PolskaAni PiS, ani SLD nie zarabiają na kłopotach Platformy

Ani PiS, ani SLD nie zarabiają na kłopotach Platformy

Wśród szalejącej politycznej zawieruchy sondaże, zarówno te odnoszące się do partii politycznych, jak i oceny najważniejszych osób i urzędów w państwie wydają się oazą spokoju. Właściwie, gdzie spojrzeć, czy wśród ogółu Polaków, czy tylko w gronie internautów, nie widać większych zmian.

Ani PiS, ani SLD nie zarabiają na kłopotach Platformy
Źródło zdjęć: © Archiwum

09.10.2009 | aktual.: 18.05.2010 18:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Poparcie dla partii politycznych od kilku tygodni praktycznie niezmienne, nadal mamy wielką przewagę PO (39% wśród wszystkich i 36% wśród internautów, wobec odpowiednio 18 i 13% dla PiS). Mamy nawet tak ciekawe zjawisko jak sporą stratę PiS (wśród ogółu badanych, bowiem internauci tradycyjnie już partii Jarosława Kaczyńskiego nie obdarzają zaufaniem), które skutkiem utraty 7 punktów poparcia zmniejszyłoby swoją parlamentarną reprezentację aż o 50 mandatów. Nic prawie nie zyskuje SLD (minimalny wzrost mieści się w granicach błędu statystycznego) i PSL. Widać więc wyraźnie, że ani SLD, ani PiS na razie nie zarabiają na kłopotach PO. Być może w kolejnych badaniach poparcie dla PO się zmniejszy, ale najpewniej wzrośnie grupa tych, którzy powiedzą, że nie wiedzą na kogo głosować, czyli wstrzymają swoje poparcie dla Platformy, której fenomen nadal może zadziwiać, ale niekoniecznie przerzucą głosy na konkurencję.

Podobna stabilizacja widoczna jest w ocenach najważniejszych osób w państwie i jego instytucji. Praktycznie nie zmieniają się oceny premiera, który ciągłe odnotowuje nadwyżkę ocen pozytywnych nad negatywnymi i rządu, którego złe oceny przeważają nad dobrymi. Minimalnie zyskuje Sejm, ale już prezydent, mający nadal dwukrotną przewagę ocen negatywnych nad pozytywnymi, nie. Dziś trudno przesądzić, czy ta wielka niezmienność ocen jest wynikiem coraz większej separacji wyborców od świata polityki, czy też efekty różnych, nawet bardzo dramatycznych wydarzeń ujawnią się w kolejnych badaniach. Zwykle mamy do czynienia z efektami odłożonymi w czasie, a więc jakieś większe zmiany zobaczymy za dwa tygodnie, za miesiąc.

Wydaje się jednak, że swego rodzaju separacja obywateli od świata polityki, od tego, czym żyją i nawet bardzo emocjonują się media, wspólnie z tym specyficznym światem zgromadzonym w gmachach zgromadzony przy ul. Wiejskiej, staje się coraz bardziej wyraźnym zjawiskiem. Natłok nie zawsze zrozumiałych informacji, inflacja afer i pseudo-afer, których od lat jesteśmy świadkami, cały ten pośpiech i zgiełk, aby już natychmiast pogrążyć przeciwnika politycznego, czy nawet nieskładne próby obrony jawią jako jeden wielki chaos, który nie wpływa zasadniczo na przewartościowanie postaw wyborczych i ocen poszczególnych instytucji.

Niedawno, na zamkniętym dla mediów kongresie PIS Jarosław Kaczyński mówił, że jego partia stanęła przed murem, którego nie jest w stanie pokonać i wydaje się, że mimo politycznej burzy ten mur nadal trzyma się dość mocno. Ciekawe, że nie zyskuje SLD, który najwyraźniej w dogodnej, kryzysowej dla rządu i PO sytuacji nie potrafi się odnaleźć i sprawia wrażenie sojusznika PiS nawet, jeśli jest sojusznikiem mimowolnym. Sojusz i jego szef, Grzegorz Napieralski nie potrafi znaleźć własnego języka do opisu nie tylko sytuacji, ale także proponowanych przedsięwzięć. Jeżeli ta partia jeszcze niedawno postulowała całkowitą zmianę funkcji CBA, a nawet otwierała (poprzez nowelizację ustawy) drogę do odwołania Mariusza Kamińskiego, to nie może dziś mówić, że CBA jest nieważne, bo ważna jest komisja do wyjaśnienia tak zwanej afery hazardowej. Taka komisja może rzeczywiście okazać się ważna, bowiem zawsze takie gremia polityczne uderzające w rządzących mają zdecydowanie większą moc niż śledzące przeszłe działania aktualnej
opozycji. Rezygnacja z ważnych własnych postulatów czyni jednak politykę partii nieczytelną, chwiejną, zbyt doraźną i co więcej, czyni bardziej wiarygodnym medialny sojusz z PiS, czyli wrogiem do niedawna największym.

Sondaż dla Wirtualnej Polskiprzeprowadzony został w okresie, kiedy PO broniła się, spóźniała się w stosunku do działań opozycji, najwyraźniej miała kłopot z zarządzaniem kryzysem, czego nie zmieniła pierwsza, udana konferencja prasowa premiera. Teraz Platforma musi przejść do politycznej ofensywy. Dla pozycji tej partii kluczowe może być więc nie to, co działo się dotychczas, ale sposób w jaki spróbuje wyjść z sytuacji kryzysowej. Dlatego ciekawe będą następne sondaże, które być może dadzą dokładniejszy ogląd, na ile polityczne zawirowania wpływają na bardzo dotychczas stabilne preferencje i oceny Polaków, zwłaszcza, że pojawią się, zapewne w sposób bardziej widoczny nowe inicjatywy polityczne, czy to Ludwika Dorna czy Pawła Piskorskiego wspieranego przez Andrzeja Olechowskiego.

Janina Paradowska, publicystka "Polityki", specjalnie dla Wirtualnej Polski

sondaż wpkomentarzplatforma
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)