Jak skomentowałby Pan dzisiejsze wydarzenia w Stanach Zjednoczonych?
_ Oglądam to cały czas z przerażeniem i wielkim niepokojem. Mam nadzieję, że to koniec tych ataków, bo od kilku godzin nic już się nie dzieje i oby tak zostało. Przerażenie jest chyba uczuciem nas wszystkich. To zaniepokojenie jest tym większe, że okazało się, iż wszelkie zabezpieczenia, jakie ma największe mocarstwo świata, nic nie znaczą. Przed fanatyzmem religijnym i politycznym nie ma obrony. Zawiodły stosowne służby amerykańskie. Okazuje się, że w dzisiejszym świecie coś takiego jak fanatyzm istnieje i jest to zagrożenie dla nas wszystkich. To jest atak na demokrację, na największe państwo świata, na naszego sojusznika i stąd ten niepokój_.
Czy coś Polsce grozi w tym momencie?
Nie sądzę, żeby Polsce coś groziło. Myślę, że terroryści skupili się na Stanach Zjednoczonych, na tym centrum światowego handlu i światowej demokracji, a jednocześnie na centrum państwa, które jest wielkim przyjacielem Izraela. No bo chyba jednak przypuszczenie, że to arabscy terroryści stoją za tym atakiem, jest wielce prawdopodobne. My jesteśmy stroną pocieszającą, stoimy na uboczu tych wydarzeń i nie jesteśmy postrzegani jako jakiekolwiek zagrożenie dla tego nacjonalizmu palestyńskiego czy arabskiego. Dlatego nic nam nie grozi. Ale dobrze, że rząd Polski zareagował, jak zareagował. Że postawił w stan gotowości wszystkie służby państwowe. Nigdy dosyć bezpieczeństwa w tak dramatycznej sytuacji.
Czy Polska powinna podjąć teraz jakieś konkretne kroki?
Na pewno trzeba czekać na wyjaśnienie tego, kto jest sprawcą tego zamachu. Póki nie mamy na to żadnych dowodów, nie sposób nikogo oficjalnie oskarżać. A na razie oświadczenia, jakie wygłosili pan prezydent i pan premier, są tymi krokami, na jakie wszyscy obywatele oczekujemy i z którymi się solidaryzujemy. Myślę, że ta solidarność międzynarodowa to jest to, czego potrzebują Amerykanie. Innych kroków, bardziej dyplomatycznych, na razie podjąć nie można.
Czy spodziewać się należy zmasowanego ataku odwetowego ze strony USA?
Ja myślę, że nie może być tu mowy o zmasowanym odwecie czy ataku. Ameryka jest państwem demokratycznym. Na pewno trwają usilne starania znalezienia osób winnych, ich unieszkodliwienia i następnie osądzenia. I na pewno to się stanie. I tylko w kategoriach praworządności można rozważać kroki państwa Amerykańskiego.
A jeżeli dojdzie do akcji NATO przeciwko ogniskom terrorystów, czy Polska powinna wziąć w niej udział?
Poczekajmy na ustalenie, kto stoi za tym atakiem. Trudno sobie zresztą wyobrazić atak NATO na środowiska terrorystów, bo to by spowodowało eskalację konfliktu. Myślę, że jest to niewielka, ale bardzo mocna grupa terrorystyczna, którą trzeba unieszkodliwić innymi metodami niż atakiem. Tak naprawdę nie wiadomo nawet, w co fizycznie zaatakować. To są zapewne terroryści rozproszeni po całym świecie. To nie jest konkretny kraj. Solidarność międzynarodowa powinna polegać na tym, że wszystkie cywilizowane kraje zwalczać będą terroryzm i udzielać jak najdalej idącej pomocy amerykanskim służbom celem znalezienia i osądzenia winnych. Tak widzę rozwiązanie tego problemu, a nie w formule ataku militarnego na nieokreślony dokładnie cel.
Rozmawiał Krzysztof Szwałek.
Posłuchaj rozmowy z Jerzym Wierchowiczem
Zobacz także w WP Radiu: Politycy o zamachach w USA