, czy nie doszło do nadużyć stanowisk służbowych dla potrzeb politycznych przez dwóch pracowników wrocławskiego oddziału IPN" - napisali w oświadczeniu politycy.
Według Libickich urzędnicy IPN z Wrocławia: Krzysztof Grzelczyk i Paweł Piotrowski byli służbowo w Poznaniu i zapoznali się z materiałami dotyczącymi Marcina Libickiego. Później podczas spotkania z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim i Adamem Lipińskim "zaprezentowali podpartą swoimi stanowiskami służbowymi tzw. ekspertyzę, w której przesądzili o współpracy Libickiego z tajnymi służbami PRL" - napisali w oświadczeniu.
Prof. Włodzimierz Suleja, szef wrocławskiego IPN przyznał, że w tamtym czasie obaj pracownicy IPN (Grzelczyk i Piotrowski) faktycznie byli w Poznaniu i mogli zaglądać do dokumentów Libickiego. - Piotrowski jest historykiem i ma prawo badać historię, zaglądać do różnych dokumentów - mówił Suleja. Zaznaczył jednak, że jeśli faktycznie Grzelczyk i Piotrowski zapoznawali się z dokumentami dot. Libickiego, to "nie robili tego na zlecenie IPN". Na temat ekspertyzy o współpracy Libickiego z tajnymi służbami PRL Suleja nie chciał się wypowiadać, bowiem nic o niej nie wie.
- Nie widziałem oświadczenia Libickiego, więc trudno mi się do niego ustosunkować. Mogę jedynie powiedzieć, że IPN nie prowadził żadnej kwerendy w sprawie Libickiego - powiedział szef wrocławskiego IPN. Przyznał, że we wtorek, gdy spotka się z Piotrowskim, będzie chciał z nim na ten temat porozmawiać. - Co do Grzelczyka, to już nie pracuje w IPN - dodał Suleja. Także rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, iż nie zna oświadczenia Libickich, które - wedle jego wiedzy - do Instytutu jeszcze nie wpłynęło. Dodał, że jeśli tego typu pismo IPN otrzyma, wówczas się do niego odniesie.
Libiccy chcą też, aby odpowiednie służby wyjaśniły udział Jarosława Kaczyńskiego i Adama Lipińskiego w "rozkręcaniu spirali pomówień" Marcina Libickiego i wykorzystywania pracowników IPN do celów politycznych. Jan Filip Libicki zaapelował też do szefa IPN Janusza Kurtyki, aby wyjaśnił tę sprawę. - Przecież oni przyjechali tu prawdopodobnie w delegacji służbowej, za którą zapłacił Skarb Państwa. W interesie Janusza Kurtyki jest tę sprawę do końca publicznie wyjaśnić - powiedział Jan Filip Libicki.
Sąd okręgowy w Poznaniu nie znalazł dowodów na współprace Marcina Libickiego ze służbami specjalnymi PRL i uznał jego oświadczenie lustracyjne za prawdziwe. Libicki wystąpił o autolustrację w marcu ub. roku, po tym, jak wskutek prasowych informacji o jego rzekomej współpracy z wywiadem PRL, nie znalazł się na liście kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego. Libicki zrezygnował też wówczas z członkostwa w PiS.