Applebaum: Trump podziwia Putina, bo chce rządzić jak on
W wywiadzie dla "Tagesspiegla" amerykańsko-polska publicystka i historyczka Anne Applebaum mówi o podziwie Donalda Trumpa dla Władimira Putina oraz "technologicznym autorytaryzmie" rodem z Doliny Krzemowej.
- Trump zawsze sympatyzował z przywódcami, którzy rządzą tak, jak on sam chciałby rządzić: bez kontroli, bez niezawisłych sądów, bez krytycznych mediów i przejrzystości. To wszystko wzbudza w nim podziw dla Putina. I przypuszczam, że podobny podziw odczuwa do Xi Jinpinga - mówi amerykańsko-polska publicystka i historyczka Anne Applebaum w wywiadzie dla berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel".
W jej ocenie kluczowym pytaniem nie jest to, czy prezydent USA chce udziału Europejczyków w negocjacjach w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, ale to, "co Trump ma na myśli, gdy mówi, że chce zakończyć wojnę". - Bowiem wojna nie skończy się przecież, gdy Rosjanie i Ukraińcy przestaną walczyć. Zawieszenie broni zawarto już w 2014 r. - zauważa Applebaum.
- Wojna naprawdę skończy się dopiero wtedy, gdy Rosjanie zrezygnują ze swojego głównego celu: podboju całej Ukrainy, zniszczenia Ukrainy jako narodu, zastąpienia prezydenta Zełenskiego osobą prorosyjską i zerwania stosunków Ukrainy z Europą i instytucjami europejskimi. Nie widzę żadnych oznak, by Rosja porzuciła te cele - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina chce podpisać umowę z USA. "To będzie kolonializm"
Kto doradza Trumpowi w sprawie Rosji?
Według publicystki nikt nie wie, kto doradza Trumpowi w sprawie Rosji, a w jego obozie nie ma obecnie nikogo, kto mówi po rosyjsku, rozumie Rosję albo może mu wyjaśnić sytuację. - Ale ktoś musi mu uświadomić, jak szkodliwy jest jego obecny kurs. W rzeczywistości wspiera on rosyjską propagandę i wyrządza ogromne szkody; nie tylko Ukrainie, ale także międzynarodowej reputacji USA - ocenia.
Applebaum mówi także o "pewnego rodzaju technologicznym autorytaryzmie" w Dolinie Krzemowej. - Są to ludzie, którzy wierzą, że można kierować rządem jak start-upem lub firmą venture capital: jedna osoba wydaje rozkazy, a inni muszą je wykonać - wyjaśnia.
- Ale rządy nie działają w ten sposób. Prawie nic, co robią ludzie Elona Muska, nie sprawia, że państwo jest wydajniejsze: losowo zwalniają urzędników państwowych, zamykają agencje federalne z dnia na dzień i rozpowszechniają wprowadzające w błąd opowieści o tym, ile pieniędzy chcą zaoszczędzić. To, co Musk robi obecnie w Stanach Zjednoczonych, jest prawdopodobnie najbardziej chaotyczną i z pewnością najbardziej katastrofalną próbą reformy rządu - ocenia.
Schemat upadku demokracji
Zdaniem publicystki przedwczesne byłoby mówienie o "końcu politycznego systemu" demokratycznego w USA. Są jednak pewne sygnały ostrzegawcze. - To, co robi Musk, jest zgodne ze schematem, który znamy z innych krajów: próby infiltracji służby cywilnej, zastraszanie krytycznych mediów i przejmowanie instytucji państwowych; to jest dokładnie to, co robią ludzie, którzy chcą doprowadzić do upadku demokracji. Mamy więc jeszcze czas, by zatrzymać ten proces. Pierwszym testem będą przyszłoroczne wybory do Kongresu w połowie kadencji - podkreśla Anne Applebaum.
Odrzuca ona także tezę dziennikarza, że doświadczenie Polski i obecnego obozu rządzącego w Warszawie, który pozbawił władzy PiS, mogłoby służyć także USA za przykład, jak odejść od autokracji. - Nie, nie ma na to patentu. W każdym społeczeństwie będzie to wyglądało inaczej. Ostatecznie jednak zawsze musi istnieć możliwość utworzenia szerokiej koalicji ludzi o różnych przekonaniach politycznych, a szkody, jakie autokratyczne reżimy powodują poprzez korupcję, prawdopodobnie odegrają w tym kluczową rolę. W Stanach Zjednoczonych niektóre z polityk administracji Trumpa będą miały drastyczny wpływ na życie zwykłych obywateli. Jeśli więc udałoby się na tym skoncentrować, można będzie przekonać ludzi, że Trump był błędem - ocenia Applebaum.
Jej zdaniem dodatkowym problemem w USA jest to, "jak w ogóle dotrzeć do ludzi". - Obóz Trumpa znalazł sposób komunikacji, który omija tradycyjne media i dziennikarstwo. I to nie tylko za pośrednictwem mediów prawicowych czy lewicowych, ale także podcastów, sieci społecznościowych i organizacji kościelnych. Częścią odpowiedzi na autorytaryzm w USA - nawet bardziej niż w Polsce - będzie zatem znalezienie nowych sposobów komunikacji. W Polsce było to możliwe, ponieważ wciąż istniały niezależne media. W USA będzie to o wiele, wiele trudniejsze - uważa amerykańsko-polska publicystka.