Andrzej Halicki u Moniki Olejnik. Mariusz Błaszczak nie przyjął zaproszenia
Szef Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Andrzej Halicki w programie "Kropka nad i" w TVN24 podkreślił, że słowa Mariusza Błaszczaka, że Halicki był jednocześnie w Strasburgu i w Warszawie, to insynuacje. Dodał, że wnosi sprawę do sądu.
Błaszczak nie przyjął zaproszenia do programu Moniki Olejnik. Dziennikarka skomentowała to stwierdzeniem, że jest jej przykro.
- Nie wolno oskarżać bezpodstawnie, nie wolno insynuować. Oskarżenia Błaszczaka to nie jest metoda pracy - powiedział minister.
- To, co zrobiła ta trójka posłów, kładzie się cieniem na całej polskiej klasie politycznej - powiedział Halicki, komentując tzw. aferę madrycką. - Prokurator w tej sprawie ma dużo dowodów - podkreślił. Dodał, że posłowie zawsze mają reprezentować Polskę.
Błaszczak: Halicki ma dar bilokacji
Spór między politykami rozpoczął się od słów Błaszczaka, że Halicki "jest obdarzony darem bilokacji". - Między 24 a 29 czerwca 2012 roku miał być w Strasburgu, a jednocześnie 28 czerwca 2012 roku głosował w polskim sejmie - mówił Błaszczak dziennikarzom.
Jego zdaniem, ta sprawa musi być wyjaśniona. - Premier Ewa Kopacz powinna natychmiast zawiesić posła Halickiego i zażądać od niego wyjaśnień, a jeśli te wyjaśnienia nie będą satysfakcjonujące, to minister powinien być usunięty z rządu i Platformy - przekonywał polityk PiS.
Szef MAC zareagował szybko. We wpisie na Twitterze zagroził szefowi klubu PiS, że poda go do sądu, jeśli ten go nie przeprosi.
Niedługo później zdecydował się jednak zwołać konferencję w sejmie, na której wypowiedział się już bardziej stanowczo.
Halicki sugestie Błaszczaka nazwał "oskarżeniami i insynuacjami". - To, co zrobił przewodniczący Błaszczak, jest skandalem. Widząc złodziejstwo w swoim klubie, próbuje oskarżać innych. Oczywiście chciałbym mieć dar bilokacji, bo to pewnie jest zdolność, która byłaby marzeniem, natomiast większym jeszcze marzeniem jest to, by mieć po stronie opozycji kogoś, kto chociaż na poziomie licealisty potrafi czytać i rozumieć, co czyta - powiedział Halicki.
Według Halickiego deklarowany okres wyjazdu jest datą sesji ZP RE, a często zdarza się, że posłowie wracają wcześniej, np. wtedy, kiedy termin sesji pokrywa się z terminem obrad sejmu. - Bardzo często posłowie Platformy, właściwie wszyscy, wracali, by być obecnymi podczas sesji i głosowań w polskim parlamencie - zaznaczył minister. Zapewnił, że tak było również z jego wyjazdem do Strasburga - wyleciał w niedzielę, a wrócił w środę, pobierając przy tym odpowiednio niższą dietę z sejmu. Halicki podkreślił przy tym, że nigdy podczas tego typu delegacji nie korzystał z prywatnego samochodu. Na dowód pokazał bilety lotnicze z podróży do Strasburga.
Sejm opublikował dane o wyjazdach posłów
W środę wieczorem sejm udostępnił informacje o wszystkich dotychczasowych wyjazdach posłów, kosztach ich transportu i dietach. To, jak i czwartkowa wymiana zdań między Błaszczakiem i Halickim to pokłosie niedawnego wyjazdu trzech byłych już posłów PiS: Adama Hofmana, Adama Rogackiego i Mariusza Antoniego Kamińskiego do Madrytu na posiedzenie jednej z komisji ZP Rady Europy. Parlamentarzyści pobrali z sejmowej kasy pieniądze (tzw. kilometrówkę) na podróż samochodami, ale do stolicy Hiszpanii ostatecznie udali się tanimi liniami lotniczymi. Cała trójka została w poniedziałek wyrzucona z PiS.
W środę zebrał się Konwent Seniorów (marszałek, wicemarszałkowie oraz przedstawiciele klubów parlamentarnych), który zajmował się sprawą podróży zagranicznych posłów i zmianami w systemie ich rozliczania. Marszałek sejmu Radosław Sikorski zapowiedział m.in., że w sejmie powstanie komisja do spraw zagranicznych wyjazdów parlamentarzystów, wprowadzony zostanie też limit kilometrowy samochodowych podróży poselskich.
Źródła: TVN24, PAP