PolskaArtur Zawisza: są szerokie listy nazwisk na stanowisko prezesa NBP

Artur Zawisza: są szerokie listy nazwisk na stanowisko prezesa NBP

To, co się stało z kandydaturą prof. Sulmickiego, to była sytuacja pechowa, o której nikt nie marzył, ale też nikt nie mógł przewidzieć. Ale na stanowisko prezesa NBP pojawiły się szerokie listy nazwisk. Są kandydatury, które mogą ostatecznie eksplodować w konkretną kandydaturę. Na pewno tak będzie – powiedział poseł PiS i szef sejmowej komisji śledczej ds. banków Artur Zawisza w audycji "Salon Polityczny Trójki".

Michał Karnowski: Dziś gościem jest poseł Artur Zawisza z PiS, szef sejmowej komisji śledczej ds. banków. Najpierw ta komisja. Ona jest w fazie rewitalizacji.

Artur Zawisza: Witam serdecznie. Rzeczywiście, Sejm w grudniu podjął pracę nad nowelizacją uchwały powołującej komisję tak, by realizować wszystkie pierwotne intencje, stojące u jej podstaw. Ale jednocześnie wyjść naprzeciw orzeczeniu TK, odrzucony został wniosek klubu SLD o rozwiązanie komisji, a przeszły do dalszych procedur dwa wnioski przede wszystkim prezydium Sejmu, także klubu Samoobrony, jak Pan mówi, rewitalizujące komisję. W styczniu komisja regulaminowa Sejmu będzie podejmować kolejne prace. Natomiast my, jako komisja nie jesteśmy stroną tych prac, bo to Sejm pracuje nad własną uchwałą. Ale jesteśmy w gotowości, by ponownie podjąć to dzieło, które Sejm komisji może zlecić.

I ponownie spróbować przesłuchać Leszka Balcerowicza, już zapewne w styczniu, byłego prezesa NBP?

- Kwestia statusu przesłuchiwanej osoby nie ma tu wiele do rzeczy, bo można przesłuchiwać obecnego, jak i byłego prezesa. Ale to nie jest rzecz kluczowa dla prac komisji - to trzeba jasno powiedzieć. Ona była gorąca w tej pierwszej fazie prac. Niektórzy błędnie sądzą, jakoby orzeczenie TK odnosiło się w jakikolwiek sposób do możliwości przesłuchania takich czy innych świadków. Oczywiście orzeczenie TK nic na ten temat nie mówi, bo ono dotyczyło uchwały, a więc zakresu badań komisji. Rzeczywiście wedle orzeczenia TK, Sejm nie może badać NBP, ale to nie znaczy, że nie może jako świadka wzywać osoby, która pełni czy pełniła ten urząd.

Wezwie?

- Tylko wtedy, jeżeli będzie taka potrzeba. Dlatego, że głównym zadaniem komisji, już po orzeczeniu TK, bo trybunał wbrew pozorom nie zdemolował całej uchwały, bo przeciwnie, rozsądnie zachował jej najważniejszą część. Tę, która dotyczy prywatyzacji banków, a więc polityki przede wszystkim ministerstwa skarbu państwa, ministerstwa finansów, czy szerzej, całej Rady Ministrów. Jeżeli w ramach tego zakresu prac, prezesi NBP będą mieli wiedzę, która może być użyteczna dla komisji, to rzecz jasna, będą wezwani. Ale to już jest decyzja praktyczna.

Po co była aż tak wielka awantura? Wtedy trzeba było, teraz nie wiadomo. Zobaczymy. A kto będzie następcą Leszka Balcerowicza w NBP?

- Wtedy - przypomnę - Sejm zlecił komisji badanie konfliktu interesów u przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego. To nie był dowolny wymysł komisji, ale uchwała Sejmu, którą - chciał, nie chciał - akurat chciał w naszym przypadku, ale realizowaliśmy. Teraz ten zakres jest prawdopodobnie nieco ograniczony, ale nadal wystarczająco szeroki.

Kto będzie następcą Leszka Balcerowicza w NBP?

- Osoba wskazana przez prezydenta i zaakceptowana przez Sejm.

A to, co się stało z kandydaturą prof. Sulmickiego, to była katastrofa?

- To była sytuacja pechowa. Bo jeżeli ktoś jest desygnowany przez prezydenta po kilkumiesięcznym oczekiwaniu, a po kilku dniach rezygnuje z powodów osobistych, czy jak to zostało powiedziane rodzinnych, to jest to oczywiście sytuacja, o której nikt nie marzył, ale też, której nikt nie mógł przewidzieć. Bo jak tego typu sytuacje przewidzieć? Gdyby prof. Sulmicki nie chciał kandydować, to by się nie zgodził na kandydowanie.

Wydaje się, że tam były nieco inne powody, jednak życiorysowe. Może tutaj ktoś nie sprawdził?

- Gdyby nie chciał kandydować, uważał, że coś mu przeszkadza w momencie desygnowania, to by po prostu nie kandydował. Sytuacja przykra albo pechowa.

A kogo widziałby Pan na fotelu prezesa NBP?

- Och, to już pojawiały się całe bardzo szerokie listy nazwisk. Ale może lepiej nie wyręczać w tej sprawie prezydenta, dlatego, że on jest w tym momencie w trakcie namysłu. Myślę, że kryteria przez prezydenta podawane są godne uznania. Chodzi o to, żeby to była osoba z doświadczeniem akademickim z jednej strony, ale doświadczona w sprawach publicznych, czy nawet w administracji z drugiej strony. I niekoniecznie będąca osobą z pierwszych stron gazet w znaczeniu polityki czy publicystyki.

Chyba jeszcze nie ma tej kandydatury rzeczywiście.

- Są kandydatury, które mogą ostatecznie eksplodować w konkretną kandydaturę. Na pewno tak będzie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)