PolskaB. dyspozytor łódzkiego pogotowia nie wróci do pracy

B. dyspozytor łódzkiego pogotowia nie wróci do pracy

Łódzki sąd pracy zdecydował, że łódzkie pogotowie nie musi przywrócić do pracy zwolnionego dyscyplinarnie b. dyspozytora Tomasza S., podejrzanego w śledztwie dotyczącym handlu informacjami o zgonach pacjentów.

16.10.2007 20:55

Pogotowie ma wypłacić S. odszkodowanie w wysokości kilku tysięcy złotych wraz z odsetkami - poinformował zastępca dyrektora Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Janusz Morawski.

W ten sposób po wielkich perturbacjach sąd przyznał nam rację. Chociaż musimy zapłacić odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznej odprawy wraz z odsetkami, to zrobimy to z wielką przyjemnością, bo niewielkim kosztem pozbędziemy się w ten sposób największego balastu całej tej afery - powiedział Morawski. Pogotowie zostało także obciążone kosztami procesu. Orzeczenie jest prawomocne.

Sprawa była rozpatrywana po raz drugi przez łódzkie sądy, po tym jak Sąd Najwyższy w marcu 2005 roku uchylił wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi, który nakazał dyrektorowi pogotowia przywrócenie S. do pracy, bo jako działacz związkowy podlegał ochronie.

W ub. roku sąd rejonowy zdecydował, że łódzkie pogotowie nie musi jednak przywrócić go do pracy. S. odwoływał się od tego wyroku, ale sąd drugiej instancji utrzymał go w mocy, zasadzając jedynie na rzecz b.dyspozytora odszkodowanie wraz z odsetkami od 2002 roku.

W lutym 2002 r. Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z aferą w łódzkim pogotowiu. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.

Pod koniec 2002 roku S. został dyscyplinarnie zwolniony z pogotowia. Według dyrektora placówki, jako pracownik stacji działał na szkodę firmy, kierując jednocześnie fundacją Na Ratunek, a więc - zdaniem dyrekcji - instytucją konkurencyjną dla pogotowia. Decyzję dyrektor podjął wbrew stanowisku Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, który nie wyraził zgody na zwolnienie swego przewodniczącego. S. odwołał się od decyzji dyrektora do sądu pracy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)