Arthur Andersen w coraz większych opałach
Rusty Hardin, adwokat
Arthura Andersena
przemawia do dziennikarzy
(AFP)
Sędzia prowadząca proces firmy audytorskiej Arthur Andersen oskarżonej o utrudnianie śledztwa w
sprawie bankructwa Enron Corp. wydała w piątek korzystne dla prokuratury orzeczenie w odpowiedzi na pytanie ławy przysięgłych.
Sędzia sądu federalnego Melinda Haron orzekła, że dla postanowienia o winie firmy wystarczy jak ławnicy jednomyślnie zdecydują, że jakiś jej pracownik utrudniał pracę wymiaru sprawiedliwości - przy czym niekoniecznie muszą się zgadzać co do tego, kto konkretnie to czynił.
Arthur Andersen jest oskarżony o to, że jego pracownicy niszczyli dokumenty z audytów Enronu na jesieni zeszłego roku, kiedy wiedzieli już, że osławione bankructwo energetycznego koncernu z Teksasu - największe w historii gospodarki USA - jest przedmiotem dochodzenia prowadzonego przez Komisję Kontroli Giełdy (SEC) i Kongres.
AA akceptował finansowe sprawozdania Enronu, które - jak się okazało - były fałszowane. Koncern - siódmy pod względem wielkości w USA - ukrywał swoje długi i straty w setkach filii i spółek zależnych. Kiedy wyszło to na jaw, musiał ogłosić niewypłacalność.
Tysiące pracowników centrali Enronu w Houston straciło całe swe oszczędności ulokowane w zakładowych funduszach emerytalnych, które inwestowały w akcjach własnej firmy. Skandaliczne okoliczności plajty podważyły zaufanie Amerykanów do rynków finansowych, co przyczyniło się do obecnej bessy na giełdzie na Wall Street.
W wypadku werdyktu "winny" w sprawie przeciw Andersonowi, firmie grozi grzywna w wysokości pół miliona dolarów, a przede wszystkim utrata licencji na kontrole finansowe przedsiębiorstw, akcje których są obiektem publicznych transakcji na rynku papierów wartościowych. AA już stracił mnóstwo klientów i sam jest zagrożony plajtą.
Sąd przysięgłych obraduje już jednak ponad 9 dni, a w środę ławnicy ogłosili, że nie mogą osiągnąć konsensu co do winy AA. Następnego dnia zwrócili się do sędzi Harmon z pytaniem, czy wszyscy jurorzy muszą być przekonani, że inspiratorem lub zleceniodawcą niszczenia dokumentów Enronu musiała być w AA jedna i ta sama osoba, aby orzec, że firma jest winna.
Tak bowiem utrzymywali na procesie adwokaci Andersena. Zdaniem prokuratury, zgoda jurorów co do osoby inspiratora nie jest konieczna dla wydania werdyktu "winny". Odpowiedź sędzi zgodna ze stanowiskiem oskarżenia jest sygnałem, że renomowana firma audytorska prawdopodobnie przegra sprawę. (mag)