Antysemityzm lepszy od alkoholizmu?
Gazeta „Metro” informuje, że prokuratura w Świdniku odbiera prawa jazdy osobom chorym na alkoholizm. To efekt wzmożonej walki z pijanymi kierowcami. Prokuraturze nie przeszkadza to, że alkoholik mógł w życiu nie prowadzić samochodu po pijanemu. Jest choroba – jest pretekst. Pytanie, czy w równie radykalny sposób prokuratury będą rozprawiać się z innymi chorobami.
30.08.2006 | aktual.: 03.09.2006 20:06
Widziałem niedawno piękny plakat Katarzyny Nowackiej i Tomasza Zielińskiego, nagrodzony na festiwalu reklamowym w Barcelonie. Na czerwonym tle białe litery: „Nie toleruję laktozy” i komentarz: „każda nietolerancja to choroba”. Nic dodać, nic ująć. O ile jednak nietolerancja laktozy lub alkoholizm są zasadniczo nieuleczalne, o tyle homofobię, rasizm, antysemityzm czy seksizm da się leczyć. Dlatego kary dla osób dotkniętych tymi chorobami nie powinny być zbyt dotkliwe, a raczej nakierowane na rehabilitację (trudne słowo) i resocjalizację (jeszcze trudniejsze).
Słowo w ustach chorego na nienawiść i lęk przed innością zabija. Wprawdzie inaczej niż samochód w rękach człowieka, który od czasu do czasu musi zajrzeć do kieliszka, jednak jeśli decydujemy się na daleko posuniętą prewencję wobec tych ostatnich, czym można wytłumaczyć opieszałość sądów i prokuratur wobec osób z jadem na języku i pustką w głowie?
Głośny był w swoim czasie werdykt sądu, który uznał, że politycy porównując homoseksualizm do zoofilii i nekrofilii nie złamali prawa, gdyż wyrażali jedynie powszechną opinię na ten temat. Kilka dni temu prokuratura umorzyła z kolei śledztwo wobec lżenia Żydów przez felietonistę Radia Maryja Stanisława Michalkiewicza. Toruńska prokuratura uznała, że użyte przez niego sformułowanie "holokaustowa industria" miało na celu uwypuklenie problemu felietonu i nie jest równoznaczne z negowaniem holokaustu. Natomiast "Judajczykowie" to określenie ludności zamieszkującej określony region geograficzny. Prokuratura nie wyjaśniła niestety, dlaczego Żydzi wybrali akurat gazowanie się jako formę zbijania międzynarodowego kapitału, ani co miał na myśli Michalkiewicz mówiąc, że owa „ludność zamieszkująca określony region geograficzny” zachodzi nas od tyłu.
Myślę, że odebranie ewidentnie choremu Michalkiewiczowi możliwości publicznego rozsiewania zarazków na kilka miesięcy powinno zostać rozważone przez którąś ze zbyt gorliwych prokuratur. Oczywiście tu pojawia się kwestia wolności słowa, przypominana w tym przypadku głównie przez tych, którzy najchętniej ocenzurowaliby całą sztukę, oprócz Jana Matejki i bł. Siostry Faustyny (to jednak jest zupełnie inna beczka, dlatego pozostańmy przy kwestii wolności słowa). Aby się jej przyjrzeć dokładnie, wróćmy do prokuratury w Świdniku.
Wyobraźmy sobie oto (nie będzie łatwo), że zamiast prokuratorów, lustratorów, likwidatorów i służb penitencjarnych działa społeczeństwo. Nie: karząc, odbierając i zabraniając, a po prostu – myśląc i działając. Nie wsiadam do samochodu z pijanym kierowcą, otwarcie krytykuję kierowanie po kieliszku, nie częstuję alkoholem tych, którzy prowadzą. Żadne specjalne dyrektywy ministra Ziobro nie zrobią więcej dla bezpieczeństwa na drogach niż odpowiedzialne i rozsądne zaangażowanie nas wszystkich.
I to samo dotyczy nienawiści. Cenzurowanie i zamykanie w aresztach jest właściwie nieskuteczne (i niekonstytucyjne). Nawet w przypadku osób otwarcie głoszących pogardę do mniejszości (a każdy z nas jest w jakiejś mniejszości). O wiele więcej w takim przypadku zrobi otwarta dyskusja i jasna postawa społeczeństwa i elit. Co wcale nie musi znaczyć, że wszyscy będą mówić jednym głosem.
No i tu oczywiście muszę nawiązać do odpowiedzi, jakie internauci nadesłali na mój zeszłotygodniowy felieton. Wielu tych, którzy przyznało się do odmawiania kobietom takich samych zarobków za taką samą pracę (choć nie potrafiło w żaden sensowny sposób uzasadnić swoich poglądów) zarzuciło mi, że odmawiam im prawa do własnego zdania. Jest oczywiście zarzut całkowicie nietrafiony. Dosłownie napisałem w poprzednim IMHO, że bardzo cieszę się, że w Polsce jest wolność słowa i każdy może głosić takie poglądy, jakie mu się żywnie podoba. Musi mieć jednak świadomość, że za własne poglądy ponosi się odpowiedzialność. A odpowiedzialność to między innymi zgoda na dyskusję. Tej dyskusji niestety nasi „prawdziwi mężczyźni” nie wytrzymują, co tylko potwierdza moją niezbyt przychylną im diagnozę.
Zaś skoro już przy diagnozie jesteśmy, to oczywiście nie jest do końca prawdą jakobym był kobietą, co zasugerowała część „prawdziwych mężczyzn” pod moim felietonem. Nie mam ze swoją seksualnością jednak żadnych problemów i nie czuję się poniżony, gdy ktoś zwraca się do mnie w rodzaju żeńskim (czy choćby nijakim). Rozumiem też, że tego rodzaju nieudolne próby zcwelowania mnie, których dopuściło się kilku anonimowych Internautów, mają swoje źródło w subkulturze więziennej. No cóż – tak jak powiedziałem – do więzienia za nienawiść nie ma powodów zamykać – niektórzy mają więzienie we własnych głowach.
Kzysztof Cibor, Wirtualna Polska