Australia: rządzący będą rządzili

Koalicja Konserwatywna utrzymała się przy władzy, z przewagą 10 mandatów w 150 osobowym parlamencie. Konserwatyści zdobyli 43% głosów, a Partia Pracy - 37%.

Już po ogłoszeniu wstępnych wyników przywódca australijskiej Partii Pracy Kim Beazley zrezygnował z funkcji jej szefa, uznając tym samy porażkę swojej partii w wyborach parlamentarnych.

Tymczasem dla premiera Johna Howarda, szefa Partii Liberalnej, wyniki wyborów oznaczają, że obejmie on stanowisko szefa rządu po raz trzeci.

Kampania wyborcza koncentrowała się wokół stosunku do nielegalnych imigrantów, przemycanych do Australii kutrami. Po kryzysie wywołanym sytuacją rozbitków ze statku Tampa, których nie wpuszczono do Australii, twarda polityka rządu, polegająca na odsyłaniu uchodźców do obozów na wyspach Pacyfiku, przyniosła mu ogromny wzrost popularności.

Jednak, w powszechnej opinii Australijczycy nie mieli w tych wyborach możliwości dokonania dobrego wyboru. Ordynacja wyborcza w tym kraju nie daje bowiem szans małym partiom, a programy obu wielkich partii były tak zbliżone, że mówi się w Australii o władzy jednej partii z dwoma twarzami.

Politycy zaś, na liście zawodów cieszących się zaufaniem, znaleźli się na ostatnim miejscu, prześcignąwszy nawet zajmujących dotąd tę pozycję dealerów używanych aut. (reb)