Antyprezydenckie protesty w Kirgistanie
Kirgiska opozycja zgodnie z
zapowiedziami zbojkotowała w poniedziałek sesję parlamentu, na
której miał zostać przedstawiony projekt zmian w konstytucji,
zaproponowany przez prezydenta Kurmanbeka Bakijewa.
06.11.2006 | aktual.: 06.11.2006 11:09
W tym samym czasie w stolicy Kirgistanu, Biszkeku, kilkutysięczny tłum przeciwników Bakijewa piąty dzień z rzędu domagał się ustąpienia szefa państwa i jego najbliższych współpracowników, którym zarzuca się korupcję i niedotrzymanie obietnic przedwyborczych.
Tekst nowej konstytucji nie został jeszcze oficjalnie przedstawiony, ale według wicepremiera Adachana Madumarowa, przewiduje ona znaczne ograniczenie władzy prezydenta, który m.in. podzieli się z parlamentem prerogatywami dotyczącymi tworzenia rządu.
Jednak jak powiedział opozycyjny deputowany Azimbek Beknazarow, zmiany nie są satysfakcjonujące. Z tego powodu na poniedziałkowych obradach parlamentu nie stawiło się 31 deputowanych z opozycyjnego ruchu "Na rzecz Reform", przez co zabrakło 51-osobowego kworum niezbędnego do podejmowania decyzji. Obrady odroczono o cztery dni.
Bakijew zapowiedział wcześniej, że jeśli deputowani w ciągu 10 dni nie zatwierdzą jego projektu, rozpisze na grudzień referendum konstytucyjne.
Od czwartku na placu w centrum Biszkeku na stałe rozbitych jest ok. 100 namiotów, gdzie każdej nocy obecnych jest kilkuset przeciwników Bakijewa. W poniedziałek tłum liczący ok. 10 tys. ludzi ruszył z głównego placu stolicy pod siedzibę prezydenta i premiera, tzw. Biały Dom. Przywódcy protestu zastrzegli, że nie mają zamiaru szturmować budynku, a jedynie żądają się, aby Bakijew wyszedł do zgromadzonych. Zwolennicy opozycji oczekiwali, że prezydent pojawi się w parlamencie, aby osobiście przedstawić założenia swojego projektu, ale ten jedynie wysłał jednego ze swoich współpracowników.
W tłumie demonstrujących znalazły się osoby nawołujące do podjęcia bardziej zdecydowanych działań, ale - według opozycyjnego deputowanego Ałmazbeka Atambajewa - są to prowokatorzy podstawieni przez władze.
Według szacunków agencji Reutera i AFP, protestujących jest ok. 3-4 tys.