Anna Komorowska interweniuje w sprawie Białorusinki
Pierwsza dama Anna Komorowska - w porozumieniu z MSZ, MS i RPD - podjęła interwencję w sprawie Białorusinki Maryny Tur i jej córki. Kobieta przebywa w areszcie; ma być deportowana na Białoruś. Od czasu aresztowania - alarmują media - nie ma kontaktu z pięcioletnią córką.
21.08.2011 | aktual.: 21.08.2011 19:43
O sprawie przebywającej od 11 lat w Polsce kobiety i jej córki napisała "Gazeta Wyborcza". Dziewczynka po zatrzymaniu matki, które miało miejsce 2 sierpnia, trafiła do rodzinnego pogotowia opiekuńczego, o czym nie poinformowano jej matki. Kobieta nie wiedziała, co dzieje się z chorą córką - pięcioletnia Julia nie ma nerki. Sąd rodzinny - pisała "GW" - nie uwzględnił prośby matki, by do wyjaśnienia sprawy przekazać ją pod opiekę ojca chrzestnego, Polaka.
Maryna Tur została zatrzymana w związku z listem gończym wydanym na Białorusi. Kobieta razem z mężem, który ukrywa się w obawie przez aresztowaniem, jest oskarżona przez Białoruś o oszustwo. 10 sierpnia sąd postanowił o jej ekstradycji. Razem z nią na Białoruś zostanie wysłana urodzona w Polsce Julia.
O tym, że Anna Komorowska podjęła interwencję ws. Białorusinki i jej córki - kontaktując się w tej sprawie z ministerstwem spraw zagranicznych, ministerstwem sprawiedliwości i Rzecznikiem Praw Dziecka - powiedziała szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
- Pierwszej damie bardzo zależy na znalezieniu możliwości pomocy i na wnikliwym rozpoznaniu sytuacji prawnej kobiety i jej dziecka - powiedziała Trzaska-Wieczorek.
Jak pisała "GW", Maryna Tur i jej mąż są oskarżeni przez Białoruś o oszustwo; chodzi o 1,5 tys. dol., które w 1999 roku dostali od klienta na samochód, który mieli sprowadzić z Polski. Auto - napisała gazeta - nie spodobało się zamawiającemu, a małżeństwo nie zwróciło mu pieniędzy. Już podczas pobytu w Polsce Turowie - jak sami twierdzą - próbowali się z nim skontaktować i zwrócić pieniądze, ale nie udało im się go odnaleźć.
Para przebywa w Polsce nielegalnie; tutaj urodziła im się też córka. Dziewczynka - podkreśla "GW" - nigdy nie była na Białorusi. Marynie Tur, która ma być deportowana na Białoruś, grozi siedem lat więzienia.