Awantura o immunitety. Posłowie mówią, że przechodzili na czerwonym świetle w ramach obowiązków
Zapowiedziane przez PiS zniesienie immunitetu parlamentarzystów wywołuje przy Wiejskiej emocje. W poniedziałek sejmowa komisja regulaminowa poparła uchylenie immunitetu tylko posłance Lewicy Moniki Falej, ale opowiedziała się przeciwko uchyleniu immunitetu posłom PiS i Koalicji Obywatelskiej. Według Falej działania partii rządzącej to hipokryzja.
W poniedziałek Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych m.in. opiniowała wnioski Komendanta Głównego Policji o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej posłów za wykroczenia. Chodzi o Gabrielę Lenartowicz i Magdalenę Filiks z Koalicji Obywatelskiej, Arkadiusza Mularczyka i Marka Asta z PiS oraz Monikę Falej z Lewicy. Szczegóły dotyczące poszczególnych wykroczeń opisujemy szczegółowo w dalszej części tekstu. Wszystkie jednak łączy to, że były stosunkowo błahe.
Opiniowanie wniosków o uchylenie immunitetu jest ciekawe z innego powodu. Było to pierwsze posiedzenie komisji po tym, jak Prawo i Sprawiedliwość wniosło do Sejmu projekt zmiany Konstytucji. W efekcie ma on od kolejnej kadencji Sejmu znieść formalny immunitet parlamentarzystów i sędziów. Partia rządząca chce uniemożliwić zasłanianie się przed odpowiedzialnością za czyny zabronione. Jednak w przypadku polityków chce utrzymać immunitet materialny, czyli taki, który chroni np. posłów przed odpowiedzialnością w związku z wykonywanym mandatem.
To oznacza, że parlamentarzysty nadal nie będzie można pociągnąć do odpowiedzialności np. za projekt ustawy, który złoży lub za wypowiedzi z mównicy sejmowej. To właśnie spór o to, co jeszcze można zakwalifikować jako działalność poselską i immunitet materialny, budzi wątpliwości części opozycji. Według Falej dotychczasowa praktyka w komisji regulaminowej pokazuje, że decyzje o tym, co można zakwalifikować pod działalność w ramach wykonywania mandatu, jest bardzo wybiórcza. - Zmiana Konstytucji ws. immunitetów nic nie zmieni, to będzie tylko bat na opozycję - uważa posłanka Lewicy.
Na czerwonym świetle w ramach obowiązków?
Poseł Mularczyk, którego wykroczenie dotyczy przejścia na czerwonym świetle, uważa, że w tym przypadku powinien go chronić immunitet, bo sytuacja miała miejsca w trakcie przerwy posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego, gdzie reprezentował Sejm. Według posła po wyjściu z budynku Trybunału został słownie zaatakowany przez grupę protestujących. Dodaje, że czerwonego światła nie widział, bo nie chciał dopuścić do konfrontacji z manifestującymi.
- To był bardzo agresywny tłum, który nas napastował po wyjściu z Trybunału. Mimo bierności policji, która nas nie odgradzała, oddaliliśmy się. Nawet nie zauważyłem, że było czerwone światło. Absolutnie nie czuję się winny. Uważam, że byłem wówczas funkcjonariuszem publicznym w trakcie wykonywania obowiązków, byłem poddany agresywnej presji i chcąc się oddalić, wszedłem na czerwone światło, czego nie zauważyłem. Właśnie w takich sytuacjach immunitet poselski powinien chronić funkcjonariuszy publicznych. Gdybym tam został, mógłbym zostać poddany fizycznej agresji ze strony tych agresywnych ludzi - mówi Mularczyk w rozmowie z WP.
Poseł uważa, że likwidacja immunitetów powinna dotyczyć spraw prywatnych. - Jeśli sprawa dotyczy jazdy po pijaku w nocy, to jest to sprawa oczywista, że immunitet nie powinien chronić, ale jeżeli ktoś działa w charakterze parlamentarzysty i potencjalne przekroczenie prawa ma związek z działalnością publiczną, jak w przypadku mojej sytuacji, immunitet powinien chronić - dodaje poseł PiS.
Ten sam przypadek - Ast zrzekł się immunitetu, Mularczyk nie
Mularczykowi podczas wyjścia z budynku Trybunału towarzyszył Ast, który również reprezentował Sejm. Polityk PiS przedstawia podobną wersję zdarzeń, również mówi o atakach słownych, choć twierdzi, że posłowie byli osłaniani przez funkcjonariuszy policji. Co jednak kluczowe, Ast w odróżnieniu od partyjnego kolegi dobrowolnie zrzekł się immunitetu.
- Moim zdaniem o wykroczeniu nie ma mowy, ale w związku z tymi okolicznościami, że ma nie być immunitetu, to się go zrzekłem. Są jednak takie sytuacje, gdzie mamy ewidentnie mandat formalny, gdzie poseł wykonuje mandat. W tej drobnej sprawie nie będę kruszył kopii. Trzeba jednak rozróżnić, czy mówimy o mandacie formalnym, czy materialnym. Uważam, że choć była przerwa w posiedzeniu Trybunału, to jednak reprezentowaliśmy Sejm i wykonywaliśmy obowiązki. Ale niech w takiej sytuacji rozstrzyga stosowny organ i zdecyduje, czy są to okoliczności do ukarania czy nie - tłumaczy Ast w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Pytanie o osiągnięcia Ziobry. Europoseł PiS unikał odpowiedzi
Rozwieszanie plakatów w ramach obowiązków?
O wykonywaniu mandatu posła mówi też Falej. Wykroczenie posłanki Lewicy dotyczy naklejenia plakatu na drzwiach biur poselskich PiS i Konfederacji z hasłami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Manifestacje były odpowiedzią na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył prawo aborcyjne w Polsce. - Mieliśmy do przekazania postulaty obywateli zebrane na ulicy podczas manifestacji. Biura poselskie były zamknięte, nie mogłyśmy ich dostarczyć osobiście, więc tak jak listonosz zostawia list w drzwiach, my zostawiłyśmy postulaty na plakacie - tłumaczy.
Falej uważa, że jej obecność jako posłanki była konieczna, by chronić aktywistkę Dominikę Kasprowicz zaangażowaną w manifestacje. - To osoba, która była nękana przez policję w Iławie, jej sprawa była rozstrzygnięta przez sąd. Sąd, który uniewinnił Dominikę ze wszystkich zarzutów, które stawiała jej policja. Także nie wiem, dlaczego PiS-owi tak zależy na tym, by angażować sądy, angażować pieniądze publiczne podatników, by ścigać opozycję - dodaje posłanka.
Według niej działania podczas poniedziałkowego posiedzenia komisji regulaminowej świadczą o hipokryzji rządzących. - Jeżeli mamy mieć zniesiony immunitet, to każda osoba powinna mieć uchylony immunitet. PiS z jednej strony pokazuje pod publiczkę, jak "kolejna kasta" będzie odzierana z przywilejów, a z drugiej strony nie stosuje tej zasady. W praktyce widać, że nie chodzi o sprawiedliwość, ale o to, żeby mieli narzędzia do walki z opozycją - uważa. Ostatecznie o uchyleniu immunitetu posłance zdecydują posłowie w głosowaniu na sali plenarnej.
Przejście na czerwonym świetle to wykroczenie, które dotyczy również Lenartowicz. Posłanka Koalicji Obywatelskiej przeszła na nim w czasie protestu przy czeskiej granicy ponad dwa lata temu. W tym przypadku komisja również negatywnie zaopiniowała wniosek o uchylenie immunitetu. Wykroczenie Filiks dotyczy z kolei zaangażowania w protesty i wywieszenia prześcieradła na moście. Posłanka na Twitterze poinformowała, że komisja "przerwała procedowanie wniosku".
Na początku listopada Sejm uchylił immunitet innej posłance Lewicy Joannie Scheuring-Wielgus. Toruńska prokuratura chce ją oskarżyć o to, że dwa lata temu, 20 października 2020 r., w kościele pod wezwaniem św. Jakuba w Toruniu złośliwe przeszkadzała w wykonywaniu aktu religijnego Kościoła katolickiego, "znieważając jednocześnie miejsce przeznaczone do wykonywania obrzędów religijnych i obrażając uczucia religijne innych osób". Scheuring-Wielgus pojawiła się z mężem podczas mszy w tym kościele. Oboje stanęli przed ołtarzem, trzymając transparent: "Kobieto, możesz sama decydować" oraz "Kobiety powinny mieć prawo decydowania, czy urodzić, czy nie".
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski