Archeolog z Olkusza odnalazł zaklęty pierścień
Ładny, srebrny pierścionek. Na pozór taki, jak setka innych, które można kupić w sklepach jubilerskich. Tyle tylko, że ma około 300 lat i dwa dni temu archeolog z Olkusza wykopał go przy miejscowej bazylice. I teraz bardzo się go boi. Jerzy Roś nikomu nie daje pierścienia do ręki. Szybko chowa i straszy klątwą. Jego zdaniem dziwne, czasem tragiczne zdarzenia towarzyszące odkrywaniu tajemnic przeszłości to nie tylko literacka i filmowa fikcja - czytamy w dzienniku "Polska".
Jak mówi, wiedzą o tym najlepiej właśnie archeolodzy, którzy na co dzień stykają się z przedmiotami sprzed wielu wieków. Jego 26-letnie doświadczenie zawodowe wskazuje bowiem, że igranie z pamiątkami historii może się skończyć tragicznie.
- Obrączka to zapewne pozostałość po pochówku jakiejś młodej kobiety - domyśla się Roś. - Cały teren wokół kościoła przez kilkaset lat od początku XIV wieku był cmentarzem, na którym chowano kolejne pokolenia olkuskich mieszczan - wyjaśnia.
Archeolog twierdzi, że co prawda twardo stąpa po ziemi, ale zaraz dodaje, że niektóre zdarzenia związane z zabytkowymi przedmiotami nie znajdują racjonalnego wytłumaczenia. Mówi o tym nie tylko na podstawie własnych doświadczeń. Zaznacza, że do oficjalnego obiegu rzadko trafiają niesamowite opowieści przekazywane sobie przez kolegów po fachu, które przeciętnemu słuchaczowi zjeżyłyby włosy na głowie.