"Autorytarne metody". Brytyjski tygodnik ocenił Tuska
"Metody użyte przez rząd Donalda Tuska do przejęcia kontroli nad mediami publicznymi w Polsce budziłyby sprzeciw Komisji Europejskiej, gdyby nie to, że stoi za nimi właśnie Donald Tusk" - pisze w sobotę brytyjski konserwatywny tygodnik "The Spectator", opisując kontrowersje związane z tą sprawą.
20.01.2024 | aktual.: 20.01.2024 20:26
Jak wskazuje tygodnik, powrót Tuska do władzy po jesiennych wyborach w Polsce był przez wielu interpretowany jako "zwycięstwo centryzmu nad populizmem", a światowym mediom przedstawiono narrację, że "awanturnicza, prawicowa partia Prawo i Sprawiedliwość została odrzucona i ponownie zwyciężyła przyzwoitość".
"W Warszawie sprawy wyglądały zupełnie inaczej. Podczas kampanii wyborczej Tusk wielokrotnie obiecywał 'odpolitycznienie' państwowych mediów i przywrócenie rządów prawa. Po zaprzysiężeniu na premiera w zeszłym miesiącu nie zajęło mu dużo czasu, aby uciec się do autorytarnych metod, które doprowadziłyby do międzynarodowego oburzenia, gdyby nie stała za nimi rzekomo umiarkowana osoba" - pisze "The Spectator".
Tygodnik opisał wydarzenia towarzyszące przejmowaniu mediów publicznych w Polsce.
"Rankiem 20 grudnia policjanci uzbrojeni w pistolety i pałki otoczyli siedzibę TVP, wzniesiono metalowe barykady, przeszukano pojazdy pracowników i wyłączono wiele kanałów telewizyjnych. Dziennikarze zostali zamknięci w swoich biurach, podczas gdy prywatne firmy ochroniarskie próbowały zmusić menedżerów do podpisania listów rezygnacyjnych" - relacjonują gazeta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: miesiąc od wyłączenia TVP. Zwolennicy PiS mówią jedno
"TVP nie jest pomnikiem obiektywizmu"
Tygodnik wskazuje, że minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz wysłał te siły, nie mając do tego wyraźnego upoważnienia prawnego. Jak twierdzi, zgodnie z prawem redaktorzy naczelni i dyrektorzy mogą być zwalniani tylko przez powołaną przez PiS Radę Mediów Narodowych, której kadencja trwa do 2028 r.
"The Spectator" zaznacza, że "TVP nie jest pomnikiem obiektywnego dziennikarstwa", bo jej stanowisko redakcyjne zawsze faworyzowało partię trzymającą władzę, ale po dojściu PiS do władzy w 2015 r. jej przekaz stał się prorządową propagandą, co zresztą mogło kosztować tę partię przegrane wybory.
Przypomina, że Tusk obiecał zlikwidować Radę Mediów Narodowych w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania. "Niewielki problem polega na tym, że nie ma do tego prawnych narzędzi. Twierdzi, że wywiązuje się ze swojej obietnicy 'przywrócenia porządku prawnego i zwykłej przyzwoitości w życiu publicznym', ale trudno to pogodzić z widokiem policji otaczającej stację telewizyjną i aresztowaniem jego przeciwników" - pisze "The Spectator".
"Czy powinniśmy spodziewać się protestów ze strony Brukseli? W końcu Polacy są przyzwyczajeni do tego, że Komisja Europejska przekazuje komentarze o pilnej potrzebie utrzymania praworządności w Warszawie. Bruksela często ostrzegała PiS, że Komisja 'nie zawaha się podjąć działań w przypadku nieprzestrzegania prawa UE'. Kiedy to Tusk nagina prawo, UE wydaje się mieć inne spojrzenie" - ocenia "The Spectator".
Dziennik przypomniał, że Tusk przez pięć lat był przewodniczącym Rady Europejskiej. "Nie ma wątpliwości, że jego byli koledzy poparli jego kampanię na rzecz powrotu do władzy w Warszawie, czego dowodzi choćby to, że w ciągu kilku godzin od objęcia przez niego urzędu, KE zapowiedziała uwolnienie ponad 100 mld euro funduszy, które wcześniej zostały zawieszone" - podsumowuje tygodnik.
Źródło: PAP