Arcyksiężna atrakcją Żywca
Przybywający do stolicy piwa turyści swoje
pierwsze kroki kierują do żywieckiego zamku, by spotkać się z
arcyksiężną Marią Krystyną Habsburg - pisze "Metro".
Sala audiowizualna w Starym Zamku w Żywca. Kilkadziesiąt osób czeka w ciszy na spotkanie. Gdy drzwi do sali otwierają się na wózku wjeżdża 84-letnia kobieta. Na widok turystów na jej twarzy pojawia się uśmiech. Po chwili wszyscy wyjmują aparaty fotograficzne. Każdy chce mieć pamiątkowe zdjęcie z niecodziennym gościem.
Gdy Maria Krystyna Habsburg zaczyna mówić, na sali słychać tylko ją. A mówić potrafi godzinami. Gdyby nie kolejne wycieczki, nikt nie śmiałby jej przerywać. Turyści są zachwyceni, gdy arcyksiężna opowiada o arystokratycznym wychowaniu, swoich studiach (medycyna), arystokratycznych obiadach, jakie odbywały się w pałacu Habsburgów przed II wojną światową, czy psikusach, jakie przedwojenna młodzież robiła nauczycielom.
To najlepszy i najprawdziwszy ambasador naszego miasta - przekonuje Antoni Szlagor, burmistrz Żywca._ Te spotkania są tak wspaniałe, że jestem tu w każdy weekend_- dodaje.
Nadmiar spotkań nie przeszkadza samej zainteresowanej. Widocznie jestem najciekawszym zabytkiem w tym mieście- śmieje się arcyksiężna Maria Krystyna Habsburg. Podobnie uważają mieszkańcy Żywca. Cała dynastia - ród i rodzina Habsburgów - cieszy się wśród społeczności ziemi żywieckiej olbrzymim szacunkiem.
Mieszkańcy Żywca pamiętają także, że przez ponad 50 lat życia na wygnaniu i bez polskiego obywatelstwa arcyksiężna nigdy nie wyrzekła się swojej polskości i nie przyjęła żadnego innego obywatelstwa. Wszyscy cieszyli się więc, gdy miasto sprowadziło arcyksiężną z powrotem do zamku. (PAP)