Andrzej Dera: Europa ma prawo się bać
To jest pokłosie tego, co się dzieje w Europie. To instynkt samozachowawczy. Mieszkańcy poszczególnych państw będą swoje poglądy w ten sposób wyrażać i popierać tyc h, którzy są do tej polityki imigracyjnej nastawieni negatywnie - mówił w programie "Po przecinku" w TVP Info Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, komentując wynik pierwszej tury regionalnych wyborów we Francji.
Według najnowszych danych skrajnie prawicowy Front Narodowy Marine Le Pen uzyskał w wyborach regionalnych ok. 28 proc. głosów i ogłosił się "pierwszą partią Francji", wyprzedzając konserwatywnych Republikanów byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego (27 proc.) i socjalistów (23,5 proc.) Francois Hollande'a. FN zwyciężył w sześciu na 13 regionów Francji.
Zdaniem Andrzeja Dery to reakcja Europy na to, co stało się w Europie. - Na to, co stało się w Paryżu, Belgii. Jest strach przed tym, co ekstremizm może zrobić w Europie. Jeśli ludzie odbierają zagrożenie z jakiejś strony, to próbują reagować. Tego dokonują osoby związane z islamem, skrajnymi ugrupowaniami, stąd jest ten naturalny lęk przed ludźmi, którzy w sposób niekontrolowany przedostają się do Europy. Europa ma prawo się bać - mówił.
Jego zdaniem wygrana radykalnej prawicy, to właśnie pokłosie tego lęku i wyraz negatywnego nastawienia do polityki imigracyjnej. Pytany o to, czy na tym gruncie PiS również wygrał wybory, odpowiedział, że nie. - PiS dużo wcześniej osiągał wyniki. Wygrana PiS była spowodowana nieudolnością PO i fatalnymi rządami. Polityka imigracyjna na samej końcówce mogła mieć wpływ - powiedział.