PolskaAnna Grodzka przez lata musiała ukrywać transseksualność

Anna Grodzka przez lata musiała ukrywać transseksualność

Najpierw została kobietą. Potem posłem. Teraz ma szansę na stanowisko wicemarszałka sejmu. W najnowszym „Newsweeku” przedstawiono sylwetkę posłanki Ruchu Palikota Anny Grodzkiej.

Anna Grodzka przez lata musiała ukrywać transseksualność
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

03.02.2013 | aktual.: 03.02.2013 18:04

To, że czuje się dziewczynką, a nie chłopcem zaczęło do niego docierać w wieku 11 lat. Wtedy właśnie mały Krzysztof wymyślił dla siebie imię Ania. Wymyślił i nikomu nie mówił. W swojej szafie zaczął zbierać dziewczyńskie akcesoria: kolorowe bluzki i zużyte kosmetyki mamy.

Lata jednak mijały, a dzisiejsza Ania wciąż była Krzysztofem, który realizował społeczne oczekiwania wobec swojej osoby. Usamodzielnił się, zyskał dobre wykształcenie, ożenił się i spłodził syna. Mimo tego, dalej nie czuł się sobą w męskim ciele i codziennie ubieranym garniturze.

Pomimo zdiagnozowanej transseksualności, przez kolejne 20 lat kontynuował swoje „męskie życie”. Bał się zrobić kolejny krok, ponieważ zbytnio zależało mu na rodzinie. Optykę patrzenia na całą sytuację zmienił dopiero, kiedy okazało się, że jest chory na raka. - Człowiek po operacji wychodzi ze szpitala i zaczyna rozumieć, że życie w niezgodzie z samym sobą to nie życie - przyznaje „Newsweekowi”.

Na operację zmiany płci zdecydował się bardzo późno, bo dopiero w wieku 50 lat. Wszystko przebiegło jednak pomyślnie. W grudniu 2009 roku Warszawski Sąd Okręgowy prawnie stwierdził, że Krzysztof został Anną. Stał się kobietą.

Następnym ważnym życiowym krokiem była polityka. Ze swoją obecną partią, Ruchem Palikota, „poznała się” jesienią 2010 roku przy okazji spotkania aktywistów zajmujących się kwestiami równouprawnienia. – Ta jej rzeczowość, znajomość tematu! Dla mnie i dla Janusza Palikota to była bomba – opowiada Kapsyda Kobro, poetka, działaczka społeczna, biografka i asystentka Anny Grodzkiej.

W polityce jednak – co też było do przewidzenia – łatwo nie miała. Kiedy dostała się do sejmu, musiała zmierzyć się z olbrzymią falą obelg, nietolerancji i transfobii. Przodowali w tym tacy ludzie jak Tomasz Terlikowski i Janusz Korwin-Mikke. Ostatnio dołączyła do nich prof. Krystyna Pawłowicz.

Nowo wybrana posłanka na początku radziła z tym sobie nie najlepiej. Była zaskoczona poziomem niechęci i agresji wobec własnej osoby. Nie obyło się bez ataków na jej biuro poselskie. Z czasem uodporniła się na zachowania swoich przeciwników, chociaż nadal zdarzają się sytuacje, w których jest jej bardzo ciężko.

W sejmie niektórzy posłowie wciąż się z nią nie witają - udając, że jej nie widzą - lub robią to żartując: „Dzień dobry, Panie pośle”. Niby omyłkowo. Ale już niedługo na takie zachowania może nie być miejsca. Wicemarszałkini sejmu ukłonić się będzie trzeba.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4438)