Birmingham. Seria ataków nożem. Kilka osób rannych, jedna nie żyje
Nocą w centrum Birmingham doszło do ataku nożownika. Policja odgrodziła miejsce zdarzenia i podaje coraz więcej szczegółów. Wiadomo, że doszło serii ataków, które najprawdopodobniej były ze sobą powiązane. Służby ratunkowe udzielają pomocy rannym, jedna osoba nie żyje.
06.09.2020 10:43
Burmistrz hrabstwa West Midlands Andy Street poinformował, że w Birmingham doszło do serii ataków nożownika. Służby otrzymały pierwsze zgłoszenia po północy w nocy z soboty na niedzielę. Zdaniem burmistrza ataki wyglądają na powiązane ze sobą. - Nie znamy ich przyczyny - dodał cytowany przez BBC Street.
Policja z West Midlands początkowo nie ujawniała, ile dokładnie osób zostało rannych. Zapewniała jedynie, że wszyscy poszkodowani otrzymują pomoc medyczną, a służby ratunkowe pracują na miejscu zdarzenia. Funkcjonariusze otrzymali również informacje o strzałach z broni palnej, które były słyszane w okolicy. Nie potwierdzono jednak tych doniesień.
Siedem osób rannych, jedna nie żyje. Atak bez podłoża terrorystycznego
Według najnowszych informacji BBC nie żyje jedna osoba, a siedem jest rannych. Policja odnotowała minionej nocy w Birmingham łącznie cztery incydenty, które traktuje jako serię zdarzeń. - Szukamy jednego podejrzanego - poinformowała policja. Teraz funkcjonariusze ustalają jego tożsamość. Przeglądają nagrania z miejskiego monitoringu i proszą świadków o przesyłanie zdjęć, które mogą pomóc w dochodzeniu.
Atak najprawdopodobniej nie miał podłoża terrorystycznego, a sprawca napadał na przypadkowe osoby. - Nie znaleźliśmy żadnych powiązań między poszkodowanymi - powiedział BBC nadinspektor Steve Graham. - Zapewniamy, że robimy absolutnie wszystko, co w naszej mocy, aby znaleźć sprawcę i ustalić, co dokładnie się stało - dodał.
Okolice ataku w centrum Birmingham zostały odgrodzone, na ulicach widać uzbrojonych funkcjonariuszy. Policja apeluje do mieszkańców, aby nie zbliżali się do miejsca ataków. Doszło do nich na ulicy pełnej kawiarni, barów i restauracji. Świadkowie relacjonują w rozmowach z BBC, że nagle usłyszeli "głośny huk" i zrobiło się "spore zamieszanie", po którym ludzie zaczęli wychodzić z lokali i uciekać.