Awans Jadwigi Emilewicz. Gorzka pigułka dla koalicji

Kilka tygodni temu jako minister rozwoju przekonywała, że koronawirus może być szansą dla polskich firm. Dziś ostrzega, że jeśli rząd ogłosi stan nadzwyczajny, to zostaną zamknięte media, a na ulice wyjdzie wojsko. Jadwiga Emilewicz wkrótce może zostać wicepremierem.

Awans Jadwigi Emilewicz. Gorzka pigułka dla koalicji
Źródło zdjęć: © East News | East News
Michał Wróblewski

"Najważniejszym przedstawicielem partii Porozumienie w rządzie Zjednoczonej Prawicy będzie minister rozwoju Jadwiga Emilewicz" – oświadczył we wtorek szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk. Jak dodał, Emilewicz to "osoba bardzo doświadczona, bardzo ideowa, niezwykle pracowita".

To ją właśnie na stanowisko wicepremiera zarekomendował Mateuszowi Morawieckiemu i Jarosławowi Kaczyńskiemu odchodzący z rządu z powodu swojej niezgody na wybory 10 maja Jarosław Gowin. Lider Porozumienia stwierdził, że "kandydatura minister Emilewicz została zaakceptowana przez premiera Morawieckiego, bo to jest rozstrzygające". A europoseł Porozumienia Adam Bielan powiedział, że na awans Emilewicz zgodził się także sam prezes PiS.

Póki co jednak żadne formalności za tym nie poszły, a w rządzie – po odejściu Gowina – jest o jednego wicepremiera mniej. Do nominacji Emilewicz może dojść jeszcze w tym tygodniu – wynika z informacji WP.

Gowin w mediach przekonuje, że "pan prezes Kaczyński, jak wszyscy, niezwykle wysoko ceni panią minister Emilewicz". – W czasach tak głębokiego kryzysu gospodarczego za polską gospodarkę powinien odpowiadać nie tylko minister, ale minister w randze wicepremiera" – zachwalał rekomendowaną przez siebie szefową resortu rozwoju lider Porozumienia.

Tyle że – jak słyszymy w PiS – sam Jarosław Kaczyński ma być wobec awansu Emilewicz sceptyczny.

– Prezes kiedyś nawet ją lubił, ale dziś nie ma do niej wielkiej sympatii ani zaufania. Mimo to stara się być wobec niej kurtuazyjny. Emilewicz wielokrotnie irytowała go swoimi kłopotliwymi dla nas wypowiedziami w mediach i stylem bycia. Ona ma wielu wrogów w obozie władzy i to w każdej partii: od Solidarnej Polski, przez PiS, po Porozumienie. Tak, w jej formacji także wiele osób jej nie znosi – opowiadają nasi rozmówcy z partii rządzącej.

Czy zatem prezes Kaczyński ostatecznie na awans Emilewicz na wicepremiera się nie zgodzi? Możliwe. Choć dziś prawdopodobny scenariusz jest taki: awans minister rozwoju, ale nieco odłożony w czasie. Ale nasi rozmówcy z okolic rządu twierdzą, że do nominacji dojdzie jeszcze w tym tygodniu. Razem z ogłoszeniem nazwiska nowego Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Sama zainteresowana jest ostrożna, jeśli chodzi o terminy. "W polityce fakty liczą się tylko wtedy, kiedy są w czasie przeszłym dokonanym. Poczekajmy więc na to, aż ta nominacja zostanie przyjęta, wręczona. Być może w tym tygodniu, być może później. Zobaczymy. To nie jest w tej chwili najistotniejsza wiadomość dnia" – powiedziała we wtorek Jadwiga Emilewicz.

Koronawirus w Polsce. Niefortunne wypowiedzi minister i irytacja klubu

Minister rozwoju prawdopodobnie zostanie wicepremierem, bo inaczej jej partia – Porozumienie Jarosława Gowina – mogłaby się zbuntować przeciwko PiS i opuścić koalicję. Wtedy formacja Jarosława Kaczyńskiego straciłaby większość w Sejmie, a jedynym koalicjantem PiS byłaby Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry.

Politycy tej partii uważają Jadwigę Emilewicz za słabego ministra rozwoju, który przygotował – zdaniem niektórych z nich – "jedną z najgorszych tarcz antykryzysowych w Europie", mającą w założeniu ułatwić przedsiębiorcom i pracownikom przetrwanie w czasach pandemii (krytycznie pisze o niej dziennikarz WP i przedsiębiorca Marek Kacprzak)
.

Emilewicz tarczę zachwalała, zanim ta jeszcze została przyjęta przez Sejm: "Jest to pierwsza w historii Polski sytuacja, kiedy system opieki społecznej interesuje się pracownikami na tego typu umowach [cywilno-prawnych, tzw. "śmieciówkach" - red.], które nie były ozusowane. Mam nadzieję, że ta sytuacja nauczy nas, że należy się ubezpieczać" – mówiła niedawno minister rozwoju.

Komentatorzy zwracali jej później uwagę, że "jako członkini rządu powinna dobrze zdawać sobie sprawę, dlaczego ludzie, którzy pracują na umowach zlecenie i umowach na dzieło, mają problem z comiesięcznym opłacaniem składek na ubezpieczenie społeczne". Polaków na samodzielne ubezpieczenie w większości po prostu nie stać.

Emilewicz stała się "twarzą" rządowej specustawy, która ma łagodzić kryzys.

To ona prezentowała założenia tzw. tarczy antykryzysowej, występowała na konferencjach prasowych, czy odpowiadała na pytania parlamentarzystów, zostawiając w tyle m.in. ministra finansów, czy szefową resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.

Wśród zmian, prezentowanych przez Jadwigę Emilewicz, znalazły się m.in. te najbardziej oczekiwane przez przedsiębiorców, jak możliwość zawieszenia opłacania składek ZUS. Mikro i mali przedsiębiorcy będą mogli także wnioskować o odroczenie spłat innych podatków. Nie będzie z tego tytułu naliczane oprocentowanie. Jednocześnie przedsiębiorcy i ekonomiści krytykują specustawę, że proponowana w niej pomoc jest niewystarczająca i spóźniona.

– Mamy nadzieję, że te interwencje, które w tej chwili podejmuje rząd, które zamykają Polskę, dają efekt. Robimy wszystko, by gospodarka ruszyła ponownie – powiedziała szefowa resortu rozwoju podczas wideoczatu, na którym odpowiadała na pytania Polaków. Tłumaczyła, że przy "obecnym rynku pracy w Polsce warto tych pracowników utrzymać". Wyrzuceni pracownicy mogą liczyć na jednorazowy zasiłek.

Jesienią – przypomina jeden z rozmówców – minister rozwoju przyznawała, że wkrótce czeka nas "bardzo trudna rozmowa na temat świadczeń emerytalnych", co w części PiS odebrano jako niepotrzebne brnięcie w dyskusję o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego (w momencie, gdy PiS wprowadzało 13. emeryturę, tzw. "jarkowe" – od imienia prezesa PiS).

Politycy obozu władzy pamiętają Emilewicz kłopotliwe wypowiedzi. Wszyscy – bez względu na swoje sympatie czy antypatie – uważają ją za niezwykle ambitną osobę, która pnie się w rządowej hierarchii. Dynamiczna, kompetentna, sympatyczna – tak mówią o minister osoby, które z nią współpracują.

Nasi rozmówcy przypominają, że sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie domagał się powierzenia mu funkcji wicepremiera po ostatnich wyborach parlamentarnych, w których jego ugrupowanie – Solidarna Polska – powiększyło swój stan posiadania w Sejmie i zyskało ok. 20 posłów (podobnie jak Porozumienie Jarosława Gowina).

– Dlaczego więc Emilewicz miałaby być wicepremierem? Niech dadzą sobie spokój z tą grą o stołki w rządzie, bo w obliczu pandemii, kiedy ludzie tracą pracę i walczą o przeżycie, to jest żenujące – ubolewa jeden z rozmówców WP z obozu władzy.

I dorzuca: – Tarcza jeszcze nie działa, nie wiadomo, jak i czy w ogóle będzie działać, a pani minister ma odbierać teraz awanse i uśmiechać się do zdjęć. Kuriozum, wizerunkowy strzał w kolano. Przecież ludzi to tylko zirytuje.

Koronawirus w Polsce. Minister Emilewicz straszy wojskiem i zamknięciem portali internetowych

Emilewicz – z powodu swoich kompetencji niegdyś ciesząca się szacunkiem nawet w szeregach opozycji (sama była związana z Platformą Obywatelską) – traci dziś w oczach całej klasy politycznej.

Burzę w mediach wywołała wypowiedź pani minister z 7 kwietnia o rzekomych konsekwencjach stanu klęski żywiołowej, którego wprowadzenia domaga się opozycja. Według Jadwigi Emilewicz, wprowadzenie przez rząd PiS stanu nadzwyczajnego oznacza wyprowadzenie wojsk na ulice i zamknięcie mediów, w tym portali internetowych (np. Wirtualną Polskę) czy rozgłośni radiowych.

Konstytucja przewiduje trzy rodzaje stanów nadzwyczajnych – żaden z nich nie wywołuje automatycznie takich restrykcji. Zatem jeśli PiS nie będzie chciało wprowadzić cenzury prewencyjnej i medialnej w Polsce oraz wyprowadzić wojska na ulice, to po prostu tego nie zrobi. Minister Emilewicz albo o tym nie wie, albo celowo wprowadza opinię publiczną w błąd, co wytykają jej przedstawiciele opozycji i dziennikarze.

Ogłoszenie stanu nadzwyczajnego – a opozycja, konstytucjonaliści i prawnicy mówią wyłącznie o stanie klęski żywiołowej, a nie o stanie wyjątkowym – skutkuje m.in. przesunięciem wyborów prezydenckich. To konsekwencja jego wprowadzenia przewidziana w konstytucji.

Podczas stanu wyjątkowego – którego wprowadzenia nie domaga się nikt – może być wprowadzona m.in. cenzura prewencyjna, kontrolowanie zawartości listów i paczek czy zagłuszanie programów radiowych i telewizyjnych. Prezydent – na wniosek premiera – może postanowić o użyciu oddziałów i pododdziałów Sił Zbrojnych RP "do przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa", jeżeli dotychczas zastosowane siły i środki zostały wyczerpane.

Nikt takiego scenariusza nie przewiduje. Oprócz Jadwigi Emilewicz, być może wkrótce nowej wicepremier rządu RP.

Masz newsa? Daj znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na zdjęcia, nagrania oraz informacje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1058)