PolskaAntyterroryści działają po omacku

Antyterroryści działają po omacku

Gdyby to była większa katastrofa, nie poradzilibyśmy sobie - tak zareagował na eksplozję na Tamce szef biura zarządzania kryzysowego. Brak koordynacji służb ratowniczych potwierdza raport, do którego dotarło "Życie Warszawy".

06.04.2004 | aktual.: 06.04.2004 06:53

Raport opisuje, minuta po minucie, przebieg ćwiczeń antyterrorystycznych Forum 2004, zorganizowanych w marcu w Sali Kongresowej. Lektura dokumentu jest bardziej niepokojąca niż pasjonująca - pisze w artykule "Ratownicy bez kontaktu" w Życiu Warszawy Andrzej Walentek.

Z raportu wynika jedno - "terroryści", którzy zaatakowali Salę Kongresową w nocy z 12 na 13 marca 2003 roku, byli lepiej zorganizowani od policjantów. Chaos rozpoczął się od kłopotów z łącznością. Członkowie sztabu kierującego akcją musieli używać telefonów komórkowych, bo zawiodły policyjne radiostacje. Z komórkami też był kłopot, bo zakłócały je urządzenia zagłuszające znajdujące się obok sali, w której kierujący akcją zastanawiali się, jak ratować zakładników.

Kierująca działaniami policji podinsp. Grażyna Biskupska nie potrafiła przestawić swej radiostacji na specjalny kanał łączności komendy stołecznej. Problemu z przejmowaniem rozkazów policji nie mieli za to "terroryści", którzy pojmali funkcjonariusza z dobrze działającym radiotelefonem. Choć od ataku upływały już godziny, do sztabu nie dotarły precyzyjne informacje o liczbie "terrorystów" i zakładników. Sztab akcji nie wiedział nawet, co robili policjanci. W końcu do sztabu dotarła informacja o "zastrzeleniu" czterech policyjnych negocjatorów. Smutna wiadomość wzbudziła jednak konsternację, bo w sztabie nikt nie wiedział, że w ogóle zaczęły się jakieś negocjacje!

Niekwestionowany sukces odniosły za to policyjne psy, które wykryły ładunek wybuchowy w zielonym oplu zaparkowanym przy wejściu do Sali Kongresowej - można przeczytać w artykule "Ratownicy bez kontaktu" w Życiu Warszawy. (IAR)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)