Atak USA na Syrię wydaje się nieunikniony. Warto wziąć to pod uwagę planując podróże
Donald Trump wchodzi w pułapkę zastawioną przez Rosję. Amerykanie są gotowi do ataku na Syrię. Moskwa już wygrywa wojnę dyplomatyczną. Na Bliskim Wschodzie robi się na prawdę gorąco. Wydarzenia powinien śledzić każdy, kto się tam teraz wybiera
Samoloty bojowe wzmocniły brytyjski garnizon w bazie Akrotiri na Cyprze. Do ataku na Syrię gotowi są też Francuzi. Amerykańska grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Truman niedługo będzie gotowa do akcji. Świadomość zagrożenia mają też Syryjczycy. Armia prezydenta Asada opuszcza bazy i przenosi szczególnie cenny sprzęt, w tym samoloty i śmigłowce, na lotniska bezpośrednio chronione przez Rosjan.
Wszystko wskazuje na to, że atak w odpowiedzi na atak chemiczny pod Damaszkiem jest nieunikniony. Prawdopodobieństwo bezpośredniego starcia pomiędzy Amerykanami i Rosjanami nad Syrią jest niewielkie, lecz Kreml zastawił dyplomatyczną pułapkę na Donalda Trumpa. Wysłannik Moskwy w Libanie Aleksander Zasypkin stwierdził, że Rosjanie zestrzelą rakiety wymierzone w Syrię i zaatakują wyrzutnie. Prezydent USA odpowiedział, że rakiety są już w drodze.
Trump przegrał już na starcie
W tej chwili każda możliwość działania jest dla Waszyngtonu zła. Jeżeli USA i zachodni koalicjanci nie uderzą w Asada, wtedy Moskwa będzie mogła się pochwalić skutecznym odstraszeniem największej potęgi militarnej na świecie i zapobieżeniem atakowi, który sam Trump już zapowiedział.
Z kolei samo uderzenie niewiele zmieni. Amerykanie mogą powtórzyć scenariusz sprzed roku, kiedy w reakcji na atak chemiczny ostrzelali jedną bazę lotnicza. Inną możliwością jest zniszczenie kilku lotnisk i celów związanych z reżimem. Jeżeli wybiorą ten wariant to zapewne zniszczą pałac prezydenta Asada w Damaszku i znajdujący się pod nim kompleks bunkrów. Większa kampania amerykańska objąć może także siedziby służb bezpieczeństwa.
Zburzenie symboli władzy nie obali reżimu, a tylko odsunięcie od władzy człowieka obwinianego o mordowanie własnych obywateli świat uznałby za jednoznaczny sukces Zachodu. Prezydent Asad i członkowie jego rodziny nie będą czekali na amerykańskie bomby. Jeżeli jeszcze są w Syrii, to ich bezpieczeństwa zapewne strzegą baterie przeciwlotnicze obsługiwane przez Rosjan.
Ryzyko eskalacji
Nie ma już przy tym znaczenia, co naprawdę wydarzyło się Doumie na wschód od Damaszku. Amerykanie twierdzą, że odpowiedzialność ponosi Asad, natomiast zdaniem Moskwy była to prowokacja mająca na celu ściągnąć na reżim gniew Zachodu.
Atak na Syrię stwarza przy tym poważne ryzyko eskalacji. Konflikty zbrojne często wymykają się spod kontroli. Rakiety mogą trafić nie tam, gdzie zamierzano. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo starcia w powietrzu pomiędzy Amerykanami i Rosjanami o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
Zagadką pozostają też plany ma Izraelczyków, którzy coraz głośniej przekonują o konieczności agresywnego przeciwstawienia się irańskim wpływom w Syrii. Państwo żydowskie od początku przekonywało, że to Damaszek stoi za atakiem w Doumie i powinien zostać ukarany. Izrael zagroził też obaleniem prezydenta Asada, jeżeli nie powstrzyma Teheranu. To jest czarny scenariusz, który oznaczać też będzie włączenie się do walk libańskiego Hezbollahu i wymianę ciosów rakietowych.
Utrudnienia dla podróżnych
W tej chwili nikt nie wie jak potoczą się wydarzenia. Możliwe są rozmaite scenariusze, od szybkiego uderzenia, po kilkotygodniowy konflikt obejmujący Syrię, Liban i Izrael. Z myślą o bezpieczeństwie samolotów linie lotnicze zmieniają trasy przelotów omijając przestrzeń powietrzną Syrii.
Groźba konfliktu powoduje, że podróżni wybierający się na Bliski Wschód muszą liczyć się z tym, że spędzą więcej czasu w samolotach czy na lotniskach. Na razie jest to jedyna niedogodność, którą muszą wziąć pod uwagę podróżujący na Cypr, do Turcji czy do Izraela. Żadne loty nie zostały przy tym odwołane. Z powodu niepewności warto najwyżej powstrzymać się chwilowo od wyjazdów do Libanu.
Planując wakacje na Bliskim Wschodzie zawsze trzeba zorientować się w sytuacji. Do lata obecny kryzys zapewne minie, lecz nieprzewidywalność jest jedną z cech regionu. Nie ma powodu, żeby turyści stali się celem odwetu w związku z tym co teraz się dzieje. Ponadto służby bezpieczeństwa dostały niezłą szkołę stawiając czoła Państwu Islamskiemu. Nic gorszego niż zagrożenie ze strony ISIS w najbliższym czasie nie grozi. Niemniej warto zorientować się co na ten temat ma do powiedzenia polskie MSZ i sprawdzić ostrzeżenia dla podróżujących publikowane na stronie internetowej ministerstwa.