Apolityczność w cenie
Najnowsze wyniki preferencji prezydenckich
Polaków mogą zaskakiwać. Mało kto się spodziewał tak zdecydowanego
prowadzenia Zbigniewa Religi, który nie jest kandydatem popieranym
przez żadne ważne ugrupowanie i nie jest szczególnie widoczny w
mediach. Być może jednak to jest właśnie klucz do jego sukcesu -
pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Śmiłowicz.
Wiele wskazuje na to, że znany kardiochirurg jest postrzegany jako ktoś funkcjonujący poza życiem politycznym. Nie dotyczą go więc żadne konflikty i spory - ani bój o teczki, ani dyskusja czy zakaz Parady Równości wydany został słusznie, czy nie.
Jednocześnie w okresie poprzedzającym badanie Religa miał swoje pięć minut, bo w oryginalny sposób, odwiedzając autokarem swoją rodzinną miejscowość, rozpoczął kampanię wyborczą. Znalazło to odzwierciedlenie w mediach, ale tylko na tyle, by kandydat został zauważony.
Religa mógł zyskać kosztem swojego najgroźniejszego sondażowego rywala Lecha Kaczyńskiego. Wszystko wskazuje na to, że ogólny bilans zamieszania wokół warszawskiej Parady Równości jest dla kandydata PiS niekorzystny. Ten jeden procent poparcia mniej w stosunku do poprzedniego badania może oznaczać, że choć zapewne zyskał zwolenników bardziej konserwatywnych i radykalnych, którym podobał się sprzeciw wobec parady gejów, odwrócili się od niego wyborcy najbardziej centrowi, którym trafiły do przekonania argumenty o ograniczaniu konstytucyjnego prawa do wolności słowa i zgromadzeń. A tych na ogół jest statystycznie więcej.
Zaskakująco dobry wynik osiągnął lider Samoobrony Andrzej Lepper. W jego przypadku zadziałał zapewne mechanizm podobny jak w przypadku Religi. Nieobecność w mediach pozwala Lepperowi umacniać akceptowany wśród jego wyborców wizerunek polityka spoza elit, nie zamieszanego w bieżącą walkę polityczną, afery i przekręty. Lider SdPl Marek Borowski zyskał zapewne kosztem wciąż niewyznaczonego kandydata SLD. Nie dziwi też coraz słabsza pozycja Donalda Tuska. Lider Platformy, choć formalnie rozpoczął kampanię, w okresie poprzedzającym badanie był jako kandydat praktycznie niewidoczny. Na pozycję Tuska mogła mieć wpływ także niejasna sytuacja w jego ugrupowaniu - stwierdza publicysta "Rzeczpospolitej". (PAP)