Atomowy "moment krytyczny". Groźby USA zatrzymały Rosję
- We wrześniu 2022 r. można było oczekiwać, że Władimir Putin nie blefuje w kwestii użycia broni atomowej w Ukrainie - mówiła prof. Agnieszka Legucka, ekspertka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w programie "Newsroom WP".
Wówczas Kreml, po sfałszowanym referendum, dokonał przyłączenia okupowanych ziem Ukrainy do Federacji Rosyjskiej. Jednocześnie Ukraińcy przyprowadzili na te terytoria szereg skutecznych kontrataków.
- Rosjanie zagrozili wówczas, że "to ich ziemie i mają prawo ich bronić". Grozili użyciem atomu. Tymczasem Ukraińcy szli dalej, mówiąc, że "nie dadzą się zastraszyć". To był moment krytyczny. Wtedy weszła do gry tzw. komunikacja strategiczna ze strony Amerykanów. Zagrozili Rosjanom, że jeżeli użyją broni nuklearnej w Ukrainie, to oni użyją przeciwko nim broni konwencjonalnej i zniszczą chociażby flotę czarnomorską. Ten sygnał był bardzo jasny i Rosjanie rzeczywiście się wycofali - mówiła prof. Legucka.
- Im gorzej będzie szło Rosjanom na froncie, tym więcej będziemy mieli z ich strony atomowych gróźb. (…) W ten sposób chcą oddziaływać na nas psychologicznie. W moim przekonaniu to ryzyko (użycia broni nuklearnej – red.) trzeba kalkulować, ale ono wciąż pozostaje niskie - podsumowała.