Awaryjne lądowanie drona pod Mirosławcem. Jest oświadczenie wojska

Amerykański dron MQ9 Reaper, który rozbił się pod lotniskiem w Mirosławcu, wykonywał lot z Rumunii. Musiał awaryjne lądować, ponieważ utracono nad nim kontrolę - mówił Inspektor Sił Powietrznych gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak. Dodał, że najpewniej przyczyną wypadku nie były zakłócenia GPS.

Sił Powietrznych gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak
Sił Powietrznych gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak
Źródło zdjęć: © East News | Lukasz Szelag/REPORTER
Wojciech Rodak

19.03.2024 | aktual.: 19.03.2024 13:55

- Przyczyną naszego spotkania jest to, co się wydarzyło wczoraj wieczorem, a więc mieliśmy, szczerze powiem, dosyć nerwową, nieprzespaną noc w dowództwie, ale przede wszystkim w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu - zaczął wojskowy.

- W czasie lotu szkoleniowego drona MQ9 Reaper nastąpiła utrata kontroli nad samolotem. Co skutkowało tym, że musiało dojść to tzw. przymusowego przyziemienia w okolicach lotniska Mirosławiec - mówił gen. Nowak. Dodał, że do zdarzenia doszło podczas rutynowej misji szkolnej - bezzałogowiec miał wylądować na lotnisku w Mirosławcu, w tzw. automatycznym systemie startów i lądowań.

Amerykański dron wykonywał misję z bazy w Rumunii. - Około godz. 18 (w poniedziałek - red.) dostaliśmy informację, że została utracona kontrola nad samolotem. (...) (Amerykańska - red.) załoga, która kierowała samolotem i znajdowała się w Rumunii, nie mogła nadal wykonywać tych czynności. (...) W związku z tym zdecydowano, że zostanie podjęta próba tzw. przymusowego przyziemienia - relacjonował.

"Wszystko było pod kontrolą"

Stwierdził, że polskie wojsko i służby miały dużo czasu, żeby przygotować się do przyjęcia awaryjnego lądowania drona w bezpiecznej, niezamieszkanej strefie pod Mirosławcem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Wiedzieliśmy, że mamy cztery i pół godziny na przygotowanie się. Zatem podjęliśmy wszystkie procedury konieczne w takim przypadku. Została powiadomiona policja, straż pożarna, organy samorządowe i przede wszystkim Żandarmeria Wojskowa. Teren prawdopodobnego przymusowego lądowania został zabezpieczony. Wszytko było pod kontrolą - opisywał gen. Nowak.

Gdy dron wytracił swój zapas paliwa, wylądował w spodziewanym miejscu. - Samolot został odnaleziony około 9 minut od momentu lądowania. Od tego czasu miejsce lądowania jest zabezpieczone dla dalszych czynności. Maszyna była amerykańska, zatem czynności wyjaśniające będzie prowadzić strona amerykańska przy asyście polskich specjalistów - wyjaśniał.

To nie kwestia zakłóceń GPS

Dodał, że najpewniej przyczyną wypadku raczej nie były zakłócenia sygnału GPS. - Na pierwszy rzut oka nie o GPS chodziło, ponieważ samolot - mimo, że autonomicznie i w tzw. backupowym trybie - ale wykonywał lot po zaplanowanej z góry trasie - tłumaczył.   

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mq-9 reaperdronwypadek
Wybrane dla Ciebie