Awaryjne lądowanie śmigłowca AW101 na Słowacji? Dzień wcześniej przewiózł Antoniego Macierewicza
W sobotę doszło do usterki dwóch z trzech silników śmigłowca AW101, który w ubiegłym tygodniu był uroczyście prezentowany w Polsce jako atrakcyjna oferta w najnowszym przetargu na śmigłowce dla wojska. Maszyna wylądowała na lotnisku w Dubnicy na Słowacji. Co na to producent? "Lądowanie było planowane" - zapewnia.
06.03.2017 | aktual.: 08.03.2017 11:11
Śmigłowiec AW101 jest produkowany przez włoski koncern Leonardo, choć powstał jeszcze w ramach brytyjsko-włoskiej firmy AgustaWestland. Maszyna jest bardzo duża jak na swoją klasę, a co za tym idzie stosunkowo droga. Zepsuć się miała właśnie w drodze powrotnej do Włoch. W piątek podczas pokazu w Warszawie na pokładzie AW101 przeleciał się Antoni Macierewicz, który oglądał maszynę.
O incydencie na Słowacji poinformował portal tvn24.pl. Do informacji o nieplanowanym lądowaniu odniósł się na Twitterze prezes zakładów PZL Świdnik, które należą do włoskiego koncernu . - Lądowanie i postój na Słowacji były planowane - twierdzi.
Eksperci jednak nie dowierzają. - Trochę za wcześnie. Na dodatek Dubnica to lotnisko aeroklubowe, a nie wojskowe. Na pewno nie planowaliby tu lądowania - powiedział tvn24.pl o rzekomym międzylądowaniu na Słowacji Boris Cierny, fotoreporter i entuzjasta lotnictwa. Dodał, że nie ma tam nawet betonowego pasa startowego, tylko kawałek równej łąki.
Podobnego zdania jest dziennikarz portalu "Dziennik Zbrojny" i miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" Dawid Kamizela, który zwrócił uwagę, że - według informacji Leonardo - AW101 ma zasięg 1363 kilometrów, natomiast baza, w której na co dzień stacjonuje ta konkretna maszyna, to Pasignano, odległe w linii prostej od Warszawy o 1200 kilometrów. Dlaczego więc piloci mieliby lądować po 400 kilometrach lotu na prymitywnym lądowisku na Słowacji?
- Lądowanie w takim miejscu i, co więcej, zostanie tam na noc jest co najmniej dziwne. To sugeruje, że jednak nie był to planowany postój - sądzi Kamizela. Podkreślił, że 21. Gruppo, czyli jednostka, do której należy prezentowany w Polsce śmigłowiec, jest specjalnie szkolona i wyposażona do długich lotów w trudnych warunkach, więc trasa Polska-Włochy nie powinna być niczym nadzwyczajnym.
Nie dowierzają również internauci, którzy ironizują: "Planowane awarie silników, planowane wibracje, planowane opóźnienia, planowane szanse i rozwój, planowane zwolnienia". Inni dodają: "to nie postój tylko awaryjne lądowanie, 2 z 3 silników padły, ładny chłam chcą nam wcisnąć". I podsumowują: "niezła wtopa wizerunkowa".
4 marca br., podczas lotu z Polski do Włoch, trzysilnikowy śmigłowiec włoskich Sił Powietrznych HH-101A CAESAR wykonał nieplanowane międzylądowanie na Słowacji. Decyzję o tym podjęto jako środek ostrożności zastosowany w celu sprawdzenia stanu śmigłowca na ziemi, w następstwie zatrzymania w trakcie lotu pracy dwóch silników w wyniku niewłaściwie przeprowadzonej procedury sprawdzenia listy kontrolnej (ang. check list). Dzięki redundancji wielu systemów, trzem silnikom i zdolności śmigłowca do szybkiego reagowania na komendy pilotażowe, niezwłocznie silniki zostały ponownie uruchomione w locie, a lądowanie przebiegło bez zakłóceń.