Anna Jaki: Trzymam kciuki za męża. To, czego chce dokonać, jest potrzebne

Rozmowa z Anną Jaki, żoną wiceministra sprawiedliwości, kandydata Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy Patryka Jakiego

Anna Jaki: Trzymam kciuki za męża. To, czego chce dokonać, jest potrzebne
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Krzysztof Suwart

20.09.2018 10:34

Krzysztof Suwart: Czy czuje pani dumę z rosnących szans męża w kampanii wyborczej na prezydenta Warszawy?

Anna Jaki: Oczywiście - tym bardziej, że codziennie widzę, jak ciężko na to pracuje. Kampania jest ciężka i wymagająca, dlatego nie można spoczywać na laurach. Ale Patryk nie jest takim człowiekiem, który się poddaje.

Pewnie w związku z kampanią i wcześniejszą aktywnością męża w rządzie i polityce cały dom „został pani na głowie”? Jak sobie pani daje z tym radę?

Nie nazwałabym tego „dawaniem sobie rady”. Dla mnie naturalne jest, że kiedy mąż pracuje zawodowo, sprawy związane z prowadzeniem domu przejmuję ja, ponieważ w tym momencie zawodowo nie pracuję. Chociaż zaznaczam: Patryk przed kampanią starał się pomagać - na tyle, ile mógł.

Podstawą jest dobra organizacja czasu, bo dzień mamy dosyć napięty. Ze względu na to, że nasz 4-letni synek Radek ma Zespół Downa, nasz dzień wygląda trochę inaczej niż u większości dzieci w jego wieku. Dwa razy w tygodniu przed przedszkolem jedziemy do logopedy, raz w tygodniu po przedszkolu na rehabilitację ruchową. Kiedy Radzio jest w przedszkolu - przygotowuję posiłki, bez glutenu i laktozy, bo na takiej diecie jest synek.

Poza tym uczę się, studiuję, niekiedy uczestniczę w dodatkowych kursach. Oczywiście „ogarniam” standardowe obowiązki domowe. Przygotowuję także plan ćwiczeń do wykonania, wieczorami ćwiczymy jeszcze z Radkiem systematycznie, zgodnie z zaleceniami terapeutów oraz z wykorzystaniem mojej wiedzy zdobytej na szkoleniach. Trzeba też znaleźć czas i na zabawy na świeżym powietrzu, i zwykłe nudzenie, i „mizianie” z mamą, bo na tym przede wszystkim polega dzieciństwo. Na nudę w żadnym wypadku nie narzekam!

Niektórym rodzicom trudno zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest taka choroba u dziecka...

Dla mnie naturalne było i jest, że skoro mam dziecko, to się nim opiekuję, jak każda mama. Nie do końca jest tak, że Zespół Downa jest chorobą, ponieważ nie ma na nią lekarstwa. To wada genetyczna, która powoduje określone utrudnienia w funkcjonowaniu dziecka, a potem oczywiście dorosłej osoby.

Mam takie podejście, że na pewne rzeczy w życiu nie da się przygotować - taką sytuacją jest także niepełnosprawność dziecka, która może się przecież pojawić w różnych okresach życia, nie tylko w brzuchu mamy. Dlatego nie rozmyślam nad tym w kategoriach, czy to wyzwanie, czy nie – jest to dla mnie absolutnie naturalny stan rzeczy. Fakt, że trudniejszy, kosztuje mnie więcej pracy i wysiłku, ale - naturalny.

Chociaż tak naprawdę najciężej w tym wszystkim ma Radzio, bo to on jest bezpośrednio dotknięty konsekwencjami niepełnosprawności.

Znajomi, którzy opowiadali nam o pani, podkreślali zgodnie: skromna, pracowita, kochająca...

Oj, bardzo miło mi to słyszeć, czuję wręcz, że się zarumieniłam. Cieszę się, że mam wokół siebie ludzi, którzy mnie postrzegają w taki sposób. Staram się być taka w relacjach z przyjaciółmi i nie tylko.

Tak mnie wychowali rodzice i chcę, żeby inni mnie traktowali tak, jak ja staram się traktować innych.

Gdzie i jak poznała pani męża?

Kiedyś miałam ambicje, by zostać politykiem – dlatego zaangażowałam się w działalność samorządu uczniowskiego. Wybrano mnie jako reprezentanta do Młodzieżowej Rady Miasta Opola – było to, gdy chodziłam do liceum, miałam 17 lat.

Patryk był opiekunem tej rady – 21-letni miejski radny, taki przystojny… W którymś momencie między nami zaiskrzyło i umówiliśmy się na randkę. Reszta, jak to się mawia, jest już „naszą tajemnicą”.

Poglądy polityczne nie dzielą państwa jako małżonków?

Bardziej łączą, scalają, jako że są podobne. Moi rodzice wychowali mnie w określony sposób - pamiętam, że jako dziecko często rozmawiałam z moim tatą na tematy polityczne.

Poznałam mojego przyszłego męża, mając już określony światopogląd; pewnie gdybyśmy żyli według innych wartości, ciężko byłoby nam rozmawiać na pierwszej randce i byłaby ona, jak sądzę, ostatnią…

Czy wizja nowej Warszawy, jaką roztacza mąż, odpowiada też pani?

Odpowiada i bardzo bym chciała, żeby została wdrożona – na pewno byłoby to korzystne nie tylko dla samej Warszawy, ale też - patrząc szerzej – mielibyśmy jako państwo wspaniałą wizytówkę w postaci nowoczesnej, dobrze zarządzanej stolicy. Naprawdę trzymam kciuki za Patryka i za to, by wszyscy uwierzyli, że to, czego chce dokonać, jest możliwe, dobre i potrzebne.

Czy jako małżonka, kobieta, mieszkanka Warszawy - podsunęła pani mężowi jakieś pomysły na program dla stolicy?

Dużo z mężem rozmawiamy na różne tematy, często radzimy się siebie nawzajem, a ponieważ mamy podobne poglądy w różnych sprawach – myślę, że część efektów tych rozmów pojawiło się w jego programie.

Nie brakuje pani pracy zawodowej?

Muszę przyznać, że po czterech latach w domu nieco odczuwam potrzebę powrotu. Ale nie do korporacji. Przy obecnym trybie życia praca w godz. 8-20, jak kiedyś, nie byłaby możliwa, a tak to wyglądało przed urodzeniem Radka. I nie godziny pracy są tu najważniejsze.

Najistotniejsze jest, że odkryłam w sobie pasję – pracując z synkiem doszłam do wniosku, że dobrze bym się spełniała jako terapeuta dzieci niepełnosprawnych. Podjęłam decyzję o przekwalifikowaniu, poszłam na studia – i po praktykach wiem, że to dobry kierunek. Teraz robię wszystko, by podnieść swoje kwalifikacje, by móc zaoferować tym dzieciom jak najwięcej.

Ma pani jakąś przestrzeń zainteresowań „tylko dla siebie” – jakieś hobby, aktywność, ulubione zajęcie?

Moją pasją zawsze był taniec nowoczesny. Tańczyłam od czwartego roku życia mniej więcej do 16., kiedy przytrafiła mi się kontuzja. Teraz dość często wieczorami, gdy Radek już śpi, włączam sobie na konsoli aplikację do tańczenia i miłe wspomnienia wracają.

Jako że mam dziecko ze szczególnymi potrzebami dietetycznymi, odkryłam w sobie nowe zamiłowanie – gotowanie. Próbowanie nowych przepisów, starania, by dieta Radka była jak najbardziej urozmaicona nie tylko smakowo, ale też odżywczo, przy okazji zapewniająca ćwiczenia aparatu artykulacyjnego, to nie lada wyzwanie, naprawdę dające ogromną satysfakcję. I ta słodka wręcz duma, gdy Radek powie, że „doble”…

Marzenia?

Trzymam kciuki za męża i mocno wierzę, że mu się uda, ale marzę nie tylko o tym, co „tu i teraz”. Pragnę, by moja rodzina zawsze była szczęśliwa i miała dobre życie. By Radek rozwijał się dobrze na miarę swoich możliwości i by społeczeństwo akceptowało go takim, jakim jest. Wiem, że to realne. Chcę, byśmy dalej tak mocno się kochali jak teraz i byśmy byli coraz silniejsi jako rodzina. Sama, teraz, bez cienia zwątpienia mogę powiedzieć: „Tak, jestem szczęśliwa”.

*Anna Jaki (z domu Kuszkiewicz) urodziła się 25.11.1989 w Opolu. Ukończyła studia licencjackie z zakresu politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, magisterskie z zakresu zarzadzania finansami i rachunkowości na Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji w Opolu. Skończyła studium pedagogiczne na Uniwersytecie SWPS, jest w trakcie studiów podyplomowych Wczesna Interwencja i Wspieranie Rozwoju Dziecka w wieku 0-6 - na tej samej uczelni. Pracowała w kilku dużych korporacjach w Warszawie, aktualnie zajmuje się domem. Interesuje się gotowaniem, lubi jazdę na rowerze i taniec nowoczesny. Żona wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, kandydującego z ramienia Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy w tegorocznych jesiennych wyborach samorządowych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (222)