Aumiller: zrobiłem wszystko, by teczki nie wypływały z komisji
Przewodniczący komisji śledczej ds. PKN
Orlen Andrzej Aumiller powiedział, że "zrobił wszystko" by z
komisji nie wypływały informacje z dokumentów przekazanych jej
przez Instytut Pamięci Narodowej.
11.06.2005 | aktual.: 11.06.2005 12:40
Jego zdaniem, przewodniczący nie może mieć wpływu na to czy posłowie, po zapoznaniu się z lekturą dokumentów z tzw. "teczek", dzielą się z dziennikarzami wiedzą o treści materiałów.
Według sobotniej "Rzeczpospolitej", która powołała się na anonimowych posłów, premier Marek Belka przed wyjazdem na stypendium do USA w latach 80. odbył rozmowę z oficerami służb specjalnych oraz podpisał instrukcję, w której m. in znalazły się hasła potrzebne do nawiązania kontaktów z polskimi agentami w Ameryce.
Zdaniem posłów Romana Giertycha (LPR) i Antoniego Macierewicza (RKN), po ujawnieniu tej informacji należy sprawdzić, czy oświadczenie lustracyjne Belki jest prawdziwe oraz, czy nie złożył fałszywych zeznał dotyczących współpracy z peerelowskimi specsłużbami przed komisją orlenowską.
Belka powiedział w czwartek dziennikarzom, że złożył oświadczenie lustracyjne. Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński tym się zainteresował i nie wszczął żadnego postępowania. Uważam, że to zamyka sprawę. Jeżeli ktoś w sposób dziki zaczyna się tym interesować, to tylko dlatego, że po prostu lubi w szambie nurkować - mówił.
Zgodnie z ustawą lustracyjną, Rzecznik nie kieruje do sądu wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec osoby podejrzewanej przez niego o kłamstwo lustracyjne, jeśli osoba ta zrezygnuje lub zostanie odwołana z zajmowanego stanowiska. Jeśli jednak w przyszłości ponownie osoba taka ubiega się o podlegające lustracji stanowisko państwowe, ponownie obejmują ją procedury prowadzone przez Rzecznika. Belka odszedł z rządu Millera w połowie 2002 roku.
Macierewicz nie chciał w sobotniej rozmowie z dziennikarzami ujawnić materiałów zawartych w materiałach w sprawie Belki otrzymanych z IPN Belki. Powiedział jedynie, że niektóre dokumenty, jakie zostały przekazane komisji przez IPN, niesłusznie - jego zadaniem - oznaczone są gryfem "tajne" lub "ściśle tajne".
To wskutek wadliwej interpretacji przez IPN tzw. bariery roku 1983. Te materiały są "tajne" lub "ściśle tajne" wcale nie dlatego, że pochodzą ze zbiorów zastrzeżonych, ale dlatego, że w 2002 r. stwierdzono w IPN ważność tzw. ustawy Kiszczaka i na jej podstawie utajniono całą agenturę peerelowskich służb specjalnych pozyskaną po roku 1983- powiedział poseł RKN. Jego zdaniem, interpretacja ta stworzyła sytuację, że ludzie którzy "dziś najbardziej szkodzą Polsce" są najbardziej chronieni.