Antypolski patriotyzm PiS. Jacek Żakowski: Kaczyński zachowuje się jak dzieciak
Przynajmniej od 1989 r. Polską nigdy nie rządziła formacja tak niepatriotyczna jak PiS. Żaden polski rząd tak beztrosko nie dewastował Polski, żaden tak beztrosko nie niszczył polskiej wspólnoty i żaden nie narażał tak beztrosko bezpieczeństwa Polski. Wiem, że wielu z państwa te słowa mogą dziwić. Bo to przecież PiS - w odróżnieniu od swoich poprzedników u władzy - wciąż mówi o patriotyzmie, suwerenności, polskości etc. To PiS wciąż „walczy” o „prawdziwą niepodległość”. To PiS zarzuca innym brak patriotyzmu i hucznie zapowiada, że pisowska Polska nareszcie „wstanie z kolan”. Ale nie dajcie się łapać na słodkie słówka. Słowa i czyny to nie to samo. Wiadomo, że ten, kto najgłośniej krzyczy, by „łapać złodzieja”, niekoniecznie powinien być wśród łapiących. Popatrzcie na fakty - pisze Jacek Żakowski dla WP Opinie. Publicysta wyjaśnia, dlaczego Kaczyński zachowuje się jak rozdokazywany dzieciak, krytykuje PiS za demolkę oświaty czy "bezlik Misiewiczów" zasilających obóz rządzący.
06.11.2016 | aktual.: 07.11.2016 00:34
Im bliżej 11 listopada, czyli Święta Niepodległości, tym większe stężenie patriotycznych frazesów w przestrzeni publicznej. W tym roku „patriotyzm” przez duże, wielkie i gigantyczne „P” będzie wszechobecny, jak nigdy. Bo w kraju rządzonym przez najbardziej niepatriotyczny rząd od niepamiętnych czasów, patriotyczne nadęcie i frazesy będą musiały zastąpić ziejący deficyt patriotycznych postaw, zachowań oraz czynów władzy.
#
Zacznijmy od dzieci, które są przyszłością każdego społeczeństwa i państwa. To oczywiste, że patriota troszczy się o nie najbardziej. Co przez zaledwie rok PiS zdążył zrobić polskim dzieciom? Najpierw przyjął absurdalną tezę, że mali Polacy są opóźnieni w rozwoju w stosunku do Niemców, Anglików, Amerykanów, Francuzów, a także większości Azjatów, Latynosów czy Afrykańczyków i w wieku sześciu lat nie są jeszcze gotowi iść do szkoły. Wolno każdemu sądzić, że Polacy są w skali globalnej ludźmi gorszego sortu, ale trudno to uznać za objaw polskiego patriotyzmu. Miłość - miłość do ojczyzny również - nie polega na tym, że ukochaną osobę (kraj, naród) uważa za gorszą (głupszą, słabiej rozwiniętą) od innych.
Bo uległ panice części konserwatywnych rodziców, obawiających się, że wiele szkół nie jest gotowe na przyjęcie maluchów. Tak było, gdy PO na łapu-capu obniżała ustawowy wiek pierwszoklasistów. W jakimś stopniu to jeszcze może być prawda. Ale większość szkół zdążyła się przygotować.
Co zrobiłby patriota, który by się troszczył o przyszłość polskich dzieci i Polski? Zakasałby rękawy, wypruł sobie trochę żył i przygotował wszystkie szkoły na przyjęcie kolejnego rocznika. Bo z badań wynika, że dzieci, które wcześniej idą do odpowiednio przygotowanej szkoły, lepiej się rozwijają, lepiej radzą sobie w życiu i wygrywają rywalizację z dziećmi później zaczynającymi naukę.
Przy okazji rząd PiS pozbawił wiele młodszych dzieci szansy na miejsce w przedszkolu. Czyli zmusił je, by dłużej siedziały w domu z dziadkami i rodzicami, zamiast rozwijać się w profesjonalnie organizowanym kontakcie z rówieśnikami. To też zmniejsza rozwojowe szanse kolejnych polskich roczników i Polski w przyszłej rywalizacji międzynarodowej. Zmarnowane rozwojowe szanse cztero- i pięciolatków są później praktycznie nie do nadrobienia. Przez tę decyzję PiS Polska będzie więc słabsza.
Patriocie, który troszczy się o Polskę i Polaków, zależy, by kolejne pokolenie Polaków było rozwinięte lepiej niż kolejne pokolenie Niemców, Francuzów czy Chińczyków. A PiS bardziej zależało, by podlizać się grupie zrewoltowanych rodziców i cofnąć zmianę, którą wprowadziła PO, niż by Polska mogła w XXI w. wygrywać rywalizację narodów i państw.
#
Po odebraniu szans rozwojowych najmniejszym Polakom, PiS zabrał się za demolowanie reszty polskiego systemu edukacyjnego. Nie twierdzę, że o braku patriotyzmu świadczy sama zmiana organizacyjna lub pisanie nowych podstaw programowych. Jedno i drugie zapewne mogłoby się Polakom i Polsce przysłużyć, gdyby było robione z dobrą wiarą, starannie i sensownie. Niepatriotyczne jest beztroskie niechlujstwo z jakim minister Zalewska wprowadza radykalne zmiany w systemie wychowania i kształcenia kolejnego pokolenia Polaków.
Nikt kochający nie traktuje z aż taką beztroską losu tych, których kocha. W państwach rządzonych przez odpowiedzialnie kochających swój kraj patriotów, takie zmiany przygotowuje się starannie, precyzyjnie, krok po kroku, z rozmysłem i z wykorzystaniem całego potencjału intelektualnego oraz materialnego kraju. Tak jak buduje się dom dla rodziny, którą się kocha. Zwłaszcza jeśli ma się dobry system (polska oświata należy do najlepszych na świecie). A PiS robi reformę oświaty, jak developer-krzak, który buduje cokolwiek i jakkolwiek, z byle czego, bez planów, bez fachowców, byle klientowi coś wcisnąć, zgarnąć kasę i zniknąć. Niech się potem lokatorzy martwią, jak przeżyć w ruinie, gdzie woda tryska z krzywych ścian, a prąd razi z kranów. „Alternatywy 4” to szwajcarski zegarek w porównaniu z oświatową fuszerką min. Zalewskiej.
Demolując polską oświatę, PiS zachowuje się, jak władza przysłana do dalekiej kolonii zamieszkałej przez dzikich. Robi byle co i byle jak, niewiele myśląc, jaką cenę ci, których zmiany dotkną, zapłacą za 10 czy 20 lat. Bo wtedy dzisiejszy gubernator dawno będzie już piastował urzędy w metropolii. I niech się dzicy martwią. Problem w tym, że ci dzicy to my. Nie wiem, jakie plany ma min. Zalewska, ale ja - podobnie jak moje dzieci - mam zamiar żyć jeszcze wtedy w Polsce i chciałbym, aby była to Polska najlepsza, najsilniejsza, najszczęśliwsza z możliwych, a nie jakaś tam, byle jak dziergana na kolanie przez przypadkowe, niekompetentne, beztrosko bawiące się w rządzenie osoby.
#
Niepatriotyczna beztroska to nie jest tylko problem ministra oświaty. Każdy widzi niechlujstwo i chaos w reformowaniu oświaty, czyli rażący deficyt patriotycznej troski o przyszłość Polaków i Polski. A jednak żaden z ponad dwustu posłów PiS nie podniósł ręki za dymisją min. Zalewskiej. Czyli dla nich wszystkich musi być coś ważniejszego, niż miłość ojczyzny wyrażająca się patriotyczną troską i gotowością do podejmowania ryzyka z miłości do kraju. To może być strach (np. że Prezes się skrzywi), konformizm (np. że spanikowani wyborcy tego nie zrozumieją), beztroska (jakoś będzie, lepiej się nie wychylać) lub zwykła niekompetencja wynikająca z lenistwa (szkoda czasu na wyrabianie sobie własnej opinii, lepiej dbać o karierę). O przyczynę można się oczywiście spierać. Ale trudno o bardziej oczywisty dowód braku patriotyzmu, niż zgoda na takie beztroskie demolowanie przyszłości własnej ojczyzny.
A jak komuś ten argument nie starcza, niech zada sobie pytanie, czy opieranie naszego wysiłku budowania systemu odstraszania ewentualnego przyszłego agresora na pospolitym ruszeniu myśliwych i harcerzy jest w epoce wojen gwiezdnych pomysłem godnym szczerych, troszczących się o Polskę patriotów. W XVII wieku hołubiony przez Targowicę pomysł odstraszania wrogów przez pospolite ruszenie (wówczas szlachty) doprowadził do upadku I Rzeczpospolitej. W XXI w. skutek nie może być lepszy. A ponad dwie setki posłów i ponad pół setki senatorów PiS godzi się bez szemrania, by za polską obronność odpowiadał człowiek owładnięty tego rodzaju obsesją i ją wdrażający, a odsuwający zakup nowoczesnej broni dla zawodowej armii. Trudno się tu doszukać śladu patriotyzmu.
#
Oświata i obronność to wyraziste przykłady praktycznego wyrazu deficytu patriotycznej troski, czyli patriotyzmu w obozie obecnej władzy. Ale jedne z wielu. Czy patriota powierzyłby początkującemu prawnikowi, takiemu jak Patryk Jaki, nadzór nad całym szwankującym i wymagającym poprawy systemem sądownictwa? A czy mogąc wybierać z najlepszych profesorów dalibyście swoje chore, ukochane dziecko w ręce początkującego chirurga, tylko dlatego, że jest złotousty i swój? Czy, mogąc przebierać wśród najlepszych polskich architektów, powierzylibyście projektowanie swojego wymarzonego domu człowiekowi, który dopiero skończył politechnikę - tylko dlatego, że krytykuje starych profesorów? A tak robi PiS.
Nie chodzi o nieufność do młodych ani o kult starych elit. Nie chodzi o niechęć do ludzi takich, jak Jaki czy Misiewicz i bezlik „Misiewiczów”, którym PiS pozwala zarządzać najbardziej wrażliwymi sprawami Polaków z przemysłem obronnym, skarbami natury i świadomością historyczną na czele. Chodzi o zwykłą troskę wynikająca z miłości i odpowiedzialnej obawy, żeby nie spaprać, a pomóc. A PiS gotów jest wszystko w Polsce spaprać, byle ją zabrać innym. Zwłaszcza by zabrać co się da Platformie, która też sporo paprała, ale nie tak beztrosko.
Pomyślcie też przez chwilę, jak byście się zachowywali, gdybyście musieli zamieszkać w mrocznej kamienicy pełnej dziwacznych, uzbrojonych po zęby lokatorów i podejrzanych lumpów o niejasnych intencjach (świat i Europa stały się ostatnio taką mroczną kamienicą)? Czy troska o rodzinę podpowiadałaby wam, by od razu wszystkich do siebie zniechęcić, zadrzeć z kim tylko się da oraz obrazić i rozzłościć bliższych i dalszych sąsiadów? Czy raczej z obawy, by dzieci, żony, całej waszej rodziny, nie spotkało coś złego, staralibyście się zaprzyjaźnić i współpracować z kim można, a przynajmniej ułożyć sobie z kim się da poprawne stosunki?
#
Każdy wie, co w takiej sytuacji podpowiada troska wynikająca z miłości. A PiS demonstruje kompletną beztroskę. Zniechęca nawet nielicznych życzliwych, obraża wszystkich dookoła i zadziera ze wszystkimi naraz. Izoluje nas w Unii, rozwalił Trójkąt Weimarski, dobija Grupę Wyszehradzką i dewastując podstawy praworządności odstręcza Amerykę. A w dodatku marnuje jedyną realną szansę na zbudowanie w Polsce nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego i udział w europejskiej strukturze obronnej, jaką było zainstalowanie u nas airbusa poprzez caracale. Wiadomo, czym nam grozi odsuwanie się od zachodniej Europy, gdy Ameryka ciąży ku izolacjonizmowi. Trudno takie manewry zszyć z patriotyzmem.
Beztroskie skazywanie Polski na coraz większą samotność wśród niechętnych sąsiadów trudno uznać za dowód patriotycznej troski. Zwłaszcza, gdy jedynym logicznym i niespiskowym uzasadnieniem takiej polityki jest nieokiełznana pycha, żądza pełni władzy w kraju oraz wola usadowienia się ponad wszelkimi prawami państwowymi i międzynarodowymi. I to wbrew woli suwerena. Bo zaledwie jedna trzecia Polaków akceptuje politykę PiS i chce na nią głosować. Większość natomiast głosowała za Unią i za Konstytucją. Zdecydowana większość chce żyć w praworządnym państwie respektującym powszechnie uznane standardy demokratycznego Zachodu.
#
Kto kocha i się troszczy, ten nie uszczęśliwia na siłę. A Jarosław Kaczyński chce Polskę i Polaków uszczęśliwić na siłę. Uważa, że ma do tego prawo, bo „wie lepiej”, a ordynacja wyborcza jedną trzecią głosów przełożyła na PiS-owską większość mandatów w Sejmie. Zachowuje się więc jak rozdokazywany dzieciak, który wykorzystując nieuwagę rodziców wskoczył za kierownicę i samochodem, w którym siedzi cała jego rodzina, pędzi wprost na czołowe zderzenie ze skałą oczywistej rzeczywistości. Można to uznać za szczególną formę obejmującego cały naród i państwo rozszerzonego samobójstwa politycznego lidera, który mimo powszechnych przestróg, lamentów i krzyków nie odpuszcza, nie zdejmie nogi z gazu i za nic w świecie nie odda kierownicy. Bo napawa się tym, że nareszcie, po latach podporządkowania, w końcu wszystko zależy od niego.
Na tym jednak nie koniec. Bo ostentacyjnie dewastując i poniżając państwo i społeczeństwo oraz ich instytucje takie jak Trybunał Konstytucyjny, parlament, urząd prezydenta czy sądy, PiS dekonstruuje też sam odwieczny koncept polskiego patriotyzmu. Od stanu wojennego, kiedy peerelowskiej armii oddano rogatywki, a dyktatorska władza chowała się za fasadą Patriotycznego (sic!) Ruchu Odrodzenia Narodowego, żadna grupa rządząca nie eksploatowała polskiego sentymentu patriotycznego tak rabunkowo, jak PiS.
Dziwaczna, kontynuowana przez PiS tradycja sprawia, że im bardziej ktoś Polsce szkodzi, tym bardziej chowa się za białymi orłami, biało-czerwonymi flagami, frazesami o miłości Ojczyzny i deklaracjami wielkiego patriotyzmu. W sprawie patriotyzmu zasada „łapaj złodzieja” stosuje się w Polsce niemal stuprocentowo.
#
Kiedy minister Antoni Macierewicz ze śmiesznie marsową miną odbierał w Krakowie tytuł „Patriota Roku”, zastanawiałem się, ile hucpy musi mieć grupka lokalnych mieszczan bez wielkich osiągnięć i zasług, by uzurpować sobie prawo przyznawania takiego tytułu? Równie dobre prawo mielibyśmy ze szwagrem, by wskazać nowe wcielenie Buddy albo największego poetę języka swahili (którego nie znamy).
Grupka mieszczan jest tylko grupką mieszczan. Może grupowo odlecieć i przyznawać tytuły, jakie sobie wymyśli. „Książę Księżyca”, „Lew Tajgi”, „Pingwin Dekady”, „Murgrabia Inflantów” czy „Patriota Roku”. Niech sobie przyznają, co chcą, wedle własnych potrzeb. Ale Minister Obrony to jest w państwie bardzo poważna funkcja. Odpowiada za zewnętrzne bezpieczeństwo Polski i wszystkich polskich obywateli. A bezpieczeństwo to między innymi powaga.
Kiedy Minister Obrony Narodowej ośmiesza się z dumą przyjmując odlotowe i kompletnie bezzasadne tytuły, powaga państwa i narodu doznaje uszczerbku - nie tylko w oczach polskich obywateli, lecz także na zewnątrz. Więc bezpieczeństwo Polski i Polaków również doznaje uszczerbku. Widząc taki spektakl, inni przestają traktować nas poważnie. Podobnie jak słysząc fantazje o mistralach sprzedanych za dolara. A kto robi niepoważne wrażenie, ten staje się łakomym kąskiem dla innych, bo wygląda na dość łatwy łup.
To nie są bardzo złożone sprawy. Żeby je pojąć nie trzeba wielkiej przenikliwości. Wystarczy trochę miłości, troski, zainteresowania, uwagi i powagi w traktowaniu polskiego wspólnego dobra. Tego wszystkiego PiS-owi dramatycznie brakuje. Kiedy więc pod koniec tego tygodnia PiS-owscy funkcjonariusze w polityce i mediach zaleją nas morzem patriotycznych frazesów, nie dajmy im się zwieść.
Nie pozwólmy antypatriotycznej władzy schować się za dekoracjami i kostiumami polskiego patriotyzmu. Nie dajmy się na nie nabrać. Bo mało ją z nimi łączy. Dowodzą tego czynami.
*Jacek Żakowski dla WP Opinie *