Andrzej Rychard: Polacy się nie cieszą z "Solidarności"
Polacy się nie cieszą tak jak "Solidarność" sobie na to zasługiwała. To rzeczywiście było jedyne największe zwycięstwo Polski w końcu całego XX wieku i ono było niezmierne ważne dla świata, no ale my już tacy jesteśmy - powiedział prof. Andrzej Rychard, socjolog, gość "Salonu Politycznego" Trójki.
01.09.2005 | aktual.: 01.09.2005 11:22
Jolanta Pieńkowska: "Cieszcie się wreszcie" - mówił wczoraj na zakończeniu obchodów 25 rocznicy Solidarności Lech Wałęsa podkreślając to słowo "wreszcie". I coś w tym jest, bo po tym co działo się i na konferencjach w Warszawie i Gdańsku widać trochę, że Polacy są tymi, którzy z tej rocznicy cieszą się najsłabiej.
Andrzj Rychard: Nawet Lech Wałęsa - postać niewątpliwie charyzmatyczna nie może spowodować, żeby ludzie się raptem zaczęli cieszyć, choć ja rozumiem jego pewien zmartwiony namysł zawarty w tym sformułowaniu dlaczego Polacy się jednak nie cieszą tak jak "Solidarność" sobie na to zasługiwała. To rzeczywiście było jedyne największe zwycięstwo Polski w końcu całego XX wieku i ono było niezmierne ważne dla świata, no ale my już tacy jesteśmy.
Jolanta Pieńkowska: Że będziemy kontestować i nie będziemy potrafili docenić?
Andrzj Rychard: Myślę, że to ma także swoje dobre strony. Pewien element samokrytyki w tym kontestowaniu. Jednak my dokładnie widzimy co się udało, a czego się nie udało zrobić do końca. Tego obserwatorzy zagraniczni, którzy są bardziej optymistyczni może już tak dokładnie nie widzą i część tego niezadowolenia jest powiedziałbym twórcza. Ale część niewątpliwie jest destrukcyjna.
Jolanta Pieńkowska: Ale jak słyszymy profesora Pawła Śpiewaka, który na konferencji w Warszawie mówi, że brak lustracji zachwiał wymiarem etycznym Solidarności, to się zastanawiamy po co takie oskarżenia.
Andrzj Rychard: Ja myślę, że na tej samej konferencji bardzo celnie spuentował tę dyskusję na temat "Solidarności" profesor Jacek Kurczewski, który powiedział, że jest chyba ogromna potrzeba nowego mitu założycielskiego, i że Solidarność to coś czystego i prostego i jednocześnie pozbawionego jakichkolwiek wątpliwości. Ja nie wiem czy to jest aż mit założycielski, ale niewątpliwie w Polsce w tej chwili toczy się bitwa o pamięć. I Solidarność jest ważnym punktem orientacyjnym w czasie tej bitwy czy tez sporu o pamięć.
I dlatego też wszyscy się do niej bardzo dopisują. Tak jak to wielokrotnie zauważano - łącznie z SLD, które nieomal przypisało sobie 21 postulatów. A zarazem istnieje spór czyja ta "Solidarność" jest i jaka ona była. I także przeciwnicy i zwolennicy lustracji będą znajdowali w "Solidarności" uzasadnienie dla swoich sądów.
Jolanta Pieńkowska: Ale ciągle mamy wypowiedzi Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz. Andrzej Gwiazda mówił wczoraj w czasie alternatywnych obchodów - "Nigdy nie pogodzę sie z Wałęsą. Prędzej podam rękę Kiszczakowi". Wałęsa tę rękę wyciąga. Z drugiej strony większość jego sejmowego wystąpienia - to jedyne wystąpienie jakie miało miejsce w Sejmie w czasie tego uroczystego zgromadzenia - jest takie, że on wobec Boga i wszystkich świętości oświadcza, że żadna zdrada nigdy nie miała miejsca. On nigdy nie był agentem. To jest smutne.
Andrzj Rychard: To jest smutne. Podobnie jak jeszcze bardziej smutne jest swego rodzaju certyfikat moralności, który miał mu wystawiać generał Jaruzelski. Wałęsa nie potrzebuje tego. Wałęsa jest postacią wybitną. Ale mieszają się czasem postacie wybitne i w zachowaniach ich będą rzeczy wielkie i rzeczy mniejsze. Niestety odczuwanie potrzeby jakiegoś usprawiedliwienia się nieustannego, oczyszczenia jest zupełnie niepotrzebne. Wałęsę oceniała i ocenia historia. Jest to jedna z najwybitniejszych postaci w historii XX wieku i ona będzie zapisana po stronie pozytywnej tej historii. Tam gdzie po stronie negatywnej są zapisane takie postaci jak Stalin, Hitler i inne osoby.
Jolanta Pieńkowska: No tak, ale jak my powinniśmy reagować właśnie na takie wystąpienia czy oskarżenia Gwiazdów, Walentynowicz, Wyszkowskiego, którzy właściwie w takiej zapiekłości i oskarżeniach wobec Wałęsy nie ustają.
Andrzj Rychard: Rzecz polega na tym, że ja nie sądzę, aby można było powiadać, że takie osoby jak Gwiazda, Walentynowicz, które też są częścią tej legendy nie mają prawa mówić tego co mówią. No pewnie się mylą, bardzo głęboko się mylą. Natomiast jednak stoi za nimi także ich własne doświadczenie, ich własna walka, ich własne cierpienia i represje, którym byli poddawani. To jest bardzo bolesne, ale to już tak pewnie jest.
Jolanta Pieńkowska: Ale z drugiej strony mamy słowa księdza Henryka Jankowskiego, który dziś w Gazecie Wyborczej mówi: "Jeśli Wałęsa miał być agentem to my wszyscy jestesmy agentami. Każdy człowiek ma coś na sumieniu. Jeden nagrzeszył celowo. Drugi z głupoty. Nie godzi się wykorzystywać tak ważnego dnia dla swoich małych, podłych gier, a tak robią ci, którzy oskarżają".
Andrzj Rychard: To jest taki ksiądz Jankowski jakiego byśmy pewnie chcieli zawsze słyszeć. I rzadko się ostatnio pewnie można było zgadzać do końca z księdzem Jankowskim. Absolutnie się pod tym podpisuję.
Przeczytaj cały wywiad