Birmingham. Seria ataków nożem. Kilka osób rannych, jedna nie żyje
Nocą w centrum Birmingham doszło do ataku nożownika. Policja odgrodziła miejsce zdarzenia i podaje coraz więcej szczegółów. Wiadomo, że doszło serii ataków, które najprawdopodobniej były ze sobą powiązane. Służby ratunkowe udzielają pomocy rannym, jedna osoba nie żyje.
Burmistrz hrabstwa West Midlands Andy Street poinformował, że w Birmingham doszło do serii ataków nożownika. Służby otrzymały pierwsze zgłoszenia po północy w nocy z soboty na niedzielę. Zdaniem burmistrza ataki wyglądają na powiązane ze sobą. - Nie znamy ich przyczyny - dodał cytowany przez BBC Street.
Policja z West Midlands początkowo nie ujawniała, ile dokładnie osób zostało rannych. Zapewniała jedynie, że wszyscy poszkodowani otrzymują pomoc medyczną, a służby ratunkowe pracują na miejscu zdarzenia. Funkcjonariusze otrzymali również informacje o strzałach z broni palnej, które były słyszane w okolicy. Nie potwierdzono jednak tych doniesień.
Siedem osób rannych, jedna nie żyje. Atak bez podłoża terrorystycznego
Według najnowszych informacji BBC nie żyje jedna osoba, a siedem jest rannych. Policja odnotowała minionej nocy w Birmingham łącznie cztery incydenty, które traktuje jako serię zdarzeń. - Szukamy jednego podejrzanego - poinformowała policja. Teraz funkcjonariusze ustalają jego tożsamość. Przeglądają nagrania z miejskiego monitoringu i proszą świadków o przesyłanie zdjęć, które mogą pomóc w dochodzeniu.
Atak najprawdopodobniej nie miał podłoża terrorystycznego, a sprawca napadał na przypadkowe osoby. - Nie znaleźliśmy żadnych powiązań między poszkodowanymi - powiedział BBC nadinspektor Steve Graham. - Zapewniamy, że robimy absolutnie wszystko, co w naszej mocy, aby znaleźć sprawcę i ustalić, co dokładnie się stało - dodał.
Okolice ataku w centrum Birmingham zostały odgrodzone, na ulicach widać uzbrojonych funkcjonariuszy. Policja apeluje do mieszkańców, aby nie zbliżali się do miejsca ataków. Doszło do nich na ulicy pełnej kawiarni, barów i restauracji. Świadkowie relacjonują w rozmowach z BBC, że nagle usłyszeli "głośny huk" i zrobiło się "spore zamieszanie", po którym ludzie zaczęli wychodzić z lokali i uciekać.