Andrzej Duda zawetował trzy ustawy
Trzy prezydenckie weta tuż po wyborach parlamentarnych. Andrzej Duda odmówił podpisania ustaw uchwalonych jeszcze w kończącej się kadencji parlamentu. Chodzi o ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, ustawę o ratyfikacji Poprawki dauhańskiej do Protokołu z Kioto w sprawie zmian klimatu oraz ustawę o lasach. Zaniepokojenie wetem prezydenta do noweli ustawy o mniejszościach wyraziły już mniejszości narodowe.
27.10.2015 | aktual.: 27.10.2015 17:14
Ustawa o lasach została przyjęta na ostatnim posiedzeniu Sejmu 9 października. Zdaniem prezydenta, ustawa nie zapewnia wprowadzenia instrumentów zapewniających skuteczną ochronę lasów państwowych w sposób zgodny z deklarowanymi celami.
Duda zwrócił uwagę, że ustawa wniesiona przez koalicję PO-PSL zawiera rozwiązania wskazujące, że zwykłe ustawy mogą umożliwić sprzedaż lasów. To - zdaniem prezydenta - nie gwarantuje pełnej ochrony lasów przed zmianą ich statusu.
Prezydent wskazał również, ze zbywanie lasów dla realizacji celów publicznych wprowadza szeroki katalog okoliczności umożliwiających sprzedaż takich obszarów. W ocenie prezydenta, uchwalona ustawa jest nieprecyzyjna w zakresie dostępu do lasów państwowych.
Drugie weto dotyczy ustawy o ratyfikacji Poprawki dauhańskiej do Protokołu z Kioto do Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Poprawka z Dauhy nakłada na Polskę prawnie wiążące zobowiązania w zakresie emisji gazów cieplarnianych. Prezydent, odmawiając podpisania ustawy o ratyfikacji tej poprawki, podkreślił, że skutki prawne i ekonomiczne wynikające z przyjęcia tego dokumentu nie zostały dostatecznie wyjaśnione.
Ocena kosztów
Andrzej Duda zawetował też ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Jak czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta, budzi nowelizacja artykułu 9. ustawy. Wprowadza on możliwość używania języka mniejszości (jako pomocnicznego) przed organami powiatu. W obecnym stanie prawnym taka możliwość istnieje tylko w postępowaniu przed organami gminy.
Prezydent zakwestionował brak oszacowania skutków finansowych dla budżetów powiatów i gmin związanych z wprowadzeniem i używaniem na ich obszarach języka pomocniczego.
Jego wątpliwości wzbudziło oszacowanie zawarte w uzasadnieniu do projektu ustawy. Stwierdzono w nim, że rozszerzenie na powiaty możliwości posługiwania się językami mniejszości narodowych i etnicznych oraz językiem regionalnym jako językami pomocniczymi może spowodować wydatek 10 tys. zł rocznie dla budżetu jednostki samorządu terytorialnego.
"Szacunki te budzą poważne wątpliwości co do wyliczenia przedstawionej kwoty i nie obejmują innych nowych propozycji zawartych w ustawie nowelizującej" - napisano w uzasadnieniu decyzji prezydenta.
Mniejszości narodowe: negatywny sygnał
Przedstawiciele mniejszości narodowych wyrazili już zaniepokojenie wetem do noweli ustawy o mniejszościach. Jak mówią, język jest dla mniejszości ważnym elementem tożsamości narodowej.
Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych oraz przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców (TSKN) na Śląsku Opolskim Rafał Bartek ocenił w rozmowie z PAP, że środowiska mniejszości odbierają weto prezydenta symbolicznie, jako "negatywny sygnał" wysłany w swoim kierunku.
Jak dodał, jest to dla mniejszości "o tyle zastanawiające i niepokojące", że zawetowana przez prezydenta nowelizacja nie wprowadzała żadnych dużych zmian w ustawie o mniejszościach, a jedynie "regulowała kwestie techniczne". - Jeśli zatem taka niewielka zmiana jest wetowana, to dla nas jest to niepokojący sygnał odnośnie podejścia do polityki mniejszościowej w ogóle pana prezydenta - uznał Bartek.
Poseł Ryszard Galla, ponownie wybrany do polskiego parlamentu przedstawiciel mniejszości niemieckiej, powiedział PAP, że w trakcie prac nad nowelą określono, że możliwość używania języka pomocniczego dotyczyłaby tylko czterech powiatów w kraju: dwóch zamieszkiwanych przez Kaszubów i po jednym, gdzie mieszka mniejszość białoruska i litewska.
- Poza tym gdybyśmy dziś zapytali samorządy gmin, które są wpisane w rejestr gmin używających języka mniejszości jako języka pomocniczego, to wiemy, że na ten cel wydawane są naprawdę symboliczne kwoty - o ile w ogóle są one wydatkowane - zauważył Galla. - Dla nas zawetowanie w tej części ustawy jest albo pewnym niedopatrzeniem, albo bardzo wyraźnym wskazaniem na to, że ta nowelizacja nie może być przyjęta - podkreślił.
- Bardzo źle się stało - tak o wecie prezydenta mówi inny przedstawiciel Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, prezes Stowarzyszenia Litwinów w Polsce Algirdas Vaicekauskas. Według niego język pomocniczy to szansa na polepszenie sytuacji mniejszości w powiatach, w których przedstawiciele tych mniejszości mieszkają.
Podkreślił, że najważniejszym elementem tożsamości narodowej mniejszości jest język i ochrona tego języka. - Najskuteczniejszym sposobem jego ochrony jest właśnie możliwość używania tego języka, bez jakichkolwiek negatywnych doświadczeń ze strony większości - powiedział PAP Vaicekauskas. Dodał, że obecne możliwości używania języka pomocniczego są niewystarczające, bo obowiązuje jedynie w gminach i to tylko tych, gdzie mniejszości stanowią więcej niż 20 proc.
"Nieufność i niepokój"
Zaskoczony wetem prezydenta jest też były wieloletni podlaski poseł SLD Eugeniusz Czykwin, reprezentujący środowiska białoruskie i prawosławne. W niedzielnych wyborach bez powodzenia ubiegał się - jako niezależny kandydat - o mandat senatora.
Czykwin powiedział PAP, że decyzja prezydenta "budzi nieufność i niepokój". Jego zdaniem trudno mówić o ewentualnych kosztach realizacji nowelizacji, bo np. gminy w powiecie hajnowskim w Podlaskiem, licznie zamieszkiwanym przez mniejszość białoruską, nie skorzystały dotąd z możliwości wprowadzenia dwujęzycznych nazw miejscowości.
Czykwin uważa, że obawiają się reakcji ze strony - jak to ujął - "tolerancyjnego społeczeństwa, którym się szczycimy". Obecnie dwujęzyczne nazwy miejscowości funkcjonują w Podlaskiem w gminie Orla w powiecie bielskim (polsko-białoruskie) oraz w gminie Puńsk na Suwalszczyźnie (polsko-litewskie). W obu tych gminach kilka lat temu nieznani sprawcy zniszczyli te tablice.
Zdaniem Czykwina jeśli nawet miałyby być skutki finansowe nowelizacji, to byłyby trudne formalnie do oszacowania, ale według niego byłyby "minimalne" i bez znaczenia w skali kraju.
Również dla Mirona Sycza, który w mijającej kadencji Sejmu przewodniczył komisji mniejszości narodowych i etnicznych, weto prezydenta jest zaskoczeniem. - To dosyć zły sygnał dla mniejszości narodowych, które obawiają się, że będzie im trudniej funkcjonować w nowej rzeczywistości politycznej - powiedział PAP Sycz, który był jedynym posłem na listach PO rekomendowanym przez Związek Ukraińców w Polsce.
Zdaniem Sycza, który nie zdobył mandatu w nowym Sejmie, już w trakcie prac w komisji i debaty nad nowelą ustawy politycy PiS wypowiadali się przeciwko jej zapisom. - Stąd też pewnie takie stanowisko prezydenta wywodzącego się z tej partii - stwierdził.
Jak mówił, zasadniczym celem nowelizacji było zdefiniowanie, czym jest stowarzyszenie działające na rzecz mniejszości. Jego zdaniem zdarzały się bowiem przypadki podszywania się pod takie organizacje po to, żeby uzyskiwać dotacje, które powinny być przeznaczane na wspieranie tradycji i kultury mniejszości.
Sycz ocenił, że rozszerzenie na powiaty możliwości posługiwania się językiem mniejszości mogło stać się wzorem tworzenia prawa dla krajów, w których istnieje polska mniejszość narodowa. - Nie ukrywam, że w ten sposób chcieliśmy pokazać naszym sąsiadom, szczególnie Litwie, że traktujemy mniejszości w sposób godny. Wydawało nam się, że ten przykład pokaże im, jaką należy iść drogą - wyjaśnił Sycz.
Co zakładała nowelizacja?
Nowelizacja miała umożliwić organom gminy i powiatu używanie dwujęzycznych dokumentów oraz zwracanie się do organizacji mniejszości narodowych i etnicznych z pismami dwujęzycznymi. Osoby należące do mniejszości miałyby prawo do zwracania się do organów gminy i powiatu w języku pomocniczym w formie pisemnej lub ustnej; uzyskiwania odpowiedzi i zaświadczeń także w języku pomocniczym.
Język pomocniczy mógłby być używany jedynie w gminach i powiatach, które zostały wpisane do Urzędowego Rejestru Gmin i Powiatów. W noweli zaznaczono, że minister właściwy do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych może odmówić wpisu do tego, jeżeli liczba mieszkańców gminy albo powiatu należących do mniejszości, której język ma być używany jako język pomocniczy, jest mniejsza niż 20 proc. ogólnej liczby mieszkańców odpowiednio tej gminy albo tego powiatu.
Na wniosek mniejszości rada gminy mogłaby także podjąć - w formie uchwały - decyzję o ustaleniu dodatkowej nazwy miejscowości lub obiektu w języku mniejszości. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu w przypadku odrzucenia wniosku o ustalenie dodatkowej nazwy od uchwały rady gminy można by było się odwołać. Obecnie, jeśli wniosek jest odrzucany bez podjęcia uchwały, nie istnieje możliwość odwołania się od decyzji rady gminy.
Dodatkowe możliwości
Kolejne rozszerzenie, jakie wprowadzała nowela, dotyczyło umożliwienia posługiwania się językiem pomocniczym obywatelom innych państw UE oraz państw członkowskich EFTA. Definiowała również, czym jest stowarzyszenie działające na rzecz mniejszości - z jego statutu powinno wynikać, że zrzesza osoby posługujące się językiem regionalnym; przeznacza nie mniej niż 50 proc. kosztów realizacji zadań statutowych na zadania służące zachowaniu i rozwojowi języka regionalnego.
Nowela przewidywała też możliwość powołania pełnomocnika do spraw mniejszości narodowych i etnicznych przez wójta, burmistrza, prezydenta miasta, starostę i marszałka województwa.
Jeśli prezydent odmawia podpisania ustawy, wraz z umotywowanym wnioskiem przekazuje ją Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Sejm odrzuca weto prezydenta większością trzech piątych głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Jeśli jednak w związku z końcem kadencji Sejm nie zajmie się prezydenckim wetem, zawetowana ustawa nie wchodzi w życie i tak jak projekty ustaw podlega zasadzie dyskontynuacji.