Argentyna: zamieszki to dzieło "wrogów republiki"
Prezydent Argentyny Fernando de la Ruya oskarżył "wrogów republiki" o wywoływanie zamieszek w miastach. Argentyński prezydent wezwał do ponadpartyjnej współpracy mającej wyprowadzić kraj z głębokiego kryzysu.
Wielu wrogów republiki Argentyny wykorzystuje ekonomiczną i społeczną sytuację w kraju, by siać niezgodę i propagować przemoc. Dążą oni do wywołania w Argentynie chaosu, co pozwoli im osiągnąć to, czego nie osiągneliby przez uczestniczenie w wyborach - powiedział de la Ruya w przemówieniu wystosowanym do narodu po ogłoszeniu stanu wyjątkowego.
Rząd w Buenos Aires postanowił o wprowadzeniu w Argentynie 30-dniowego stanu wyjątkowego, by opanować sytuację powstałą po najgorszych niepokojach społecznych w kraju w ciągu ostatnich 10 lat.
W środę tysiące osób plądrowały sklepy na terenie Buenos Aires, jego przedmieść i innych prowincji kraju. Zginęły cztery osoby, w tym 15-letni chłopiec.
Podczas stanu wyjątkowego, władze będą miały prawo zawiesić konstytucyjne prawo obywateli do swobodnego przemieszczania się, gromadzenia. Łatwiej będzie można dokonywać aresztowań.
Zamieszki w Argentynie wybuchły w związku z fatalnym położeniem ekonomicznym kraju - panuje tam 20-procentowe bezrobocie, a rząd postanowił wprowadzić drastyczny program naprawczy.
W związku z bardzo trudną sytuacją, niższa izba argentyńskiego Kongresu opowiedziała się za ograniczeniem reform ekonomicznych przeprowadzonych wcześniej przez ministra gospodarki Domingo Cavallo. Decyzja izby ma na celu powstrzymanie 4-letniej recesji nękającej argentyńską gospodarkę i zapobiegnięciu kryzysu w sektorze bankowym, dewaluacji i dotrzymaniu spłaty długów Argentyny. (mk)